∞Robiłem obchód po stołówce, zerkając co jakiś czas na mojego podopiecznego, który siedział sam przy stoliku. Oczy innych więźniów były wbite właśnie w niego. Dosłownie. Każdy mu się przyglądał. Kiedy zjadł już swój posiłek, podniosłem go i ruszyłem z nim do izolatki. Od naszego razu w łazience minął tydzień. Od tamtej pory nic nie robiliśmy. To nie tak, że nie chciałem, ale po prostu nie było okazji, by coś sobie zasugerować.
— Nienawidzę tego, jak mnie nosisz — mruknął szatyn, bezradnie machając nogami, gdy każdy na nas patrzył.
— Uwielbiasz to. — Zaśmiałem się, gdy weszliśmy do izolatki. Nareszcie sami.
— Jasne. To, co robimy? — Zabrał ołówek spod swojej poduszki i na ścianie nakreślił kolejną kreskę. Było już ich tam ponad dwanaście. Dokładnie tyle, ile tu już był. Prawie dwa tygodnie.
— Nie wiem. — Wzruszyłem ramionami, siadając na krześle. Wyprostowałem kręgosłup.
— Zagrasz ze mną w karty? — zaproponował i wyciągnął całe opakowanie spod poduszki.
— Nie, nie lubię. — Przewróciłem oczami, podając mu koperty. Jedna była od dziewczynek, a w drugiej znajdowały się kolorowanki. Otworzył tą pierwszą z napisem „dla Louisa” i od razu zaczął ją przeglądać.
— Aż mi dziwnie z myślą, że mam brata — zamruczał, przeglądając zdjęcia i zaczął czytać listy. Patrzyłem na niego uważnie, obserwując jego miny. Raz się uśmiechał, raz się dziwił, a nawet śmiał się w niebo głosy.
— To jest pełne błędów, ale nadal kochane... — Miał mówić coś jeszcze, ale zamarł, gdy wypadła z koperty bransoletka z jelonkiem. Uśmiechnął się pod nosem.
— Lottie — mruknął cicho i założył ją bez problemu, gdyż była podobna do zwykłej gumki do włosów. Jedynie przywieszka była z metalu.
— Będziesz musiał ją ukrywać, bo inaczej ci zabiorą. — Uśmiechnąłem się do niego. Szatyn pokiwał głową i wygiął lekko wargi do góry. Otworzył drugą kopertę i uśmiechnął się szeroko pod nosem. Nie miałem pojęcia, co tam Gemma schowała. Jednak z tego, co widziałem jakieś to kolorowanki... i list?
— Mam to czytać przed tobą? — Wyszczerzył się.
— Słucham? — zapytałem zdziwiony, patrząc się na niego.
— List. — Wręczył mi kartkę.
— To dla ciebie, chyba. — Westchnąłem, patrząc na napis „drogi Lewisie”.
— Nie sprawdzasz co to? — Uniósł na mnie brwi.
— Skoro moja siostra napisała to dla ciebie, to zostawiam to tobie. Mam nadzieję, że nie będzie to nic nieprzyzwoitego. — Parsknąłem, oddając mu kartkę.
— Okay. — Uśmiechnął się i zaczął czytać. Z każdym wersem rumienił się coraz bardziej, więc w duchu jęknąłem.
— Wiesz co? Może jednak mi go daj — powiedziałem, podnosząc się i ruszyłem do niego.
— Napisała, że modli się, bym był chociaż ładny, a nie wyglądał jak jakiś ćpun. — odchrząknął.
![](https://img.wattpad.com/cover/145418072-288-k201973.jpg)
CZYTASZ
ᴅᴀɴɢᴇʀᴏᴜsʟʏ ✓
FanfictionHarry Styles to strażnik więzienia i zakładu psychiatrycznego dla ciężkich przypadków imienia Teda Bundy'ego, w którym odeszło wiele złych dusz. Jednym z nowych więźniów jest, nikt inny jak dziewiętnastoletni Louis Tomlinson. Współpraca z mynameisp...