Klikałem namiętnie w ekran telefonu, zawzięcie ignorując towarzystwo pozostałych osób. Zęby błyskały w niespodziewanych uśmiechach które posyłałem do urządzenia. Ignorowałem spojrzenia kolegów, których wzrok dobitnie mówił, że jest ze mną coś nie tak. Cóż, ich problem.
[Przystojny Plebs]: no i powiedziałem jej co myślę. a ona wtedy strzeliła mi z liścia. co to za życie?
Zarechotałem, położyłem się plecami na trawie, wyciągnąłem ręce z telefon w górę i zacząłem odpisywać.
[Czekolada Wedel]: Jezu, jesteś okropny. Zapłacę ci za leczenie. Wiem, że nie pomoże, ale może Cię zamkną w psychiatryku, przydałoby ci się kilka takich lat w kaftaniku
Nie poczułem jak ktoś kładzie się obok mnie, spogląda na moje wiadomości. Byłem zbyt zainteresowany tym, co się dzieje na malutkim ekraniku, miałem w dupie to, czy ktoś to czyta czy nie. Mogę pisać co chcę i z kim chcę.
[Przystojny Plebs]: hm, z chęcią pojadę, ale z tobą. najlepiej wyjedźmy na jakieś zadupie, gdzie będę mógł cię macać bez ograniczeń i świadków. no chyba że cię to jara, ja nie wnikam
Zaśmiałem się, ale zamarłem gdy poczułem jak ktoś wtula się w moje ramię, włosy połaskotały mnie w nos i szyję. Spojrzałem w bok, zobaczyłem swoją dziewczynę. Marszczyła brwi, spoglądając w mój telefon. Odruchowo go wygasiłem i przytuliłem do piersi. Moje dziecko, wypierdalać.
– Z kim pisałeś? – zapytała Lucy, zatrzepotała rzęsami, uśmiechnęła się. Wzruszyłem ramionami, odwróciłem wzrok w bok.
– Kolega, dzielił się ze mną swoim doświadczeniem z koleżankami – uśmiechnąłem się szeroko na wspomnienie jego wiadomości. Boże, debil.
– Ale wiesz, odkąd przyszliśmy do parku cały czas siedzisz z telefonem, nawet ze mną nie porozmawiasz? – spojrzałem na nią wymownie, ta westchnęła, oparła się o mnie – zresztą, te wiadomości nie wyglądały na takie, jakie wymieniają koledzy – wskazała, a ja wzruszyłem ramionami.
– Debilem się trzeba urodzić – spojrzałem na wibrujący telefon – on się urodził.
Zignorowałem westchnięcie dziewczyny, odblokowałem telefon i odczytałem dwie wiadomości.
[Przystojny Plebs]: halo, kociaku, gdzieżeś spieprzył, nie odpisujesz od dobrych dwóch minut
[Przystojny Plebs]: zadzwoniłem na pogotowie, już jadą cię szukać
[Czekolada Wedel]: głupszy już nie będziesz, racja?
[Przystojny Plebs]: i tak mnie kochasz
Serducho zabiło mi szybciej, twarz spąsowiała, zaśmiałem się nerwowo. Lucy zaczęła mruczeć, wodzić palcami po mojej koszulce. O chuj jej chodzi, jak jej zimno i chce bluzę niech mówi, a nie gra w podchody.
[Czekolada Wedel]: ktoś musi, kto by to robił za mnie? osobiście wolałbym nie, fuj
[Przystojny Plebs]: haha, jeszcze zmienisz zdanie i wiesz co?
[Przystojny Plebs]; jeszcze za mną zatęsknisz!
Zaśmiałem się i wyśmiałem go, Lucy zaczęła bawić się moimi włosami. Odsunąłem się, spojrzałem na nią z typowym bitch face.
– Ejże, hola, czego chcesz? – dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona – no co się lampisz jak ciele na malowane wrota? Co chcesz?
Założyła ręce na piersi, wydęła pomalowane pastelowo-różową szminką usta.
– Masz dziewczyn, wiesz? – warknęła – Mógłbyś czasem mnie przytulić, powiedzieć, że ładnie wyglądam!
Zlustrowałem ją od góry do dołu.
– Nie wyglądasz ładnie, mam kłamać? A podobno laski lubią szczere związki – zamilkła, ale ja dalej kontynuowałem swój monolog – no ale racja, gdyby wam zależało na szczerych związkach nie nakładałybyście na siebie tapety. Okłamujecie nasze oczy. Kładziesz się spać z laską dziesięć na dziesięć, a wstajesz obok worka ziemniaków.
Przerwałem, gdy Lucy strzeliła mi z liścia i poleciał kij wie gdzie. Spojrzenia kolegów spoczęły na mojej osobie. Wzruszyłem ramionami, wstałem, odblokowałem telefon, wybrałem numer Edena.
– Hm? Wiadomości Ci nie starczają, kochaniutki? – zadrżałem mimowolnie na dźwięki jego niskiego głosu. Prychnąłem mimo to z gracją słonia w składzie porcelany.
– Nie uwierzysz co się właśnie stało! – zacząłem mu opowiadać o tym co się przed chwilą stało, co chłopak skwitował albo śmiechem, albo krótkimi komentarzami. – No bądźże poważny ciołku głupi!
– A podobno to ja jestem debilem w relacjach damsko-męskich. – prychnąłem do telefonu, kopnąłem najbliższy kamyk. – Ale wiesz, skoro nie idzie nam obu z kobietami, to może znaczyć tylko jedno.
Zatrzymałem się, spojrzałem na widoki z górki na której stałem. Nic ciekawego, plac zabaw i bachorki na zabawkach. Powiadam, nudy.
– To znaczy? Typie, nie czytam ludziom w myślach, przynajmniej nie na odległość!
– To znaczy, że powinniśmy spróbować z facetami – o kurde, nogi się pode mną ugięły, upadłem na kolana. Zachichotałem nerwowo, przeczesałem włosy, zamknąłem oczy, poczułem zapach cytrusów, gdy wyobraziłem sobie białowłosego obok siebie...
Czy ja właśnie skojarzyłem zapach cytryn z Edenem? I kij, jak się spotkamy zmuszę go, żeby sobie w takim szamponie wymył czerep, żeby nie zawiódł moich niskich oczekiwań.
– To naj-zaje-bistszy pomysły o jakim słyszałem – zarechotałem, opadłem plecami na ziemię. – To kiedy dostanę swój striptiz? Mam nadzieję na gorące widoczki.
Eden się zaśmiał, a moje serce zabiło w jego rytm.
– Na początek dostaniesz striptiz dla ubogich, potem się zobaczy.
Podniosłem się na łokciach zaintrygowany.
– Dla ubogich?
Cisza w słuchawce.
– Zdejmę aż skarpetkę. Wyobrażasz to sobie? S-K-A-R-P-E-T-K-Ę!
Zarechotałem, łzy rozbawienia w końcu wypłynęły z moich oczu. Boże, co za debil.
Cóż, uroczy debil.
Nagle zapadła między nami cisza, ale taka przyjemna. Wiecie, ptaszki ćwierkają u mnie, u niego drze się matka, normalnie bajka.
– Hej, wiesz co? – mruknąłem cicho, zacząłem bawić się sznurówkami butów.
– Hm? Dla ciebie wszystko~ – uśmiechnąłem się.
– Spotkajmy się. Tak w realu. – zapadła cisza, moje serce wybijało nierówny rytm, obijało się boleśnie o żebra, widziałem kątem oka biegnącą w moją stronę Corę.
– Jutro jestem cały twój – usłyszałem, poczułem ciepło rozlewające się od serca po całym ciele, uśmiechnąłem szeroko.
Na chuj mi dziewczyna, skoro mam tego uroczego debila?
CZYTASZ
Więcej niż Gra [yaoi]
Ficção AdolescenteHandsomePrince wysłał zaproszenie do drużyny. Akceptuj/Odrzuć To nie miało prawa potoczyć się tym torem. Nikt nie mógł przewidzieć, jakie zakończenie ma dla nich owa historia. Zły koniec to nie było coś, czego się spodziewali. Ale nawet gdyby wiedzi...