Siedziałem na kanapie przełączając pilotem kanały. Jak już wspominałem, mieliśmy w posiadaniu jedynie cztery programy telewizyjne, więc wielkiego wyboru nie było, jeśli chodziło o oglądanie czegoś interesującego. Mimo wszystko telewizor stanowił swego rodzaju zajęcie, gdyż dostęp do internetu wciąż był zablokowany, a w takim układzie, nawet telezakupy stawały się interesujące.
Niespodziewanie w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek sygnalizujący czyjeś przyjście. Zmartwił mnie ten fakt, ponieważ nie zamierzałem znów zobaczyć tej nienormalnej dziewczynki w moich skromnych progach. Nie śniło mi się otwierać tych przeklętych drzwi. Przez ostatnie pięć dni żyłem w strachu oraz stresie, a kiedy w końcu zdecydowałem się zmienić swoje nastawienie, zapomnieć o przykrych chwilach spędzonych w tym mieszkaniu i wybić sobie z głowy kolejne przerażające myśli, to wszystko nie mogło wrócić. Musiałem upewnić się, że zdarzenia, które mi się przytrafiły były jedynie działaniem wyobraźni, efektem zmęczenia, a także stresu. Chciałem również udowodnić Ashtonowi, że nie oszalałem i wciąż jestem tym samym chłopakiem mającym parcie na szkło.
Jedyną rzeczą nie dającą mi spokoju był napis na lustrze, który widziałem wczoraj. Powtarzałem sobie, że wyobraziłem go, a tak naprawdę szyba grzeszyła swą czystością. Pewna część mnie nie pozwalała mi na zaakceptowanie tego stwierdzenia i może były ku temu powody.
- Cal, otwórz! - krzyknął Ashton, który sprzątał kuchnię. Nie pamiętam, kiedy stał się pedantem, ale muszę przyznać, że ogarnianie całego burdelu, który urządziliśmy szło mu doskonale.
- Sam sobie otwórz - prychnąłem.
Ashton wychodząc z kuchni spiorunował mnie spojrzeniem. Nie przejąłem się specjalnie jego teatralnym wywróceniem oczami. Powinien zdawać sobie sprawę z tego, że po ostatnich dniach nie jestem w nastroju na wizyty kogokolwiek. Jeżeli za drzwiami stała mała dziewczynka w obdartej sukience z pluszowym misiem - wolałbym, żeby ukazała swoje piękne ząbki mojemu przyjacielowi niż mi. Może uwierzyłby w każdą historię, którą mu opowiedziałem.
Do salonu weszła brunetka niskiego wzrostu. Włosy sięgały jej do ramion. Jej obojętny wzrok mówił mi tylko, że jest zimną suką. Patrzyła na mnie z wyższością, pogardliwie i oceniająco. Zgadywałem, że ma okołu trzydziestu lat. Nie przypominała groźnej osoby pod względem zjawy czy zombie, ale nie mogłem być stuprocentowo pewny. Ta przeklęta gówniara również wyglądała sympatycznie w teorii, bo w praktyce okazała się wielką gadziną chcącą wbić się w moją tętnicę. Zlustrowałem ją od góry do dołu. Nie mogłem powiedzieć, że nie była atrakcyjną kobietą, bo pomimo wieku naprawdę dobrze się trzymała.
- Anna De Vonne - przedstawiła się siadając tuż obok mnie - Żona Davida, a raczej była żona.
- Tego dziada, co sprzedał nam mieszkanie? - spytał Ashton, na co odpowiedziałem mu znacząco kiwnięciem. Ten chłopak nie miał w ogóle taktu, natomiast laska... gustu. Jej mężowi niedawno stuknęła pięćdziesiątka. Jedynym powodem dla którego wyszła za tak starego typa musiała być forsa. Typowa baba.
- W jakiej sprawie przychodzi Pani do nas? - zapytałem zmieniając temat.
- Stwierdzam, że jestem jego byłą żoną, ponieważ od kilku dni go nie widziałam. Dokładnie od momentu, w którym przyjechał tutaj, aby oprowadzić was po mieszkaniu - wyjaśniła, a dolna warga moich ust opadła. Ten starzec nie zjawił się w domu po wyjściu z kamienicy. To nie mógł być przypadek. - Może wiecie coś na ten temat?
Zarówno Ashton jak i ja pokręciliśmy przecząco głowami. Nie widzieliśmy agenta nieruchomości od momentu wyjścia z mieszkania. Nie zjawiał się tutaj, telefonów również nie odbierał. Myślałem, że jest zajęty, albo zależało mu na opchnięciu chaty i tyle. Nie sądziłem, że rozpłynął się w powietrzu.
- No cóż, będę szukać dalej. Gdybyście znaleźli jakiś ślad po Davidzie, zadzwońcie - burknęła, podając mojemu przyjacielowi wizytówkę. Po kilku minutach już jej nie było.
Patrzyłem na Ashtona chcąc cokolwiek powiedzieć, ale wiedziałem, że moje słowa mogą go tylko wkurzyć. Byłem pewien, że wszystko, co wydarzyło się w ostatnich dniach miało związek ze zniknięciem De Vonne. Nie wyglądał na człowieka, który chciałby spieprzyć z miasta, bo nie ma ochoty widywać swojej żony.
- Nawet nie próbuj - zagroził Ashton widząc wyraz mojej twarzy.
Zamilkłem. Mogłem się silić na wypowiedzi i argumenty, ale Ashton miał swoje zdanie, którego nie zmieni. Odwróciłem wzrok, spoglądając na okno z grymasem na twarzy. Wtem w odbiciu ujrzałem dziewczynkę. Uniosła kąciki ust, śląc mi złowieszcze spojrzenie. Widniała jedynie na szybie, w pokoju jej nie było. Co u diabła się działo w tym mieszkaniu?
- Stary, wcześniej nie śmiałem wierzyć w duchy - wyznałem - Ale teraz zacząłem.
_______________________
trochę pisane na odwal się, bo chce już skończyć to opowiadanie.
mam nadzieję, że najgorzej nie jest.
siódemka jest ostatnia + krótki epilog.
CZYTASZ
7 dni || c.h
Fanfiction❝ stary, wcześniej nie śmiałem wierzyć w duchy... ale teraz zacząłem. ❞