Epilog

247 17 8
                                    

*perspektywa Adriena*

To był jeden wielki koszmar, policjant do mnie podszedł, ale ja wszystko widziałem jakby za mgłą kątem oka patrząc na ciało Marinette. Nagle mgła przed oczami się nasiliła i zaczęło mi się kręcić w głowie, po chwili jednak wszystkie te dolegliwości zniknęły, a na ich miejscu zagościła ciemność, poczułem, że upadam na posadzkę. Jednak zamiast poczuć twardy beton nagle się obudziłem w łóżku momentalnie siadając, przez moment zastanawiałem się gdzie jestem, ale potem zrozumiałem, że jestem w swoim pokoju i patrząc na zegarek stwierdzam, że zaraz się spóźnię do szkoły. Zdałem sobie sprawę, że to był sen, bardzo realistyczny sen, wydawało mi się, że to prawda, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, ale skoro to był sen to nadal coś czuję do tej dziewczyny, czuję jakbym umierał z tęsknoty do niej. Jednak zawołała mnie mama przypominając, że zaraz się spóźnię do szkoły i składając mi życzenia urodzinowe równocześnie wręczając prezent. No tak, zapomniałem, przecież dziś moje urodziny. Dostałem marynarkę, taką samą jak we śnie, taką samą mama mi wtedy dała, a później zginęła w wypadku samochodowym, nie mogłem znów do tego dopuścić, nawet jeśli to był tylko sen.

-Mamo, odprowadzisz mnie dziś do szkoły? - zapytałem na co ona się zaśmiała.

-Nie jesteś czasem na to za duży? - odpowiedziała jednocześnie czochrając mi włosy - No to chodźmy mój mały solenizancie.

Pośpiesznie wziąłem plecak i pobiegłem za mamą, która czekała na mnie razem z tatą w samochodzie.

-Wszystkiego najlepszego Adrien - powiedział na wstępie gdy wsiadłem do wozu.

-Dzięki tato - odpowiedziałem uśmiechnięty. Czuję się jakbym dostał drugą szansę od życia, a przy tym jestem strasznie szczęśliwy, ten sen był naprawdę dziwny. Wysiadłem z auta i pobiegłem do szkoły, wchodząc do klasy zbytnio się rozpędziłem i wpadłem na jakąś dziewczynę, gdy się podniosłem wzrok zobaczyłem, że to Marinette, ale jak to możliwe?

-Marinette? - powiedziałem niedowierzając w to co się właśnie dzieje.

-Coś mówiłeś? - zapytała pewnie nie słysząc to co wcześniej powiedziałem.

-Yyyy Adrien jestem, tak Adrien, a Ty jak się nazywasz? - jakoś wybrnąłem, no bo nie jestem pewny czy ona jest rzeczywiście dziewczyną z moich snów.

-Ja jestem Marinette i jestem tutaj nowa - odpowiedziała, a mi mowę odebrało.

-Dobrze, Marinette może usiądziesz z Adrienem w ostatniej ławce? - wtrąciła się nauczycielka.

-Dobrze proszę Pani - odpowiedziała, a ja ją zaprowadziłem na wspomniane przez nauczycielkę miejsce. Gdy już siedzieliśmy w ławce, po cichu zapytałem czy może oprowadzić ją po szkole. Ona tylko przytaknęła i się uśmiechnęła do mnie. Po tym jak ją odprowadziłem zaprosiłem ją również na ciastko do kawiarni, rozmawiało nam się świetnie, a ja wciąż miałem wrażenie, że ją znam.

...........................................................

-Myślisz, że dobrze postąpiłeś Mistrzu?

-Dałem mu drugą szansę i jak widać docenił ją i wykorzystuje jak tylko może. Wydaje mi się, że tych dwoje czeka świetlana przyszłość - powiedział po czym podążył w tylko sobie znanym kierunku.


Gwiazdka? Komenatrz?  To motywuje do pisania. 

Zapraszam też na mojego nowego one shot'a pt. Co może pójść nie tak?

Jeżeli jest jakiś błąd napisz w komentarzu.

To już ostatni rodział tej książki, mam nadzieje, że się spodobał.

To do zobaczenia w przyszłych książkach. Dzięki za przeczytanie.

Przeklęta marynarka ||Miraculum||Where stories live. Discover now