Rozdział 3 "Wujek."

1K 70 9
                                    


- Macie Go natychmiast... - nikt nigdy nie dowiedział się, co księżniczka chciała powiedzieć, ponieważ jej córka pociągnęła Ją za suknię.

- Mamuś... - spojrzała na matkę błagalnym wzrokiem. - To jest Jack Mróz.

Kobieta jakby chciała skarcić swoją córkę, ale zdawało się do Niej dotrzeć znaczenie tych słów. Zaczęła uważnie przyglądać się białowłosemu.

Niebieskooki niewiedząc, co robić w takiej sytuacji, uśmiechnął się niewinnie.

Bądź miły, bądź miły.

- Hm... - kobieta niepewnie spojrzała na swoją córkę. - Jesteś pewna?

- Tak, mami! - podbiegła do Jacka, którego nadal trzymali strażnicy i szarpnęła Go za bluzę.

- Jestem pewna, że moje zycenie się spełniło.

- Jakie...

- Zamilcz! - przerwał mu strażnik.

Rudowłosa kobieta kucnęła obok córki. Mówiła tak cicho, aby usłyszała Ją tylko córeczka, ale kobieta pewnie nie wiedziała, że On jako Strażnik ma wyostrzone zmysły i wszystko słyszy.

- Idun... Ciocia nie mówiła wtedy poważnie.

- Ale mówiła, że cieszyłaby się, gdyby On istniał.

- Tak, ale... Nie możemy mieć pewności, że to On... To może być przypadkowe podobieństwo.

- Sprawdzimy mamuś - dziewczynka uśmiechnęła się. - Ciocia byłaby szczęśliwa. Nie chcesz, aby Ciocia była szczęśliwa? -
Jack dostrzegł w oczach kobiety łzy, ale podejrzewał, że są to łzy szczęścia.

- Zrobimy, co się da - uśmiechnęła się do córki. Wyprostowała się.

- Proszę! - krzyknęła. - Wróćcie do swoich zajęć. To tylko chwilowe nieporozumienie. - Gdy tylko to powiedziała, cały tłum znajdujący się na placu wrócił do swoich poprzednich zajęć.

- Puśćcie Go, Poruczniku - powiedziała już mniej poważnym tonem, a bardziej radosnym, co zdziwiło białowłosego.

Przed chwilą była chyba gotowa Mnie wysłać na stryczek.

Gdy tylko dwaj strażnicy oswobodzili mu ręce, od razu wyrwał z rąk porucznika swój oszroniony kij.

- Dziękuję za przytrzymanie - powiedział do strażnika, uśmiechając się kpiąco.

- A ty Mróz - wskazała na Niego. - Pozwól ze Mną - kobieta ruszyła w stronę zamku.

Do chłopaka podbiegła mała Idun i łapiąc go za rękę, zaczęła prowadzić Go za matką.

Wrota zamku otworzyli dwaj strażnicy stojący na zewnątrz. Jack nadal prowadzony przez małą księżniczkę, podziwiał zamek królewski od środka. Gdy tak szli przez korytarze, kilku służących przyglądało mu się ze zdziwieniem. Nie dziwiło Go to. Co tak nie przyciąga ludzi jak białowłosy mężczyzna, bez butów, z oszronionym kijem i ubraniem, prowadzony przez księżniczkę za rękę, oglądający zamek? Chyba nic. Pomimo ich min uśmiechał się do nich swoim firmowym uśmieszkiem.

Weszli po schodach na pierwsze piętro. Korytarz był pełen obrazów i portretów. Jego uwagę przykuł obraz większy od Niego. Niestety nie dojrzał nic, ponieważ obraz został zasłonięty czarnym materiałem.

Ciekawe co to za obraz... Zapamiętać: odwiedzić później to miejsce i sprawdzić.

Po jego lewej stronie wisiał portret przedstawiający kobietę. Była młoda i według Jack'a piękna. Miała jasną cerę i malinowe usta. Dojrzał też niebieskie oczy. Niebieskie oczy, jakich w życiu nie oglądał. Miała długie blond włosy, które zostały rozpuszczone. Uśmiechała się lekko, a w swoich rękaw trzymała zawiniątko. Było to chyba dziecko, ale Jack nie przyjrzał się uważnie, ponieważ minęli już ten obraz.

Podaruj Mi Księżyc | Jelsa ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz