[ s i x ]

85 18 4
                                    

     Klikałem namiętnie w ekran telefonu, zawzięcie ignorując towarzystwo pozostałych osób. Zęby błyskały w niespodziewanych uśmiechach które posyłałem do urządzenia. Ignorowałem spojrzenia kolegów, których wzrok dobitnie mówił, że jest ze mną coś nie tak. Cóż, ich problem.

     [Przystojny Plebs]: no i powiedziałem jej co myślę. a ona wtedy strzeliła mi z liścia. co to za życie?

     Zarechotałem, położyłem się plecami na trawie, wyciągnąłem ręce z telefon w górę i zacząłem odpisywać.

     [Czekolada Wedel]: Jezu, jesteś okropny. Zapłacę ci za leczenie. Wiem, że nie pomoże, ale może Cię zamkną w psychiatryku, przydałoby ci się kilka takich lat w kaftaniku

     Nie poczułem jak ktoś kładzie się obok mnie, spogląda na moje wiadomości. Byłem zbyt zainteresowany tym, co się dzieje na malutkim ekraniku, miałem w dupie to, czy ktoś to czyta czy nie. Mogę pisać co chcę i z kim chcę.

     [Przystojny Plebs]: hm, z chęcią pojadę, ale z tobą. najlepiej wyjedźmy na jakieś zadupie, gdzie będę mógł cię macać bez ograniczeń i świadków. no chyba że cię to jara, ja nie wnikam

     Zaśmiałem się, ale zamarłem gdy poczułem jak ktoś wtula się w moje ramię, włosy połaskotały mnie w nos i szyję. Spojrzałem w bok, zobaczyłem swoją dziewczynę. Marszczyła brwi, spoglądając w mój telefon. Odruchowo go wygasiłem i przytuliłem do piersi. Moje dziecko, wypierdalać.

     –  Z kim pisałeś? – zapytała Lucy, zatrzepotała rzęsami, uśmiechnęła się. Wzruszyłem ramionami, odwróciłem wzrok w bok.

     – Kolega, dzielił się ze mną swoim doświadczeniem z koleżankami – uśmiechnąłem się szeroko na wspomnienie jego wiadomości. Boże, debil.

     – Ale wiesz, odkąd przyszliśmy do parku cały czas siedzisz z telefonem, nawet ze mną nie porozmawiasz? – spojrzałem na nią wymownie, ta westchnęła, oparła się o mnie – zresztą, te wiadomości nie wyglądały na takie, jakie wymieniają koledzy – wskazała, a ja wzruszyłem ramionami.

     – Debilem się trzeba urodzić – spojrzałem na wibrujący telefon – on się urodził. 

     Zignorowałem westchnięcie dziewczyny, odblokowałem telefon i odczytałem dwie wiadomości.

     [Przystojny Plebs]: halo, kociaku, gdzieżeś spieprzył, nie odpisujesz od dobrych dwóch minut

     [Przystojny Plebs]: zadzwoniłem na pogotowie, już jadą cię szukać

     [Czekolada Wedel]: głupszy już nie będziesz, racja?

     [Przystojny Plebs]: i tak mnie kochasz

     Serducho zabiło mi szybciej, twarz spąsowiała, zaśmiałem się nerwowo. Lucy zaczęła mruczeć, wodzić palcami po mojej koszulce. O chuj jej chodzi, jak jej zimno i chce bluzę niech mówi, a nie gra w podchody.

     [Czekolada Wedel]: ktoś musi, kto by to robił za mnie? osobiście wolałbym nie, fuj

     [Przystojny Plebs]: haha, jeszcze zmienisz zdanie i wiesz co?

     [Przystojny Plebs]; jeszcze za mną zatęsknisz!

     Zaśmiałem się i wyśmiałem go, Lucy zaczęła bawić się moimi włosami. Odsunąłem się, spojrzałem na nią z typowym bitch face.

     – Ejże, hola, czego chcesz? – dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona – no co się lampisz jak ciele na malowane wrota? Co chcesz?

     Założyła ręce na piersi, wydęła pomalowane pastelowo-różową szminką usta.

     – Masz dziewczyn, wiesz? – warknęła – Mógłbyś czasem mnie przytulić, powiedzieć, że ładnie wyglądam!

     Zlustrowałem ją od góry do dołu.

    – Nie wyglądasz ładnie, mam kłamać? A podobno laski lubią szczere związki – zamilkła, ale ja dalej kontynuowałem swój monolog – no ale racja, gdyby wam zależało na szczerych związkach nie nakładałybyście na siebie tapety. Okłamujecie nasze oczy. Kładziesz się spać z laską dziesięć na dziesięć, a wstajesz obok worka ziemniaków.  

     Przerwałem, gdy Lucy strzeliła mi z liścia i poleciał kij wie gdzie. Spojrzenia kolegów spoczęły na mojej osobie. Wzruszyłem ramionami, wstałem, odblokowałem telefon, wybrałem numer Edena.

     – Hm? Wiadomości Ci nie starczają, kochaniutki? – zadrżałem mimowolnie na dźwięki jego niskiego głosu. Prychnąłem mimo to z gracją słonia w składzie porcelany.

     – Nie uwierzysz co się właśnie stało! – zacząłem mu opowiadać o tym co się przed chwilą stało, co chłopak skwitował albo śmiechem, albo krótkimi komentarzami. – No bądźże poważny ciołku głupi!

     – A podobno to ja jestem debilem w relacjach damsko-męskich. – prychnąłem do telefonu, kopnąłem najbliższy kamyk. – Ale wiesz, skoro nie idzie nam obu z kobietami, to może znaczyć tylko jedno.

     Zatrzymałem się, spojrzałem na widoki z górki na której stałem. Nic ciekawego, plac zabaw i bachorki na zabawkach. Powiadam, nudy.

     – To znaczy? Typie, nie czytam ludziom w myślach, przynajmniej nie na odległość!

     – To znaczy, że powinniśmy spróbować z facetami – o kurde, nogi się pode mną ugięły, upadłem na kolana. Zachichotałem nerwowo, przeczesałem włosy, zamknąłem oczy, poczułem zapach cytrusów, gdy wyobraziłem sobie białowłosego obok siebie...

      Czy ja właśnie skojarzyłem zapach cytryn z Edenem? I kij, jak się spotkamy zmuszę go, żeby sobie w takim szamponie wymył czerep, żeby nie zawiódł moich niskich oczekiwań.

     – To naj-zaje-bistszy pomysły o jakim słyszałem – zarechotałem, opadłem plecami na ziemię. – To kiedy dostanę swój striptiz? Mam nadzieję na gorące widoczki.

     Eden się zaśmiał, a moje serce zabiło w jego rytm.

     – Na początek dostaniesz striptiz dla ubogich, potem się zobaczy.

     Podniosłem się na łokciach zaintrygowany.

     – Dla ubogich?

     Cisza w słuchawce.

     – Zdejmę aż skarpetkę. Wyobrażasz to sobie? S-K-A-R-P-E-T-K-Ę!

     Zarechotałem, łzy rozbawienia w końcu wypłynęły z moich oczu. Boże, co za debil.

     Cóż, uroczy debil.

     Nagle zapadła między nami cisza, ale taka przyjemna. Wiecie, ptaszki ćwierkają u mnie, u niego drze się matka, normalnie bajka.

     – Hej, wiesz co? – mruknąłem cicho, zacząłem bawić się sznurówkami butów.

    – Hm? Dla ciebie wszystko~ – uśmiechnąłem się.

     – Spotkajmy się. Tak w realu. – zapadła cisza, moje serce wybijało nierówny rytm, obijało się boleśnie o żebra, widziałem kątem oka biegnącą w moją stronę Corę.

     – Jutro jestem cały twój – usłyszałem, poczułem ciepło rozlewające się od serca po całym ciele, uśmiechnąłem szeroko.

     Na chuj mi dziewczyna, skoro mam tego uroczego debila?

Więcej niż Gra [yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz