∞
— Witaj Harry. — Jay otworzyła mi drzwi z uśmiechem. Od kiedy wie, kim jestem, mam niezwykłe przywileje u niej. Cóż, uwielbiała mnie.
– Mam do ciebie prośbę... Możesz dać mi numer do prawnika Lou... prawnika Louisa? — poprawiłem się.
— Po co? Znowu chcą mu przedłużyć wyrok? — Przeraziła się, a jej oczy zaszły łzami.
— Chcę mu pomóc. Chcę, by był wolny. — Uśmiechnąłem się do niej.
— On nigdy nie będzie wolny, Harry. — Uśmiechnęła się smutno.
— Będzie, ja tego dopilnuję — odparłem, przytulając się do kobiety, by ją wesprzeć. Wiedziałem, że poczuje jego zapach na mnie i o to mi właśnie chodziło.
— Nawet pachniesz moim syneczkiem. — Pociągnęła nosem i bardziej mnie przytuliła.
— Zasypiał mi na rękach. — Zaśmiałem się, klepiąc ją plecach.
— Tęsknię za nim bardzo. Dziewczynki też. On na to wszystko nie zasługuje. — Wtuliła we mnie policzek.
— Wiem... Pomogę mu. — Wygiąłem kąciki ust do góry.
— Nie krzywdzą go tam, Harry? Dostałam raz od niego list i wtedy go bili. Jednak to było pół roku temu, jeszcze nie był tutaj, tak blisko domu. Chyba wolę nie wiedzieć, jak brutalni mogą być strażnicy. — Pociągnęła nosem.
— Jest pod moją ochroną. Jedynie ja go biję w tyłek, gdy się nie jest posłuszny. — Zaśmiałem się, puszczając jej oczko.
— Chyba mogłyśmy tu nie przychodzić Fizzy — jęknęła Charlotte. Dziewczyna miała jasne blond włosy. Ostatnio były różowe. Jedyne, co się nie zmieniło to błękitne oczy i jej kościste ciało. Ciężko przeżyła ten cały burdel, związany z Louisem.
— Brat za tobą tęskni i wysyła buziaki — powiedziałem, podchodząc do niej. Podałem jej list.
— Też mu je możesz przekazać, ale w przyzwoite części ciała, błagam — zażartowała i schowała list do kieszeni, po czym wręczyła mi ten od siebie.
— Może mieć tam książki? — spytała Felicité.
— Może coś uda mi się przemycić. — Puściłem jej oczko, dając także list. Każdy miał po jednym.
— To zaraz wracam. — Ucałowała szybko mój policzek i popędziła po schodach. Westchnąłem cicho, podając koperty każdemu domownikowi. Widziałem tę radość w ich oczach. Musiałem wydostać Louisa stamtąd. Oni musieli być razem.
— Wiecie, że czeka was dużo rozpraw? Dacie radę słuchać tych wszystkich zarzutów? — Upewniłem się, że każdy dostał kopertę, po czym odsunąłem się z Jay na bok.
— Jestem gotowa. Lottie też. Sama mówiła, że chce już brata z powrotem — powiedziała, wchodząc do salonu, a ja ruszyłem za nią.
— Nawet jeśli oczyścimy go z bezpodstawnych zarzutów, to nadal zostanie mu z rok. Siedzi dokładnie dwa lata, prawda? Nawet może i dwa lata zostaną mu do odsiedzenia. Nie znam się. Potrzebuję jego prawnika. — Pokręciłem głową. — Jeśli nawet rok lub dwa to obiecuję ci, że przez pierwszy rok będę się nim opiekował... Jednak potem odchodzę z więzienia, więc postaram się, by miał dobrego obrońcę — dodałem, siadając na fotelu.
— Harry, jesteś aniołem, a nie człowiekiem. Pierwszy raz ktoś tak opiekuje się moim małym synkiem. Proszę, chroń go całym sobą. Nawet nie wiesz, jakie piekło przeszedł. Sama do końca nie wiem. — Otarła łzy z policzków.
![](https://img.wattpad.com/cover/145418072-288-k201973.jpg)
CZYTASZ
ᴅᴀɴɢᴇʀᴏᴜsʟʏ ✓
FanfictionHarry Styles to strażnik więzienia i zakładu psychiatrycznego dla ciężkich przypadków imienia Teda Bundy'ego, w którym odeszło wiele złych dusz. Jednym z nowych więźniów jest, nikt inny jak dziewiętnastoletni Louis Tomlinson. Współpraca z mynameisp...