-6-

1.7K 66 8
                                    

Chodzenie do lekarza 2 razy w tygodniu nic mi nie dawało. Nie rozumiałam wszystkich. Robiłam nadal swoje oczywiście przechodząc przez codzienne awantury. Relacja z moją mamą pogorszyła się totalnie. Złożone papiery do zakładu psychiatrycznego, w końcu trafiły tam gdzie miały trafić, a ja razem z nimi. Miliard ograniczeń i zmuszanie do jedzenia kalorycznych rzeczy. Codzienne kontrolowanie, niestety nie zgodne z moim. Z koleżankami dzień, który u nas zaczynał się o godzinie 6, gdzie piłyśmy jak najwięcej wody tyle, że chciało nam się wymiotować. Ubierałyśmy po kilka podkoszulek, bluzek i wielkie bluzy, aby tylko nasza waga była większa, gdyż o ok. 7 zawsze pielęgniarki przychodziły do nas na ważenie, a my udawałyśmy że śpimy. 5 ogromnych posiłków dziennie i do każdego herbata z dużą ilością cukru. Dla nas to był koszmar. Nawet całymi dniami dziewczyny siedziały w toalecie wymiotując. Wieczorami w każdą niedzielę rodzice mogli przyjść w odwiedziny. Mama zawsze płakała jak mnie widziała. Przynosiła moje dawniej ulubione słodycze. Tak naprawdę wciąż je lubiłam lecz wciąż nie pozwalałam sobie na nie.

Obudziłam się jak zwykle w środku nocy i zobaczyłam koleżankę, która leżała na ziemi nieprzytomna.

-Soo?- wstałam gwałtownie
- Jezu! Soo! Słyszysz mnie?!-  klęknęłam, lekko ją szturchając
-POMOCY!

Szturchałam rozpaczliwie bliską mi i jedyną koleżankę. Po polikach spływały łzy. W końcu wpadły do naszego pokoju dwie pielęgniarki i zabrały ją . Naprawdę bałam się o Soo, bo to była moja jedyna koleżanka, z którą się nie nudziłam w tej dziurze. Szłam za nimi, ale kazano mi wrócić do pokoju i trzasnęli drzwiami sali typowo szpitalnej.

Słyszałam syreny karetki. Nie spałam resztę nocy.  Wstałam rano.
To wszystko wtedy straciło dla mnie sens. Chciałam z tamtąd wyjść. Jedyna rzecz, przez którą mogłam wyjść to jedzenie posiłków i przybranie na wadze. Chodziłam po pustych, ponurych korytarzach myśląc o Soo, o którą pytałam się codziennie. Nikt jednak nie chciał mi powiedzieć co z nią. Często wieczorami, gdy nie mogłam spać myślałam tylko i wyłącznie o niej.

Po roku nudy, załamań, kontroli i prób ucieczek zaczęłam mądrzeć.
Wiedzałam, że robiąc to samo w kółko, umrę tam jako stara panna. Zamiast w "szczęśliwym życiu jak inni ludzie". Pani psycholog któregoś dnia zadała mi pytanie, które dało mi do myślenia-'Co się stanie gdy osiągniesz wagę jaką chcesz?', oczywiście że chorobliwą chudość i satysfakcję, i.... nic więcej.

Siedziałyśmy z dziewczynami przy stole z obiadem. Każda pielęgniarka miała jedną na oku. Widziałam je jak gapiły się w swoj talerze z jedzeniem, a na twarzy były blade, wychudzone i wyglądały wogóle jak zombi. Wiedziałam, że czeka je śmierć jak i dopadła już ona Soo. Nikt mi tego nie mówił,  ale sama się domyśliłam.
Pani wstała od stołu nagle, a wszyscy się na nią patrzyli, jakby wiedziały co się stanie.

-Uwaga dziewczęta! Dzisiaj wychodzi jedna z dziewczyn! Pogratulujcie jej!

Wszystkie dziewczyny odwróciły się do mnie. Wszystkie martwo uśmiechnięte zaczęły mi klaskać, niektóre podchodziły do mnie i przytulały, składały życzenia.

-No Y/n! Powodzenia i zdrowia! -powiedziała jedna

-Ehh, dziękuję, tobie też...- uśmiechnęłam się i popatrzylam się w jej martwe oczy.
    

Noo, mam nadzieję, że się podoba.😉

'znajomy' 》yoongiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz