« Rozdział 15 »

2.4K 264 108
                                    

— Nie podobają mi się twoje blizny — powiedziałem, wkładając w niego palce.

—  Kurwa, uprzedzaj. — Zasyczał i uderzył czołem o moje ramię. — Blizny to  jedyne, co uświadamia mi, że jeszcze żyję, wiesz? — wymamrotał cicho.

— Żyjesz... i to jak — powiedziałem, ruszając ręką. Biedaczek...

—  Cóż, po niektórych lekach nawet nie jestem świadomy, jak mam na imię albo gdzie jestem. Jedyne, co wtedy mam w głowie to te cholerne głosy, które wspominają najgorsze okresy w moim życiu i przyciągają wspomnienia. — Odchylił delikatnie głowę w tył.

— Będę szukał na to lekarstwa, nie możesz się tak męczyć — powiedziałem, całując go w szyję i dołożyłem kolejny palec.

— Harry, te lekarstwa stąd dają tyle, co nic. Są to najtańsze proszki. — Westchnął cicho.

— Pomogę ci z nimi, obiecuję — szepnąłem i już to wiedziałem. Zakochiwałem się w nim. Cholera.

— Możesz próbować. — Uśmiechnął się lekko.

— Daj znać, kochanie, jak będziesz gotowy — odparłem, biorąc drugą rękę i zacząłem jeździć po swojej męskości.

—  Ja to chcę robić. — Uderzył w moją dłoń i zastąpił ją swoją, robiąc to z  niezwykle wspaniałą wprawą. Myślałem, że wrzasnę przez to, jak dobrze  to robił.

— Louis, lepiej, byś był gotowy, bo ja zaraz nie wytrzymam i rzucę się na ciebie — warknąłem.

— Trzeci, panie Styles. — Mrugnął do mnie, więc dodałem trzeciego palca.

— Lewis... — Syknąłem, gdy nacisnął na moją szczelinę.

— No co Hazz? Podoba ci się? — Pogłaskał główkę kciukiem.

— Louis, kurwa... Nie drocz się — warknąłem, dając mu klapsa.

— Ej! — Pisnął i złapał za moją dłoń, ledwie obejmując mój nadgarstek.

— Mam nadzieję, że już gotowy jesteś — mruknąłem, wyjmując palce z niego i nałożyłem prezerwatywę.

— Potrzebujemy tego? — Wskazał na zabezpieczenie i odrobinę się zarumienił. Co mam kurwa powiedzieć? Że boję się, że mnie zarazi?

— Twoja mama kazała nam się zabezpieczać. — Przygryzłem wargę, patrząc na niego.

—  Harry, znowu? — Jęknął z obrzydzeniem i uderzył moją pierś. Plus dwadzieścia punktów dla Harry'ego za zmianę tematu po mistrzowsku! Czasami takie wypady dobrze służyły. Nie mogłem mu wiedzieć prawdy, co  do tego.

— Już możesz, ale powoli. Mamy lubrykant? — Zamruczał.

— Już posmarowałem nim siebie — powiedziałem, przyciągając go do siebie.

—  Niech ci będzie. — Uniósł się na moich kolanach i naprowadził moją  męskość na swoje wejście. Powoli się opuścił. Zamruczałem cicho, gdy zacząłem czuć go wokół siebie. Mój Boże, jaki on ciasny.

— Lubię to uczucie z tobą. — Zamruczał i usiadł grzecznie na mojej męskości. Przyzwyczajał się do rozciągania.

— Jakie? — zapytałem, kładąc dłoń na jego pośladek i pogłaskał go po nim.

— Seks jest przyjemny. Jesteś pierwszym, z którym mam przyjemność przy tym. — Zarumienił się po uszy.

—  Widzisz skarbie? Jak będziesz mógł, to zaczynaj — powiedziałem, kładąc drugą dłoń na jego tyłku. Odczekał dłuższą chwilę, niecierpliwiąc mnie tym samym, więc niepewnie się poruszyłem, powodując tym u niego wysoki pisk.

— Przepraszam, przepraszam, przepraszam. — Zacząłem całować jego buzię, a on przytrzymał moją głowę.

—  Zrób to jeszcze raz, błagam. — Zastękał, wplątując palce w moje włosy i  przycisnął swoje usta do moich. Kiwnąłem głową, powtarzając swój ruch. Taki ciasny i tylko mój — pomyślałem, patrząc na niego. Jęknął wysokim  głosem i docisnął się do mnie bardziej, praktycznie powalając mnie na  chłodną podłogę.

— Ktoś tu jest spragniony. — Zaśmiałem się, przygryzając wargę i klepnąłem go w pośladek.

—  Zawsze przy tobie jestem spragniony. — Zamruczał i zaczął powoli podskakiwać na mojej męskości Uśmiechnąłem się szeroko, odchylając głowę do tyłu. Oczywiście pomagałem mu rękoma. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie nagłe szumienie krótkofalówki.

— Alarm, Harry. Dupek nadchodzi. Kontroluje izolatki. Jest na samym początku sektora. Macie  jakieś dziesięć minut na ogarnięcie się. Zayn go zatrzyma, bo znając ciebie, to pewnie siedzicie sobie tam. — No ja pierdolę.

— Cholera... Louis, podnoś się — powiedziałem, podnosząc go, kiedy był prawie u szczytu. Chyba był, tak wyglądał.

—  Dlaczego teraz?! — Zapiszczał i zerwał się, aby szybko wcisnąć się w kombinezon. Zaczął sprzątać pomieszczenie, chowając wszystko swoje rzeczy do skrytki w materacu łóżka.

— Co z tym robimy? — Wskazał na porozwalane deski.

—  Jesteś dobrym aktorem, udawaj siebie po ataku. — Zaklaskałem i sam się ubrałem, zbierając swoje rzeczy i schowałem gumki za pasek. Zaraz po tym usiadłem na krześle i udawałem znudzonego, gdy Louis wymuszał w sobie płacz i leżał przodem do ściany. Idealnie w momencie, gdy otworzyły się  drzwi, zaczął drżeć ze strachu przed kontrolą, co wyglądało, jakby był  roztrzęsiony.

— Witajcie panowie. Sprawdzamy, czy wszystko u was  w porządku, ale widzę, że spory tutaj burdel. — Peter wraz z dwoma  przydupasami rozejrzeli się po pomieszczeniu.

— Tomlinson właśnie miał atak. Teraz jest na lekach, więc się wycisza — skłamałem płynnie, a Hertrude skinął głową do jednego z mężczyzn, który szarpnął szatynem w górę.

—  W takim razie zabierzemy go na terapię, która powinna go trochę  opamiętać, by nie niszczył swojej celi. — Złapali go we dwoje i  wyprowadzili. Słyszałem długo jego przerażone wrzaski sprzeciwu, gdy Peter zatrzymał się w otwartych drzwiach.

— Znajdź sobie kogoś, kto to posprząta Harry. — I po tym wyszedł. Zostałem sam z ogromnym  poczuciem winy, strachem i niepokojem.

Teraz pytanie, co oni mu takiego zrobią? Ta terapia nie brzmiała dobrze.

ᴅᴀɴɢᴇʀᴏᴜsʟʏ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz