1|Ten czas

1.5K 56 2
                                    

Ciężki kaszel rozniósł się po wielkim salonie, nagłaśniającym się echem.

- Panie, może zamknąć okno? - zapytał Krystian, nachylając się nad fotelem, zajmowanym przez starszego mężczyznę.
- Przestań. Ledwo kaszlnąłem raz, a ty już robisz dramat. - pokręcił głową z dezaprobatą, chwytając dwoma palcami u nasady nosa i przymknął powieki, pozwalając odpocząć zmęczonym, ślepnącym oczom.
- Martwię się o Pana, proszę nie mieć mi tego za złe. - przyłożył dłoń, ubraną w białą rękawiczkę, do klatki piersiowej i pochylił się delikatnie nad nim, wyciągając aksamitną, jedwabną chusteczkę, ze złotymi zdobieniami i inicjałami.

Starzec sięgnął po chusteczkę i wytarł nią spocone czoło i policzki, a następnie kark. Ułożył ją rozłożoną pełną powierzchnią na twarzy i oparł wygodnie głowę, o czerwony zagłówek fotela, wtopiła się w miękkie, zamszowe, pikowane obicie. Odetchnął mozolnie i ułożył się wygodnie na siedzisku, relaksując się przy blasku kominka, z szumem leniwego deszczu, odbijającego się o wielkie okna rezydencji. Mrok, ogarniający pokój pogłębiał się z każdą minutą, wzmacniając tym żarzącą się łunę paleniska. Dokładnie budował cień na chustce, rysujący ostre kontury jego pomarszczonej twarzy. W pewnym momencie wybrzuszenie, pojawiające się co parę sekund na jego ustach, pod wpływem wydychiwanego powietrza, przestało rosnąć i opadło powoli i przestało się unosić. Jego ciało nie wykonywało żadnych ruchów, a klatka piersiowa trwała w kamiennym bezruchu. Krystian zamarł ze strachu. Drżącą dłoń delikatnie położył na jego barku, zatrzasnął nim lekko.

- Sir? - zapytał, łamiącym się głosem, nasilając powoli potrząsanie mężczyzną. Nie reagował na jego próby. - Sir! - wykrzyknął ponownie.

Starzec wzdrygnął się, a chustka zsunęła się na kolana. Rozejrzał się, zdezorientowany. Zwrócił wzrok na okno, przez które przebijał się nocny krajobraz. Wsłuchał się w głuchy stukot okien i uspokoił się powoli.

- Chyba nadszedł już ten czas. - oznajmił lokaj, zabierając chusteczkę z jego nóg, schował ją do wnętrznej kieszeni granatowej marynarki.
- Bredzisz. - machnął na niego ręką i podniósł się z dużym trudem, trzymając się podłokietników. Jego ramiona drżały po całej długości. - Podaj mi laskę. - wymamrotał, patrząc na swego sługę kątem oka.

Mężczyzna od razu sięgnął po długą, czarną laskę, wykonaną z twardego tworzywa, u szczytu zakończona ogromnym, szklanym diamentem, umocowanym srebrną obręczą, która zdobiona była wzorami roślinnego bluszczu, porostów i kwiatów. Miały niezwykle szczegółowe delate, a w niektórych miejscach znajdowały się cyrkonie. Podał ją starcu, który prędko przełożył dłoń na głowicę laski i oparł na niej większy ciężar ciała. Drewno zatrzeszczało. Po chwili w pełni wyprostowany mężczyzna spojrzał z dumą na swojego kompana. Rozciągnął pomarszczony uśmiech na twarzy i palcem poprawił swe siwe wąsy pod nosem, niezbyt bujne. Były strzyżone codziennie do równej i tej samej długości.

- Chodźmy do jadalni, zjedzmy wszyscy wspólnie kolację, jak rodzina. - poklepał młodzieńca po barku, a następnie kuśtykając, ruszył w stronę jadalni, zostawiając go samego w pomieszczeniu.

Krystian westchnął ciężko i spojrzał na wychodzącego mężczyznę, który otworzył drzwi i wpuścił na podłogę odrobinę światła żarówkowego z sieni. Masywne, potężne, dębowe drzwi zatrzasnęły się za nim z nie dużym hukiem. Poprawił marynarkę i elegancką, czarną muchę pod szyją. Podszedł do okna, splatając palce za plecami. Wpatrywał się melancholijnie na spływające krople deszczu.

- Nie zostało wiele czasu. Tak dłużej nie może być. Inaczej my wszyscy... - ściszył swój głos, mówiąc do siebie. Przeniósł spojrzenie na drzwi, zza których dobiegał radosny głos ludzi.

Czas dziedzica ×zakończone×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz