« Rozdział 9 »

2.9K 260 32
                                    


Robiłem obchód po stołówce, zerkając co jakiś czas na mojego  podopiecznego, który siedział sam przy stoliku. Oczy innych więźniów  były wbite właśnie w niego. Dosłownie. Każdy mu się przyglądał. Kiedy  zjadł już swój posiłek, podniosłem go i ruszyłem z nim do izolatki. Od  naszego razu w łazience minął tydzień. Od tamtej pory nic nie robiliśmy.  To nie tak, że nie chciałem, ale po prostu nie było okazji, by coś  sobie zasugerować.

— Nienawidzę tego, jak mnie nosisz — mruknął szatyn, bezradnie machając nogami, gdy każdy na nas patrzył.

— Uwielbiasz to. — Zaśmiałem się, gdy weszliśmy do izolatki. Nareszcie sami.

— Jasne. To,  co robimy? — Zabrał ołówek spod swojej poduszki i na ścianie nakreślił  kolejną kreskę. Było już ich tam ponad dwanaście. Dokładnie tyle, ile tu  już był. Prawie dwa tygodnie.

— Nie wiem. — Wzruszyłem ramionami, siadając na krześle. Wyprostowałem kręgosłup.

— Zagrasz ze mną w karty? — zaproponował i wyciągnął całe opakowanie spod poduszki.

—  Nie, nie lubię. — Przewróciłem oczami, podając mu koperty. Jedna była  od dziewczynek, a w drugiej znajdowały się kolorowanki. Otworzył tą  pierwszą z napisem „dla Louisa” i od razu zaczął ją przeglądać.

—  Aż mi dziwnie z myślą, że mam brata — zamruczał, przeglądając zdjęcia i  zaczął czytać listy. Patrzyłem na niego uważnie, obserwując jego miny.  Raz się uśmiechał, raz się dziwił, a nawet śmiał się w niebo głosy.

—  To jest pełne błędów, ale nadal kochane... — Miał mówić coś jeszcze,  ale zamarł, gdy wypadła z koperty bransoletka z jelonkiem. Uśmiechnął  się pod nosem.

— Lottie — mruknął cicho i założył ją bez problemu, gdyż była podobna do zwykłej gumki do włosów. Jedynie przywieszka była z metalu.

—  Będziesz musiał ją ukrywać, bo inaczej ci zabiorą. — Uśmiechnąłem się  do niego. Szatyn pokiwał głową i wygiął lekko wargi do góry. Otworzył  drugą kopertę i uśmiechnął się szeroko pod nosem. Nie miałem pojęcia, co  tam Gemma schowała. Jednak z tego, co widziałem jakieś to  kolorowanki... i list?

— Mam to czytać przed tobą? — Wyszczerzył się.

— Słucham? — zapytałem zdziwiony, patrząc się na niego.

— List. — Wręczył mi kartkę.

— To dla ciebie, chyba. — Westchnąłem, patrząc na napis „drogi Lewisie”.

— Nie sprawdzasz co to? — Uniósł na mnie brwi.

—  Skoro moja siostra napisała to dla ciebie, to zostawiam to tobie. Mam  nadzieję, że nie będzie to nic nieprzyzwoitego. — Parsknąłem, oddając mu  kartkę.

— Okay. — Uśmiechnął się i zaczął czytać. Z każdym wersem rumienił się coraz bardziej, więc w duchu jęknąłem.

— Wiesz co? Może jednak mi go daj — powiedziałem, podnosząc się i ruszyłem do niego.

— Napisała, że modli się, bym był chociaż ładny, a nie wyglądał jak jakiś ćpun. — odchrząknął.

ᴅᴀɴɢᴇʀᴏᴜsʟʏ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz