Trop

128 8 6
                                    

Perspektywa Astrid

Zastanawiałam się dlaczego Czkawka wybrał akurat Johana. Przecież był nam przyjazny całe życie. Myślałam o tym dosłownie całe popołudnie, ale Czkawka coś konstruował i stwierdził, że powie nam wszystko jutro. Niecierpliwie dotarłam do tego momentu.

-Miałeś nam dzisiaj wytłumaczyć, dlaczego wybrałeś Johana? - przypomniałam mu, a on spojrzał na mnie i nie chętnie wstał. Westchnął, zanim zaczął.

-Więc tak. - powiedział ociągając się - Johan był na każdej naszej bitwie z Łowcami. Nie mówię tu o bitwach, w których ponoć miał nam pomóc. Mówię o czymś zupełnie innym. Sam tego nie zauważyłem, póki nie przemyślałem tego, tak jak mówiła Astrid. - wiedziałam,  że Czkawka zaczął nabierać tempa. - Zawsze przed atakiem był na wyspie. No cóż, może nie na każdym, ale... Pamiętacie soczewkę Hethery?!

-Pamiętamy. - odpowiedziała Hethera. Ja przytaknęłam skinieniem głowy,a reszta cicho potwierdziła to pomrukami.

-No właśnie, Johan tam był... kiedy soczewka spadła, trochę za późno zaczął udawać zmartwienie.

-Co masz na myśli? - Spytałam, a wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata.

Perspektywa Czkawki

Wiedziałem, że mi nie wierzą, traciłem nadzieję. Mimo to... musiałem spróbować.

-To, że Johan specjalnie wyciągnął rękę wtedy, gdy Sączysmark...

-Człowieku, weź się lecz! - krzyknął Sączysmark, ale spuścił wzrok, zdając sobie sprawę, że mimo absurdalności mych słów, wszyscy mnie słuchali.

-Johan wcale nie jest płochliwy, on takiego udaje.Gdy Sączysmark wyciągnął rękę, on wcale nie próbował sam jej złapać. Próbował nam ją wytrącić. - Ostatnie słowa wypowiedziałem z widoczną bezsilnością i złością na samego siebie, że wcześniej go nie rozgryzłem.

-To ma sens - powiedział Śledzik.

-To samo pomyślałam - potwierdziła Astrid.

Perspektywa Astrid

Widziałam, że Czkawka był na siebie zły za swoją bezsilność, choć to nie była jego wina. Tak czy inaczej w jego oczach widziałam, że jest z siebie zadowolony, nie dziwiłam mu się. Wręcz przeciwnie, byłam pełna podziwu dla niego.

-No to mamy pierwszy trop.

-A nawet dwa. - powiedział Czkawka. Chyba widział, że może dalej brnąć w ten temat. - Johan współpracuje z Vigo lub Drago. Zostawił za sobą niepozorny, aczkolwiek szalenie istotny trop. W końcu całą akcje przeprowadzał ktoś inny, a on był tylko kimś w rodzaju podwójnego agenta. A wiemy, że to on nadal jest tym "podwójnym agentem", ponieważ nie zrezygnowałby z planu, na który pracował całe życie. Johan taki nie jest.- Niby wszyscy mieliśmy zaskoczone miny, ale się z nim bezgłośnie zgodziliśmy.

Dwa dni później*

Czkawka wszystkich nas obudził, widać, że był spokojny i podekscytowany naraz. Nie widziałam go takiego od... od dawna.

Kiedy wszyscy się zebraliśmy powiedział, że już prawie wiemy kto jest naszym przeciwnikiem, ale teraz czas potrenować. Czyli wraca stary Czkawka.

Mimo ogników podekscytowania w oczach, widziałam, że był bardzo... Zmęczony?

-Wymyśliłem nową formę ćwiczeń. - powiedział. Świetnie. Czyli to nad tym pracował, zamiast mówić o tym, dlaczego wybrał Johana. - Polecimy nad wodą. Wsiadajcie na smoki.

.  .  .

-I co, to tyle? - spytałam. Lataliśmy około od pół godziny. Nie było widać żadnych szczegółów, a smoki zaczęły się męczyć, przez utrzymywane tempo.

-No właśnie, już nie raz tak lataliśmy. - powiedział Śledzik, który trzymał się z tyłu. Sztukamięs(o ile tak się to pisze) nie wyrabiała.

-Polecicie, zobaczycie. - powiedział jak zwykle tajemniczo Czkawka. Choć leciałam za nim, widziałam ten jego głupkowaty uśmiech satysfakcji.

Lecieliśmy nad wodą, a Końca Świata już nie było widać. Podczas drogi nie raz skręcaliśmy. Bałam się, że zgubimy drogę powrotną i chwilę pobłądzimy, zanim ją znajdziemy... Czy Czkawka na pewno wie gdzie leci?

Na siodle zamocował sobie stoliczek, miał na nim kilka małych karteluszek i jedną dużą. Nie widziałam co na nich jest. Może to była mapa, ale czego? Pojedynczych skałek i wody?

-Czkawka! - poczekałam na jego odpowiedź i mówiłam dalej. - Ty na pewno wiesz gdzie lecisz? Od kilku minut latamy, a Końca Świata jak nie było, tak nie ma.

-Mam wszystko pod kontrolą! - Odkrzyknął. - O! Już widać Koniec Świata! - poinformował resztę. Rzeczywiście, ale nie wiedziałam, że jego orientacja w terenie jest tak dobra. Nigdy nie wykazał jej na tak dużym obszarze.

Na Końcu Świata*

-Musisz nam powiedzieć.

-Nauczyłeś się tej trasy na pamięć?

-I co było na twoich karteluszkach? Gdzie masz skręcić?

Zadawaliśmy mu pytania. W sumie głównie ja i Hethera, najlepiej wiedziałyśmy, że Czkawka miał coś na swoim stoliczku.

-No wiem, powiem wam, ale później. Jesteście nie cierpliwi. - powiedział pół żartem, pół serio. Trochę racja, może coś jeszcze zaplanował? - Teraz odpocznijcie i zregenerujcie siły. Po przerwie popracują wasze smoki. Może już wtedy będzie czas na pogaduszkach o treningu.

Perspektywa Hethery

No i fajnie, powiedział odpoczynek. Pierwszy raz w życiu usłyszałam gdy mówił to dobrowolnie, choć i tak podczas przerwy sam powtarzał jakieś sztuczki ze Szczerbatkiem. Kiedy on go tego nauczył? Tak czy siak... Nigdy się chyba nie dowiemy, co on kombinuje. Ale trudno. Co by tu porobić... Wiem! Przejdę się do Astrid!

-Astrid! - złapałam ją za ramie tuż przed tym, jak otworzyła drzwi. - Możemy pogadamy trochę? - zaproponowałam. Wymieniłyśmy tylko spojrzenia, uśmiechy i weszłyśmy do jej domu. Nieźle się urządziła. Dawno u niej nie byłam.

-Jak myślisz, co Czkawka miał na swoim stołku? - powiedziałam - Te rysunki na małych kartkach były nieforemne i na dodatek szare.  A ta duża kartka to, hmm...

-Mapa? - w głosie Astrid usłyszałam niepewność, bardziej zapytała niż stwierdziła - Ale miałyśmy odpocząć... - po raz pierwszy usłyszałam, że Astrid mówi to w błagalny sposób. Chciałam wyjść, ale ona mnie zatrzymała - Pogadajmy o czymś innym.

-O czym? - spytała - Może to... nie, aaa, nie, nie... to też związane z treningiem. - mamrotałam pod nosem.

-Niema innych tematów. - zaśmiała się - To nic. Po prostu nie chcę myśleć akurat o tym. - zrozumiałam i lekko się zaśmiałam. Potem wybuchnęłyśmy śmiechem nie wiadomo dlaczego. Ostatecznie temat wypłyną sam. Nawet nie myślałyśmy o tym co może się teraz dziać, a mogło dziać się wiele. Kwadransy leciały i choć myślałam, że minęła już godzina, to gdy Czkawka zwołał nas na trening, zobaczyłam na słonecznym zegarze, że minęło tylko pół. (Spodziewałaś się, że Czkawka da wam dłuższą przerwę?)

                                                                                                                                               

Jeźdźcy Smoków na końcu świata   Wszystko albo nic, życie albo śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz