Rozdział 16

209 11 0
                                    

*perspektywa Lili Rossi*

Gdy byłam mała zawsze marzyłam o tym, że spotkam księcia na białym koniu i będziemy już zawsze razem. Im starsza byłam tym moje marzenie ulegało zmianie, ale zawsze było nim znalezienie chłopaka, który mnie pokocha. Ostatecznie pragnęłam poznać przystojnego dżentelmena. Trwałam w tym postanowieniu, ale jak na złość nie mogłam nikogo znaleźć, może to trochę głupie i zachowywałam się jak desperatka na siłę szukającą męża, ale ja pragnęłam spełnić tylko swoje marzenie, a przecież gdy jakieś mamy to dążymy do tego by się spełniło, nie? Jednak pewnego wieczoru spotkałam przystojnego zielonookiego blondyna, odrazu pomyślałam, że to może być on. Poczułam przyjemne dreszcze na ciele widząc go, ale ominęłam jego stolik w restauracji i usiadłam przy stoliku obok. To on powinien zacząć znajomość. Ku mojej uciesze podszedł do mnie pod pretekstem, iż na moim stoliku jest większa fiolka soli, rozbawiło mnie to i stwierdziłam, że to ten na którego tak długo czekałam. Wszystko szło dobrze, zjedliśmy razem kolację rozmawiając i śmiejąc się przy tym, aż w końcu zaproponowałam mu żeby przyszedł do mnie, on ochoczo się zgodził, co bardzo mnie ucieszyło. Naprawdę miałam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, ku mojej uciesze zaprosił mnie na jutrzejszy wieczór do tej samej restauracji. Postanowiłam się wystroić najlepiej jak potrafię, ubrałam czerwoną sukienkę i rozpuściłam włosy. Gdy wysiadałam z taksówki wręczył mi pięknie pachnące czerwone róże, weszliśmy do restauracji, a on tak jak się spodziewałam odsunął krzesło bym na nim usiadła. Kolacja przebiegła wprost cudownie i naprawdę się w nim zauroczyłam, postanowiłam nie zwlekać i brać go póki jest wolny. Zaprosiłam go do mojego domu na co on ochoczo przystał, wszystko szło tak jak sobie tego wymarzyłam. Po drodze poprosił mnie o odprawienie służby i wyłączenie usprawiedliwiając się tym, że będzie swobodniej i romantyczniej, w sumie to nie wydawało mi się to dziwne, dodałam tylko, że o kamerę w sypialni nie musi się martwić gdyż w całym domu są zepsute. On tylko się do mnie uśmiechnął i pociągnął mnie za rękę do mojego domu, zasmialam się i pobiegłam za nim. Gdy weszliśmy do mojej sypialni pomyślałam, że to ten moment. Odwróciłam się, a on celował do mnie pistoletem, mójezczyzna z marzeń chce mnie zabić. Ale dlaczego? Przecież nic mu nie zrobiłam, chciałam być tylko szczęśliwa. On tylko powiedział szorstkim głosem, że robi to dla pieniędzy o strzelił. Obudziłam się w szpitalu na początku nie rozumiejąc gdzie jestem. Po chwili przyszła jakaś policjantka i zapytala mnie czy wiem kto to zrobił. Ja pewnie odpowiedziałam, że to Adrien Agreste i, że zrobił to dla pieniędzy, ale ona mi chyba nie uwierzyła. Po jakimś miesiącu wyszłam ze szpitala, a rozprawa sądowa w sprawie Agreste'a miała odbyć się nazajutrz. Ta policjantka odkryła, że nie byłam pierwsza i najprawdopodobniej dostanie dorzywocie. Z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej czułam ból gdyż uświadomiłam sobie, że nigdy nie będę szczęśliwa. Było tal blisko i gdy naprawdę pomyślałam, że wszystko będzie dobrze on wbił mi ostateczny cios, dlatego pragnęłam by zgnił w tym więzieniu. Tak jak przypuszczałam sędzia dał mu dorzywocie. Jednak parę dni później dowiedziałam się, że Adrien Agreste uciekł z więzienia prawdopodobnie z policjantką, która prowadziła moją sprawę, mówili że się w nim zakochała i pomogła mu uciec, ale nie ma na to dowodów. Tamtego dnia wściekałam się niesamowicie, ale także przeraziłam, no bo co jeśli wróci? Przez kolejne dni niemal nie rozstawałam się z troebką, w której trzymałam pistolet, strasznie się bałam, nie chciałam stracić życia, które jeszcze niedawno ledwo ocaliłam. Mijał kolejny dzień, gdy nastał wieczór i wracałam z zakupów po drodze zjechałam na stację benzynową, gdy nagle ujrzałam samochód, z którego wysiadła właśnie Adrien Agreste, a w aucie została ta policjantka. Zaczęłam się trząść ze strachu, na szczęście mnie nie zauważył i poszedł pewnie zapłacić za paliwo. Właśnie siedzę w aucie i skończyłam myśleć o tym ile przez niego wycierpiała, chyba należy mi się zemsta. przez chwilę pomyślałam żeby go zabić tak jak on kiedyś chciał mnie, ale wtedy by nie cierpiał, nie tak jak ja. Najpierw zniszczył moją nadzieję na lepsze życie równocześnie chcąc je odebrać, a potem jeszcze jeszcze żyłam przez niego w wiecznym strachu bojąc się o własne życie. Postanowiłam wysiąść z samochodu, zboczyłam ją dzwonię się na mnie patrzącą, po chwili odwróciła wzrok patrząc na Adriena, ja w tym czasie wyciągnęłam pistolet. Agreste zboczywszy go zaczął biec w naszą stronę równocześnie krzycząc. Ja tylko drżącymi rękoma pociągnęłam za spust. Już było po wszystkim. Miałam dość wiecznego życia w strachu i nieszczęściu. Jednak gdy uświadomiłam sobie co zrobiłam zamgliło mnie. Pocignęłam drugi raz za spust. Jestem jak on.


Gwizdka? Komentarz? To motywuje do pisania.

Jeżeli jest jakiś błąd napisz w komenatrzu.

Dzięki za przeczytanie.

Przeklęta marynarka ||Miraculum||Where stories live. Discover now