Rozdział 2

1.2K 65 0
                                    

Czkawka rozkoszował spokojem, nie robić nic oprócz leżenia i wsłuchiwania się w panującą do około ciszę czasem przerywaną szumem wiatru czy śpiewem ptaków. Gdy nagle Szczerbatek uniósł swoją głowę, przy tym cicho pomrukując. Zwróciło to uwagę chłopaka który od razu spojrzał się w kierunku smoka zaciekawiony.

- Coś się stało mordko? – Zapytał na co smok odpowiedział jedynie wskazując konkretny kierunek. Czkawka już wiedział, gdzieś tam jest albo ranny smok potrzebujący pomocy, albo ktoś niezapowiedziany przypłynął na ich wyspę. Wstał zaraz podchodząc po swoją torbę na wszelki wypadek gdyby okazało się, że to tylko ranny smok. Przerzucił ją sobie przez ramie od razu wskakując na Szczerbatka, który od razu wybiegł z jaskini wzbijając się w powietrze zabierając chłopaka na klif.

- Słyszałeś coś tutaj? – Spytał spoglądając w dół klifu dalej siedząc na grzbiecie smoka. W dole była skalna półka z niewielkich rozmiarów jaskinia w której były by w stanie pomieścić się dwa duże smoki. Z góry Czkawka zauważył tam siedzącego jednego smoka. Jak się spodziewał, smok musi być ranny.

- Szczerbatek, zleć tam ostrożnie – Powiedział chłopak na co smok zleciał w dół i wylądował na wyrastającej półce skalnej. Czkawka zsiadł ostrożnie wchodząc do środka jaskini. Teraz dopiero był w stanie zauważyć, że w środku była smoczyca, śmiertnika zębacza, która potrzebuje pomocy.

Wyciągnął przed siebie dłoń robiąc powolne kroki w jej stronę, aby nie uznała jego za zagrożenie. Gdy tylko zaczęła warczeć chłopak odwrócił wzrok i zaraz poczuł jej łuski pod swoimi palcami. Jak tylko był pewien, że mu zaufała ostrożnie dalej będąc w zasięgu jej wzroku zbliżył się do jej skrzydła, gdzie znów usłyszał warczenie smoka.

- hej, nie mam zamiaru cię skrzywdzić, jestem by ci pomoc – Powiedział unosząc ręce w górę. Szczerbatek spojrzał się na ich oboje zaraz mrucząc, jakby mówił coś smoczycy. Zrobiła się wtedy spokojniejsza i dała mu się zbliżyć do jej rannego skrzydła. Czkawka wyciągnął wszystkie potrzebne rzeczy z torby, w których były między innymi miska i pare roślinek które do niej wrzucił. Podszedł do swojego przyjaciela, który plunął do środka, a następnie wymieszał wszystko razem ucierając przy tym rośliny.

Następnie z torby wyciągnął szmatkę którą nasączyć w mieszaninie, zaraz używając jej aby delikatnie natrzeć jej zranione miejsce. Podszedł do szczerbatka aby z niewielkiej torby przy siodle wyciągnąć także linę i pare ziół którymi jeszcze obwiązał ranne miejsce.

- Nie odlecisz stąd a szybko – Powiedział nagle słysząc za sobą głośny szum. Odwrócił się tylko by zobaczyć, że rozpętała się nagle ogromna ulewa. Westchnął tylko gładząc teraz szczerbatka po mordce.

- Widzę, że my tez prędko stad nie odlecimy – Dodał zaraz zasiadając przy jednej z ścian. Szczerbatek wybrał sobie jeden kąt w którym się tylko wygodnie ułożył. Chłopak uśmiechnął się w stronę smoka zaraz kierując swój wzrok na padający aktualnie deszcz. W pewnym momencie w końcu jednak zrobiło się zimno, wiec wstał i podszedł do Szczerbatka zasiadając obok niego i opierając się o jego bok.

Smoczyca przypatrywała się im z daleka, leżąc w drugim kącie jaskini. Chłopak, był w sumie ciekaw jak smoczyca zrobiła sobie taką ranę, a co dopiero znalazła się w tej jaskini, nie łatwo tu jednak wejść.

W końcu ułożył się wygodniej dalej opierając się o Szczerbatka dość szybko zasypiając, a raczej tak mu się wydawało.

Wszystko się kiedyś kończy ... a może i nie ... [JWS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz