4|Pragnę rodziny

561 40 1
                                    

  - Masz jakieś hobby? - zapytał Fryderyk, wpatrując się w wyjątkowy kolor włosów.
  - Nie specjalnie, to, co wpadnie mi w ręce, tym się zajmuję. - wzruszył ramionami bezradnie. Wpatrywał się ciągle w wolno wzmagający się deszcz za szybą w drzwiach samochodu. Siedział spokojnie koło starca. Krystian brzydził się siedzieć obok chłopaka, jego wygląd go odpychał, mimo, iż ciało miał perfekcyjne. Jego włosy miały zbyt nienaturalny kolor, a znak na jego dłoni był przypieczętowaniem całości.
  - Czy pan jest jedynym pracownikiem w domu? - zwrócił się do lokaja, łagodnym głosem.
  - Nie, jest dużo innych osób. - odpowiedział z niesmakiem i grymasem na twarzy. Po minie gospodarza widział, że napewno spotka go kara za to zachowanie, dostał dreszczy na samą myśl. Samochód wtoczył się na podjazd rezydencji, Ludwik wysiadł zza kierownicy i uchylił drzwi od strony starca.
  - Jesteśmy na miejscu, Sir. - powiedział swoim cichym, obojętnym glosem. Jego ton był porównywalnie podobny do młodzieńca. Wszyscy wysiedli i weszli do domu.
  - Kochani! Proszę, poznajcie mojego... - urwał, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
  - Syna. - Dawid i Krystian odezwali się synchronicznie. Spojrzeli na siebie lekko oszołomieni, jednak premiujące w domu zamieszanie było zbyt duże, aby móc się dłużej nad tym zastanawiać. Ich trójkę okrążył cały personel, nawet Klaudiusz, któremu w tym czasie właśnie paliła się w kuchni pieczeń z gęsi. Amelia zarazem złapała swego przyjaciela za ramię i odciągnęła od zgromadzonych.
  - Jakim cudem?! - zapytała szeptem całkowicie zszokowana. - Zobacz jak on wygląda! Nie pasuje do nas! - irytowała się.
  - Pan wybrał go tylko ze względu na zachowanie. - odburknął z niechęcią. - Jest szkaradny.
  - Przecież widzę. - pokręciła głową z niedowierzaniem wyglądu przyszłego dziedzica. Jej poglądy były podobne.

Dawid przedstawił się wszystkim i każdemu z kolei podawał dłoń, Kornelii ucałował wierzch dłoni, w dżentelmeńskim geście, kłaniając się przy tym dość nisko. Poczerwieniała ze skrępowania i szybko zabrała rękę, chłopak otworzył szeroko oczy, zaskoczony jej nagłym ruchem. Fryderyk poszczuł ją piorunującym spojrzeniem, na co skruszona lekko się ukłoniła chłopakowi.

  - Kobiety nie powinny się kłaniać, to mężczyźni się zniżają przed kobietami. - odparł spokojnie.
  - Jesteś niezwykle dobrze wychowany. - powiedział zafascynowany Klaudiusz.
  - Dziękuję Panu. - skinął głową.
  - Krystianie, zamówisz u Sylwestra nowy garnitur dla... - niedokończył, zagryzając wargę. Do głowy przychodziło mu tylko słowo dziedzic, czego stanowczo wolał unikać i nie wypowiadać na głos.
  -  Chłopca. - dokończył pośpiesznie Krystian, aby znowu nie dać się schwytać w niechcianą jednomyślność z chłopakiem.

Lokaj wywrócił oczami potajemnie, młodzieniec go drażnił samą swoją egzystencją, nie musiał nic więcej robić. Nie miał zamiaru mu usługiwać, ani robić czegokolwiek dla niego, jednak jeśli jego Pan tak kazał, nie mógł się narażać na większą karę, niż ta, która już na niego czekała. Poszedł więc do kąta w sieni, gdzie stał nie duży, biały stolik, a na nim telefon stacjonarny, nad nim na ścianie wisiała tabliczka z listą numerów. Przejechał po niej palcem, zatrzymując się na imieniu Sylwester, z dopiskiem obok ,,krawiec". Wybrał jego numer na klawiszach telefonu i zaczął rozmowę, po chwili przyłożył mikrofon do tułowia.

  - Jaki rozmiar, Panie? - zwrócił się do Fryderyka, który był zbyt zaafiszowany rozmową i wychwalaniem chłopca. Lokaj ponownie wywrócił oczami, coraz bardziej zirytowany, jak bardzo młodzieniec skupia na sobie uwagę wszystkich. - Panie! - zawołał głośniej, jednak znów został zignorowany. Zacisnął zęby i miał ochotę cisnąć słuchawką w telefon, jednak ścisnął ją w dłoni i przyłożył do ucha spowrotem, kontynuując rozmowę. - Pamiętasz może, jakie wymiary dobrałeś do mojej postury? Wybierz podobne tylko... - spojrzał na Dawida, zagryzł wargę, widząc jak bluza w niektórych miejscach przylega do jego umięśnionego ciała. - Odrobinę większe. - dodał.
  - Kiedyś przejmiesz cały ten dom i wszystko co się w nim znajduje! Włącznie z personelem. - wskazał na swoich pracowników kryształem na głowicy laski, a następnie zastukał nią w klatkę piersiową chłopaka, obejmując go ramieniem i przytulając do siebie. - Jak się z tym czujesz?
  - Nie zależy mi na Pana majątku, pragnąłem rodziny. Jestem uradowany, że ją znalazłem. - odparł, spoglądając na każdego pokolei, którzy uśmiechali się ciepło, słysząc te niezwykłe słowa.
  - Bredzisz. - machnął ręką mężczyzna i odsunął się od chłopaka, zwracając się do personelu. - Kochani, wracajcie do pracy! - zaklaskał motywująco w dłonie.

Czas dziedzica ×zakończone×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz