« Rozdział 13 »

3K 271 256
                                    

— Witaj Harry. — Jay otworzyła mi drzwi z uśmiechem. Od kiedy wie, kim jestem, mam niezwykłe przywileje u niej. Cóż, uwielbiała mnie.

– Mam do ciebie prośbę... Możesz dać mi numer do prawnika Lou... prawnika Louisa? — poprawiłem się.

— Po co? Znowu chcą mu przedłużyć wyrok? — Przeraziła się, a jej oczy zaszły łzami.

— Chcę mu pomóc. Chcę, by był wolny. — Uśmiechnąłem się do niej.

— On nigdy nie będzie wolny, Harry. — Uśmiechnęła się smutno.

—  Będzie, ja tego dopilnuję — odparłem, przytulając się do kobiety, by ją  wesprzeć. Wiedziałem, że poczuje jego zapach na mnie i o to mi właśnie  chodziło.

— Nawet pachniesz moim syneczkiem. — Pociągnęła nosem i bardziej mnie przytuliła.

— Zasypiał mi na rękach. — Zaśmiałem się, klepiąc ją plecach.

— Tęsknię za nim bardzo. Dziewczynki też. On na to wszystko nie zasługuje. — Wtuliła we mnie policzek.

— Wiem... Pomogę mu. — Wygiąłem kąciki ust do góry.

—  Nie krzywdzą go tam, Harry? Dostałam raz od niego list i wtedy go bili.  Jednak to było pół roku temu, jeszcze nie był tutaj, tak blisko domu.  Chyba wolę nie wiedzieć, jak brutalni mogą być strażnicy. — Pociągnęła  nosem.

— Jest pod moją ochroną. Jedynie ja go biję w tyłek, gdy się nie jest posłuszny. — Zaśmiałem się, puszczając jej oczko.

—  Chyba mogłyśmy tu nie przychodzić Fizzy — jęknęła Charlotte. Dziewczyna  miała jasne blond włosy. Ostatnio były różowe. Jedyne, co się nie  zmieniło to błękitne oczy i jej kościste ciało. Ciężko przeżyła ten cały  burdel, związany z Louisem.

— Brat za tobą tęskni i wysyła buziaki — powiedziałem, podchodząc do niej. Podałem jej list.

—  Też mu je możesz przekazać, ale w przyzwoite części ciała, błagam —  zażartowała i schowała list do kieszeni, po czym wręczyła mi ten od  siebie.

— Może mieć tam książki? — spytała Felicité.

— Może coś uda mi się przemycić. — Puściłem jej oczko, dając także list. Każdy miał po jednym.

—  To zaraz wracam. — Ucałowała szybko mój policzek i popędziła po  schodach. Westchnąłem cicho, podając koperty każdemu domownikowi.  Widziałem tę radość w ich oczach. Musiałem wydostać Louisa stamtąd. Oni  musieli być razem.

— Wiecie, że czeka was dużo rozpraw? Dacie  radę słuchać tych wszystkich zarzutów? — Upewniłem się, że każdy dostał  kopertę, po czym odsunąłem się z Jay na bok.

— Jestem gotowa. Lottie też. Sama mówiła, że chce już brata z powrotem — powiedziała, wchodząc do salonu, a ja ruszyłem za nią.

—  Nawet jeśli oczyścimy go z bezpodstawnych zarzutów, to nadal zostanie  mu z rok. Siedzi dokładnie dwa lata, prawda? Nawet może i dwa lata  zostaną mu do odsiedzenia. Nie znam się. Potrzebuję jego prawnika. —  Pokręciłem głową. — Jeśli nawet rok lub dwa to obiecuję ci, że przez  pierwszy rok będę się nim opiekował... Jednak potem odchodzę z  więzienia, więc postaram się, by miał dobrego obrońcę — dodałem,  siadając na fotelu.

— Harry, jesteś aniołem, a nie człowiekiem.  Pierwszy raz ktoś tak opiekuje się moim małym synkiem. Proszę, chroń go  całym sobą. Nawet nie wiesz, jakie piekło przeszedł. Sama do końca nie  wiem. — Otarła łzy z policzków.

ᴅᴀɴɢᴇʀᴏᴜsʟʏ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz