Haiku 5.

149 36 11
                                    

Miłość w wieczności
Szeptałeś mi do ucha
Wieczność w miłości  

  🌹

Zielone kępki trawy przebijały się przez połacie śniegu na początku kwietnia.

Schowałam to torebki paczkę zielonych Marlboro. Słońce chyliło się ku zachodowi, a nastolatkowie wylegli na ulice. Zaprosiłeś mnie do siebie, a ja musiałam wypalić dwa papierosy, aby podjąć decyzję. Może przy trzecim zmądrzałabym? Poddałam się zwykłej ciekawości i uczuciu do Ciebie.

Twoje mieszkanie było wyjątkowo czyste. Zbyt czyste, jak na zwykłego człowieka.

– Chcesz wina? – zapytałeś od razu.

Ledwie udało mi się zdjąć zieloną kurtkę. Pokiwałam głową i już po chwili czułam cierpki smak na języku. Usiedliśmy razem na zielonej kanapie. Opowiadałeś mi przygotowaniach do sezonu, o nieustannych treningach i kilku dniach, kiedy możesz pozwolić sobie na więcej.

– Słuchasz mnie? – Pstrykałeś mi palcami przed oczami.

– Przepraszam, zamyśliłam się. – Otworzyłam szerzej oczy.

– Coś się dzieje?

Wydawałeś się taki... zaniepokojony i zainteresowany. Chyba nigdy już nie widziałam tego w Twoich oczach. Przez chwilę pojawiła się w nich iskierka, która je rozjaśniła, czyniąc Twoje oczy najpiękniejszymi na świecie. Takie spokojne i pogodne, a z drugiej strony zmartwione i przejęte.

– Nie – skłamałam

Co miałam Ci powiedzieć? Że cały świat obrócił się przeciwko mnie? Że boję się spełniać marzenia? Że nie wiem, co dokładnie czuję i jestem zmieszana? Że mam konflikt z mamą i nie odwiedziłam domu od kilku miesięcy?

– Wiesz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć? – Chwyciłeś moją dłoń i czule pocałowałeś.

– Tak, wiem, Robert. Dziękuję Ci.

– Za co? – Zmarszczyłeś brwi.

– Za wszystko. – Uśmiechnęłam się. – To co mówiłeś o trenerze?

Uśmiechnąłeś się i powtórzyłeś opowieść o Alexandrze. Słuchałam Cię i wpatrywałam się w ślad wina na Twoich ustach. Były czerwone jak moje w dniu, kiedy się poznaliśmy. Przypominały kolor nieba o zachodzie słońca, maków na polu i krwi, sączącej się ze świeżej rany. Z rany ze złamanego serca. Nie wiem, kiedy przestałeś mówić. Uniosłam dłoń i kciukiem przesunęłam po Twoich wargach. Przyglądałeś mi się uważnie, a czas zatrzymał się. Wydawało mi się, że tamta chwila trwała wiecznie. My, na zielonej kanapie, Ty, z kolorem wina na ustach, i ja.

Wydawałam się taka wyblakła w porównaniu ze wszystkim, co nas otaczało. Jak mogłeś na mnie zwrócić uwagę? Przecież byłam rozmytą plamą bez kolorów, a Ty byłeś wszystkimi odcieniami naraz.

– Kocham cię – powiedziałeś.

Zamrugałam, wracając do rzeczywistości. Oznajmiłeś to z taką lekkością, jakbyś mówił o pogodzie. Jak te dwa słowa brzmią pusto z perspektywy czasu. Zastanawiam się, ile czasu zajęło Ci nauczenie się udawania uczuć. Kiedy zacząłeś traktować to wyznanie, jak najzwyklejsze słowa na świecie? I dlaczego tak zrobiłeś? Czy nie wiesz, że słowa mają moc? Szczególnie słowa związane z uczuciami, które wiążą niewidzialną liną dwa serca i dwie dusze.

– Ja ciebie też – odpowiedziałam, bo wymagała tego sytuacja.

Co by się stało, gdybym nic nie powiedziała? Gdybym pokiwała głową, nie godząc się na oddanie Ci serca?

Nachyliłeś się do pocałunku. Na początku wszystko było delikatne i romantyczne. Oddawałam każdy pocałunek, a Ty nie przestawałeś, napawając się każdym. Potem przeniosłeś swoje dłonie na moje nogi. Pocałunki stały się odważniejsze i pewniejsze. Popatrzyłeś mi w oczy, nie musząc wypowiadać tego na głos. Delikatnie pokiwałam głową, godząc się na wszystko.

Ile bym teraz dała, aby spędzić samotnie tę noc.

  🌹 

Muzyka: Edith Piaf - Milord

Haiku [Robert Johansson] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz