2|Godność

765 44 1
                                    

Uderzenie. Kolejne. I jeszcze jedno.

  - Przestań! - krzyknął ze łzami Krystian, leżący na kolanach na podłodze, u nóg Fryderyka. Schował głowę między ramionami, trzęsąc się z bólu.

Starzec wziął kolejny zamach i wykonał kolejne, bolesne uderzenie grubym, czarnym, skórzanym pasem prosto w jego kręgosłup. Chłopak padł na prawy bok z jękiem bólu, skulił się jak najmocniej mógł, podkurczając nogi, aby mężczyzna nie mógł go ponownie kopać w brzuch.

  - Zasrany wymoczek. - syknął do niego i założył pasek, przedziewając go przez szlufki garniturowych, czarnych spodni.

Zaczął krążyć po pokoju, splatając palce dłoni za plecami. Kręcił głową zawiedziony bezwstydnym zachowaniem lokaja. Westchnął ciężko i zatrzymał się przy oknie, za którym od samego ranka lał deszcz. Stał tuż obok leżącego chłopaka, odwrócony plecami do niego. Przyłożył swą dużą, pomarszczoną dłoń do lodowatej szyby, zostawił jej odcisk na szkle. Zaczął gestykulować ręką, podkreślając tym swoje niezadowolenie.

  - A ja ci tyle dałem, WYCHOWAŁEM CIĘ. - zaznaczył. - Jak własnego syna! A ty mi się tak opłacasz? Buntem?! - wykrzyknął, odwracając się do niego z agresją.

Krystian skulił się przerażony i zakrył dłońmi uszy, chcąc nie słuchać więcej krzyków, jęknął żalośnie, bo każdy ruch sprawiał mu niewyobrażalny ból. Gospodarz pokręcił głową i kucnął nad nim, ułożył dłoń delikatnie na jego głowie i zaczął powoli głaskać miękkie, czarne pukle.

  - Byłeś taki dobry... Taki słodki, grzeczny, pokorny chłopczyk. - mówił czule, wspominając dawne czasy, kiedy młodzieniec miał zaledwie 10 lat. Westchnął stęskniony za tamtymi momentami.
  - Będę już grzeczny, Panie... - wydukał, drżąc bez przerwy ze strachu i cierpienia fizycznego. Objął dłońmi jego ramię. - Błagam, będę dobry...

Fryderyk parsknął śmiechem, wstał i wykorzystał moment, w którym chłopak nie bronił twarzy. Kopnął go silnie w prawy policzek, a następnie docisnął jego głowę do podłogi stopą. Ofiara krzyknęła z bólu.

  - Jak mogłeś tak zbeszczecić to wszystko, co ci poświęciłem?! - wykrzyknął sfrustrowany, zwiększając nacisk, a jednocześnie nagłaśniając jęki bólu.

Odsunął się i westchnął ciężko. Usiadł na swym czerwonym fotelu z impetem. Chłopak klęknął na czworaka, zaczął kaszleć, a z jego ust wyciekła kropla śliny, zmieszana z krwią. Zbliżył się do mężczyzny, czworakując. Padł przed jego nogami i ułożył się jak pies, skomląc z bólu. Poranny wiatr wślizgnął się do salonu przez nieszczelne okna, a deszcz ulegał i zmniejszał się powoli. Starzec uśmiechnął się ciepło, spoglądając na dygocącego lokaja u jego nóg. Zaczął się dusić momentalnie, a gdy tylko uspokoił oddech wziął nabrał dużo powietrza.

  - Chociaż może masz rację. - odparł, rozsiadając się wygodniej. - Jestem już stary, zdrowie nie takie, jak dawniej. Dziś wybierzemy się do pobliskiego sierocińca szukać... - zaczął pstrykać palcami, nie mogąc przypomnieć sobie brakującego słowa.
  - Dziedzica, Panie... - dokończył za niego, charczącym głosem, kałający się Krystian. Mężczyzna zazgrzytał zębami i kopnął go w żebra, aż zabrakło chłopakowi tchu.
  - Psy się nie odzywają. - mruknął z agresją, po czym wstał, łapiąc się za kozerki. - Doprowadź się do porządku, a ja pójdę do biblioteki. - wyszedł, zostawiając go leżącego przed fotelem, a sam podążył do ogromnej biblioteki, pełnionej piętnastoma regałami, wysypujących się od sporego nadmiaru książek.

W bibliotece znajdowało się jego biurko, dokładnie naprzeciw masywnym drzwi dębowych, pokrytych ciemną farbą. Za nim stał wysoki fotel z czerwonym obiciem, identycznym do tego, stojącego w salonie. Na blacie zawsze panował porządek, książki schludnie ułożone w stosie, w jednym kącie. Za oparciem fotela znajdowały się niewielkie drzwi, zamknięte na solidny zamek, z nie dużym otworkiem na kluczyk. Klucz do tajemniczego pomieszczenia wisiał na złotym łańcuszku, na szyi Fryderyka. Miał przyczepiony drobny dzwoneczek, który mężczyzna dostał kiedyś w podarku. Nikt z personelu nigdy nie był w tym pokoju, nawet jego ulubieniec - Krystian. Wiadome im było tylko, że dawniej mężczyzna często tam przebywał w ciągu dnia i nocy. Drzwi były dźwiękoszczelne, więc nieliczne próby posłuchania, co się dzieje wewnątrz, kończyły się rozczarowaniem. Starzec również nie chciał zdradzić ani strzępka swojej tajemnicy. Włożył brzęczący cicho kluczyk do zamka i uchylił drzwi, wsunął się do środka, a następnie zamknął od wewnątrz na zamek.

Czas dziedzica ×zakończone×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz