Samolot odleciał trzy godziny temu, a ja od czasu wyjścia z hotelu nie wypowiedziałam ani słowa. Siedzę obok mojego męża, zdając sobie sprawę, że nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nie chodzi tutaj o pozycję majątkową, o przekonania religijne, czy brak pożycia seksualnego. On mi nie ufa. Co więcej... ożenił się ze mną, bo jest chory. Ma złośliwego raka.
Kiedy siedzieliśmy w apartamencie Darii, wszystko mi powiedział. Chorował od pięciu lat. Nie miał zbyt wielkiej szansy na przeżycie, ale ciągle walczył. Chemioterapia, naświetlania, aż wreszcie operacja. I to dwa razy. Mimo wszystko rak powracał. Nie spotykał się z żadną kobietą odkąd zerwała z nim narzeczona, bo nie mogła znieść tego wszystkiego. Leonardo załamał się zupełnie i zaczął obracać w patologicznym towarzystwie. Kiedy niemal otarł się o śmierć, wreszcie zrozumiał, że nie chce tak żyć. Chce, by ktoś go wspierał, by ktoś go kochał.
Albo po prostu nie chciał umierać samotnie.
I wtedy pojawiłam się ja.
Byłam dobrą partią, bo Leonardo wiedział, że będzie miał nade mną władzę. Wszystko co robił musiało być oszustwem. I gdy ja zakochiwałam się w nim, on po prostu nie chciał być samotny. Robił wszystko, by mi na nim zależało, bym uzależniła się od niego finansowo, bo chciał mieć pewność, że nie odejdę.
A to mnie nazwał egoistką...
Cały lot minął nam w milczeniu, ale właśnie tego teraz potrzebowałam. Byłam zmęczona i rozgoryczona. Czułam się tak, jakbym umierała. Kawałek po kawałku moja dusza rozpadała się na mikroskopijne kawałeczki.
- Kupiłem nam dom. - to pierwsze słowa, na jakie ostatnio zwróciłam uwagę z ust mojego męża - Jest ładny, oddalony trochę od miasta, ale zapewni nam bezpieczeństwo i ciszę.
Kiwam głową, ciesząc się, że przynajmniej tym nie musimy się martwić. Wiem, że wcześniej Leonardo wynajmował apartament w centrum miasta, więc mogę Bogu dziękować, że pamiętał, iż nie lubię być otoczona tłumem ludzi.
****
Dom jest jednopiętrowym budynkiem z czerwonym dachem. Ma duży ogród, który ładnie komponuje się z otaczającym go lasem. Koło nas mieści się tylko kilka domków, które na pierwszy rzut wyglądają na pełne miłości i zaufania. Pełne czegoś, czego nigdy nie otrzymam.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - szepcze mój mąż, otwierając przede mną drzwi.
Uśmiecham się lekko, gdy moje stopy tylko przekraczają próg. Domek jest pełen beżowych ścian, jasnych podłóg i kwiatów. Wszędzie, gdzie się rozglądam otaczają mnie rośliny. Ruszam wzdłuż korytarza, zachwycając się każdym elementem. Kiedy udaje mi się obejrzeć już niemal wszystko, zwracam uwagę na Leonardo, który otwiera jedne z drzwi małym, złotym kluczem.
- Wejdź, proszę - mruczy.
Niepewnie mijam go w przejściu, muskając dłonią, jego ramię. Pomieszczenie jest niewielkie i urocze. Ściany mają kolor płynnego miodu, a podłogi pokrywa białe drewno i puszysty dywan. Jednak nie to jest najważniejsze. Gdziekolwiek spojrzę, otaczają mnie książki. Z góry na dół, wzdłuż całej ściany otaczają mnie regały pełne książek.
- Jak...? - odwracam się w stronę Leo, który patrzy na mnie oczami pełnymi smutku.
- To ja. Chciałem, byś miała miejsce w tym domu, które pokochasz. Coś, co cię zatrzyma... Wiem, że cię oszukałem, ale nie mogłem postąpić inaczej. Nie chciałem, żebyś uciekła. - nabiera głęboko powietrza patrząc na mnie wielkimi oczyma - To cały ja, kochanie. Jestem cały twój i zrobię dla ciebie wszystko, bo... - mężczyzna podchodzi wolnym krokiem, a ja patrzę na niego przerażona. Co on chce powiedzieć? - Kocham cię, skarbie. Wiem, że mi nie wierzysz... Myślisz, że robię to, bo boję się zostać sam. Może masz rację... Z pewnością masz rację, ale kocham cię całym sobą.
CZYTASZ
Miłość na sprzedaż
RomansaKimberley nigdy nie chciała wyjść za mąż. Nie chciała mieć dzieci, domu i problemów, które tylko komplikują życie. Pragnęła wolności, która nie została jej jednak podarowana. Po ukończeniu studiów wróciła do rodzinnego miasta i zgodziła się na to, b...