Traktowałam Cię
Jak powietrze - bez niego
Nie da się przeżyć🌹
Czarny motocykl ponownie przemknął po ulicy. Wpatrywałam się w czarną jezdnię, oświetloną jedynie kilkoma lampami. Wiatr wślizgiwał się pod materiał cienkiej koszulki, owiewając moje ciało i powodując gęsią skórkę.
Tego wieczoru znowu nie wróciłeś na czas. Północ była coraz bliżej. Przez ciemne, ciężkie od deszczu chmury nie przebijała się żadne gwiazda. A może właśnie wtedy, pojawiła się spadająca gwiazda? Może mogłabym ją o coś poprosić? A Ty? Czy też miałbyś jakieś życzenie?
Usłyszałam dzwonek domofonu. Czyli wróciłeś...
Nie próbowałam się wtedy zamaskować. Udać, że nie widzę. Wydaje mi się, że na początku udało mi się Ciebie nabrać, prawda? Wtedy, kiedy zamykałam szybko oczy, gdy Ty wchodziłeś do pokoju albo, gdy pokazywałam na książkę, która miała być powodem mojej bezsenności.
Ale potem bezwstydnie wpatrywałam się w ślady szminki na Twoich ustach i koszuli. Zaciągałam się zapachem jaśminu, żałując używania różanych perfum.
Drzwi mieszkania powoli otworzyły się, a Ty wszedłeś do środka na palcach.
– Jesteś już? – Udałam zdziwioną, choć czułam, że z mojego serca odpada i znika kolejny element.
– Tak, były korki. – Zawiesiłeś kurtkę na wieszaku i schyliłeś się, by rozsznurować buty. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile ludzi pojawia się na ulicach wieczorem.
Pokiwałam głową, nie wiedząc, co powiedzieć. Unikałeś ze mną kontaktu wzrokowego, a ja próbowałam zmusić Cię do podniesienia wzroku z ziemi. Ty z uporem ściągałeś buty, traktując je ze zadziwiającą troską.
– Przeczytałaś już Hamleta? – Nadal lustrowałeś podłogę.
– Tak. – Przyglądałam się, co zmieniło się od ostatniego razu, kiedy Cię widziałam.
– I co? – Twoje włosy były nienagannie ułożone. Tak, jak nigdy nie są, nawet po godzinie, którą spędzasz na układaniu ich.
– Nie musieli wszyscy umierać.
Zaśmiałeś się i w końcu odłożyłeś buty. Wyprostowałeś się, a Twoja koszulka była jeszcze bardziej zmięta niż zwykle.
– Nie wszyscy umierają. Przecież Horacy i...
– Umiera Hamlet – przerwałam Ci. – Jedyna interesująca postać, której można poświęcić chwilę uwagi.
Podniosłeś wzrok i przewiercałeś mnie na wylot.
– Na nikogo nie warto już poświęcić uwagi? – zapytałeś, a kąciki Twoich ust podniosły się ku górze. – Nie sądzisz, że w życiu ważne jest posiadanie wielu osób godnych uwagi?
– Myślę, że najgorsze, a zarazem najłatwiejsze jest złapanie się jednej osoby, która stanie się dla nas całym światem. Zapominamy o innych, o wiele ważniejszych i skupiamy się na tej jednej jedynej. Łamiemy swoje zasady, porzucamy wszelkie zainteresowania, hobby i staramy się, aby ta osoba nie znalazła w nas jakiegokolwiek błędu. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ta druga osoba też ma wady, ale ubieramy różowe okulary. I wiesz co? – Słowa uwięzły mi w gardle, a w oczach pojawiły się łzy. – Wtedy czujemy się totalny gównem, niezdatnym do życia w społeczeństwie.
Zduszam szloch i zakrywam oczy dłonią.
– Przepraszam. – Przeszłam obok Ciebie i wybiegłam na zewnątrz.
Błyskawica rozdarła niebo na pół, a zimne krople ochłodziły moją rozgrzaną skórę. W oddali rozległ się ponownie grzmot i całe miasto ucichło. Zwierzęta uciekły do lasów, a ludzie zamknęli się w swoich domach. Spacerowałam ulicami Lillehammer, nie zważając uwagi na przemoczone ubrania. Duchota ustąpiła miejsca świeżemu powietrzu. Stałam w strugach deszczu. Czułam, jak mój umysł oczyszczał się, a myśli przestały galopować. Wtedy, zdałam sobie sprawę, że mówiłam o sobie. Że jestem od Ciebie uzależniona. Że chcę przestać, ale nie potrafię.
Ile bym teraz dała, aby nigdy nie musieć wracać do Twojego mieszkania.
🌹
Muzyka: Shawn Mendes - Patience
CZYTASZ
Haiku [Robert Johansson] ✔️
FanfictionDałam Ci kredyt Zaufania, ale Ty Nie spłacałeś rat Opowieść o chwilach, które pojawiają się pod zamkniętymi powiekami. O tym, że nie zawsze warto walczyć, a jeśli już trzeba, to do pewnego momentu. O tym, że miłość ma wiele barw, a różowe okulary r...