7 dni || prolog

14.1K 976 185
                                    

Oglądałem puste, białe niczym płatki śniegu ściany. Nie zauważyłem żadnej skazy, ani jednej minimalnej rysy. Czyżby były odnowione? Zapewne, skoro kamienica miała prawie czterdzieści lat.

Moje czarne o białej podeszwie vansy szurały po panelach mieszkania, przesuwając się w różne strony. Przechadzałem się po wszystkich pokojach rozmyślając. Dłonie trzymałem za plecami, skrzyżowane. Wyglądałem niczym pracownik sanepidu badający każdy zakątek od początku do końca.

- Mieszkanie jest wyposażone w najlepsze mechanizmy – mówił szybko mężczyzna, oprowadzający nas po tym miejscu – Nie sądzę, żeby brakowało tutaj panom czegokolwiek.

- Jest duże, miękkie i wygodne łóżko? Jeśli tak, bierzemy – odezwał się Ashton, puszczając mi oczko na co zaśmiałem się. Doskonale wiedziałem, co miał na myśli mój przyjaciel poprzez swoją wypowiedź. W drodze na to osiedle obmyślaliśmy plan zrobienia genialnej parapetówki, a żeby impreza się udała - muszą być również i dziewczyny, każdy z nas wie po co i dlaczego. 

Facet średniego wzrostu mający kilka pasm siwych włosów szedł wzdłuż korytarza trzypokojowego mieszkania, które wraz z Ashton’em zamierzaliśmy kupić. Właściciel wychwalał lokum i przedstawiał je w samych superlatywach. Oczywiście musiałem przyznać, że było duże, komfortowe oraz ładne, chociaż nie na tym głównie nam zależało. Chcieliśmy jak najszybciej znaleźć coś taniego i w miarę zadbanego. 

Wraz z resztą zespołu zdecydowaliśmy się przeprowadzić do Anglii,  a dokładniej Londynu, bo właśnie tam znajdowała się nasza wytwórnia płytowa. Chcąc się rozwijać postanowiliśmy, że tak po prostu będzie dla nas najlepiej. Luke i Michael przeprowadzili się z rodzicami, natomiast ja oraz Ashton pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zamieszkać razem, zamiast osobno. Nasze rodziny zostały w Sydney, więc zaproponowałem, aby wykupić niewielkie mieszkanie. Koszty podzielimy na nas w dwóch, co wyjdzie nam tylko i wyłącznie na lepsze. Irwin pochwalił mój pomysł, po czym zgodził się bez wahania.

- To niezłe mieszkanie – powiedziałem na głos, stojąc przy oknie – Dlaczego chce pan je sprzedać tak tanio? – zapytałem.

Patrzyłem na dziedziniec, oglądając go z góry. Wolne mieszkanie położone było na czwartym piętrze. Nie zależało nam na pięknych widokach. Budynek zrobiony z czerwonej cegły nie tętnił życiem. Wyglądał na stary, w dodatku zniszczony, nieodnawiany od lat. Pomazane mury spray’ami rzucały się w oczy, tak samo jak wyryte nożem lub innym ostrzem napisy na klatkach schodowych i fasadach. Ciężko było odczytać słowa znajdujące się na ścianach, ale mogłem być prawie pewny, że to sprawka zbuntowanych dzieciaków nudzących się w domu.

- Powiedzmy, że nie jestem tutaj mile widziany – odparł, a ja odwróciłem głowę obdarowując mężczyznę pytającym spojrzeniem – Lokatorzy mieszkający w tej kamienicy preferują młodszych sąsiadów – wyjaśnił.

- Pedofile? – urwał Ashton, rozbawiony całą sytuacją.

- Osoby rozrywkowe – odpowiedział z powagą – Gwarantuję, nie będziecie się tutaj nudzić – mruknął, a kąciki jego ust uniosły się tworząc nieco przerażający, szyderczy uśmieszek.

Biłem się z myślami chcąc jak najszybciej podjąć decyzję. Nie byłem przekonany co do tego miejsca. Ten człowiek wydawał mi się dziwny. Nikt normalny nie sprzedaje tak ogromnego mieszkania pierwszym lepszym gówniarzom za marne grosze. Wyglądał na osobę, która chce stąd zniknąć w bardzo szybkim tempie. W dodatku ta cała kamienica... Panowała tutaj głucha cisza. Czarne kruki krążyły nad budynkiem, jakby zwiastowały coś niedobrego. Co chwila ogarniały mnie nieprzyjemne dreszcze. W każdym pomieszczeniu było chłodno, mimo że słońce unosiło się wysoko na niebie. Czułem się tutaj nieswojo. Miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

- To co, Cal? – Ashton uderzył dłonią o moje ramię niespodziewanie. Zadrżałem. – Fajne, tanie, spore.. idealne dla nas dwóch! Wchodzimy w to? – nalegał.

Przełknąłem głośno ślinę, patrząc przez chwilę na wyższego ode mnie o kilka centrymetrów kumpla. Następnie zerknąłem na właściciela, który wyglądał na zniecierpliwionego. Wydawało mi się, że irytował go nasz brak zdecydowania. Jego dłonie drżały, a oczy lustrowały każdy kąt pomieszczenia. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, potupując nogą. Od czasu do czasu sprawdzał czas na zegarku. Ashton zaś patrzył na mnie, ponaglając wzrokiem. On również pragnął usłyszeć ode mnie odpowiedź.

- No.. uhm… - jąkałem się.

Mieszkanie wyglądało atrakcyjnie i zachęcająco. Coś w mojej głowie jednak podpowiadało mi, abym się nie zgadzał. Nie wiem, dlaczego. Po prostu miałem złe przeczucia, jakby to miejsce nie było dla nas. Moja pewność siebie nagle gdzieś uciekła. Zawsze umiałem podjąć szybką decyzję, bez potrzeby rozpatrywania wszystkich za oraz przeciw, aczkolwiek teraz było inaczej.

„Pieprzysz, Hood. Cykasz się, czy jak?” Pytał głos w mojej głowie.

Racja. Czemu ja to w ogóle robię? Boję się kurwa czy co? Jestem Calum Hood do cholery, nie boję się niczego, a już zwłaszcza jakiegoś mieszkania. Mamy okazję do kupna, więc po prostu to zróbmy. Zwykły spontan, jak zwykle.

- Dobra, bierzemy – rzuciłem, potrząsając głową.

Zadowolony mężczyzna wyciągnął ze swojej teczki kilka kartek, na których spisana była umowa. Podał nam długopisy, a później objaśnił całą klauzulę. Daliśmy kilka autografów na dokumentach, właściciel wręczył nam klucze, a później pożegnał uściskiem dłoni.

Gdybym wiedział jak potoczą się nasze losy w tej kamienicy nigdy w życiu nie złożyłbym swojego podpisu na żadnym z tych papierów.

___________________________________________________________________

Opowieść będzie składała się z prologu, 7 rozdziałów (dni) oraz epilogu. 

Mam nadzieję, że komuś się spodoba.

7 dni || c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz