« Rozdział 18 »

2.2K 244 69
                                    

Siedziałem w domu, patrząc się w akta Louisa. Wszystkie poszlaki, dowody. Cholera dużo tego. Jednak żadne z nich nie wskazuje na jego winę.

To jest pojebane — pomyślałem, zerkając na zegar ścienny, który wskazywał piątą trzydzieści. Całą noc nie spałem. Muszę dowiedzieć się wszystkiego. Czemu i w jaki sposób doszło do tego, że został skazany za gwałt na siostrze? On, księżniczka, która uwielbiała, jak się z nim pieprzyłem? Nie wierzyłem w to w ogóle. Dobrze, może zabił ojca, ale chyba dało się zrobić coś, by było wskazanie za obronę. Rany na ciele tego skurwysyna na to wskazują. Jednak sędzia nie zastanawiał się nad tym ani chwili. To było strasznie dziwne. Przecież oskarżać taką osobę o gwałt tylko dlatego, że winny nie żył z jej powodu? Przecież to niedorzeczne...

— Harry, zostaw już to. Zaraz musisz iść do  pracy, a wyglądasz jak gówno. — Zaśmiała się Gemma, wchodząc do salonu. Westchnąłem cicho, odsuwając się od stołu i oparłem się o oparcie krzesła. Miała racje, wyglądałem pewnie jak gówno, bo się tak nawet czułem.

— Wiem, ale chcę mu pomóc w tym wszystkim. Niedługo odejdę z więzienia i co wtedy? Zostanie sam, beze mnie... A tak? Pomogę mu, jak tylko mogę... — Odetchnąłem tylko i spojrzałem na kobietę,  stojącą za mną.

— Jak bardzo on ci zawrócił w głowie Hazz? — Blondynka usiadła obok mnie i oparła się o moje ramię, patrząc w kartotekę Louisa.

— Cholera... bardzo. Nie mogę tu być, bo ciągle boję się, że coś mu zrobią. Nie mogę patrzeć, jaki jest smutny, siedząc tam w czterech ścianach. Nie mogę patrzeć na jego wyraz twarzy, gdy daję mu listy i rzeczy od rodziny. Ja wiem, że nie powinienem się w nim zakochiwać, ale to było silniejsze ode mnie. Wiem też, że gdyby nie ja on by się  załamał. Mam takie czasami myśli, że Lou jest dla mnie stworzony, wiesz Gemma? Jakbym tylko na niego czekał przez te wszystkie lata —  powiedziałem, zakrywając swoje oczy rękoma.

— Cóż, to  prawdopodobne. Jak sobie to wyobrażasz, jak on stamtąd wyjdzie? Będą go  wytykać palcami i ciebie tym samym też. — Spojrzała na mnie poważnie.

—  Nie obchodzi mnie to. Ważne by był wolny... Bym wiedział, że jest bezpieczny. Rozumiesz? — powiedziałem, podnosząc się i ruszyłem do swojej sypialni.

Muszę się trochę ogarnąć — dodałem w myślach i przetarłem oczy swoją koszulką, by nie zasnąć.

— Pilnuj się tylko, bo się spóźnisz! — zawołała za mną, a ja tylko zamknąłem się w swojej sypialni.

···

Po szybkiej rozmowie z Niallem  ruszyłem do celi Louisa z wielkim uśmiechem.

Mój najdroższy, już do  ciebie idę kochanie! — pomyślałem, otwierając drzwi do jego klatki.  Szatyn siedział pod kołdrą, a do jego nadgarstka była wczepiona kroplówka. No tak, Niall wspominał, że nieco się odwodnił. Zamknąłem drzwi i ruszyłem w jego stronę.

— Cześć śliczny — powiedziałem, całując go w czoło i kucnąłem przed nim.

— Cześć. Jak wolny dzień? — Uśmiechnął się do mnie lekko.

—  Bardzo dobrze, a jak u mojego kociaka? — powiedziałem, cmokając go w usta i usiadłem na łóżku, by mieć dobry dostęp do jego ciała.

— Nudno. Jedyną rozrywką dla mnie był Niall i Zayn. Ograłem Horana w karty rano — pochwalił się z dumą. Zaśmiałem się tylko, kręcąc głową. Właśnie za to go kochałem. Mimo że siedział za kratkami już dłuższy  czas on i tak nie stracił swojej osobowości, jak niektórzy. Byłem z niego taki dumny.

— Lou? Mam pytanie... — Westchnąłem cicho, łapiąc go za dłoń i pocałowałem ją.

— Jesteś za słodki dzisiaj. Co przeskrobałeś? — Zmrużył na mnie oczy.

— Em... — zacząłem. Cholera, przecież mu nie powiem, co czułem, bo mnie wyśmieje...

— Będę zeznawał w sądzie dla ciebie — odparłem, patrząc na niego. — Mam nadzieję, że jakoś pomogę. Liam dał mi twoje akta, więc wiem już co i jak...

—  Cieszę się. — Pokiwał głową z uśmiechem. Westchnąłem cicho, przymykając oczy i położyłem się tak, by musiał na mnie leżeć. Wiedziałem teraz,  gdzie moje miejsce.

— Jaki z ciebie misiek. — Zaśmiał się,  pokazując szeroki uśmiech, przez który od razu zacząłem się szczerzyć jak głupi. Uwielbiałem to, że dzięki mnie zaczął się uśmiechać i cieszyć z kilku rzeczy. Miałem nadzieję, że mu pomogę i będziemy mogli kiedyś  żyć razem aż do starości.

— Uważaj na kroplówkę — zwrócił mi  uwagę, gdy przyciągnąłem go do pocałunku. Zamruczał na ten gest i usiadł na mnie, uważając na swój wenflon. Wplótł palce w moje loki, które będę musiał obciąć, ale na razie ważniejszy był on — dodałem w myślach, zjeżdżając rękoma na jego pośladki.

— Uwielbiasz mnie macać. — Zachichotał i otarł się pupą o moje gotowe do działania krocze.

— Lou. — Sapnąłem, łapiąc go za dupę i odsunąłem ją od siebie. Nie dzisiaj. Ledwo żyłem, a seks mnie jeszcze bardziej wymęczy.

— Czy ty mnie odsunąłeś właśnie? Dobrze się czujesz? — zażartował.

—  Jestem zmęczony, całą noc siedziałem nad papierami z twojej sprawy. — Ziewnąłem, podnosząc nas ostrożnie, tak by nic nie uszkodzić.

— Nie musisz się tym tak zamęczać. To i tak nie da zupełnie nic. — Pokręcił głową i usiadł na brzegu łóżka.

—  Muszę wiedzieć, co i jak. Pierwsza sprawa jest pojutrze, ale cię ma na niej nie być podobno, więc idę tam ja i powiem, co i jak po tym, jak się  skończy — odparłem, kładąc dłoń na jego plecach.

— Ile jest  procent szans, że wypuszczą mnie w styczniu? Najmniej za morderstwo  dostaje się trzy lata, ale trzeba mieć kartę od lekarza. Mam ją w ośrodku. — Westchnął cicho.

— Mam nadzieję, że do stycznia już będziesz na wolności i uciekniemy stąd jak najdalej. — Przygryzłem wargę, patrząc na niego z wielkim uśmiechem.

— Uciekniemy? Chcesz mnie zabrać gdzieś ze sobą? — Uśmiechnął się do mnie.

— Oczywiście ja... — Kocham cię Louis — dodałem w myślach, patrząc na niego. — Em, obiecałem twojej mamie, że będziesz ze mną szczęśliwy — odparłem, przygryzając wargę.


A wiecie, że to przedostatni rozdział? 😁

ᴅᴀɴɢᴇʀᴏᴜsʟʏ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz