Chodzenie do lekarza 2 razy w tygodniu nic mi nie dawało. Nie rozumiałam wszystkich. Robiłam nadal swoje oczywiście przechodząc przez codzienne awantury. Relacja z moją mamą pogorszyła się totalnie. Złożone papiery do zakładu psychiatrycznego, w końcu trafiły tam gdzie miały trafić, a ja razem z nimi. Miliard ograniczeń i zmuszanie do jedzenia kalorycznych rzeczy. Codzienne kontrolowanie, niestety nie zgodne z moim. Z koleżankami dzień, który u nas zaczynał się o godzinie 6, gdzie piłyśmy jak najwięcej wody tyle, że chciało nam się wymiotować. Ubierałyśmy po kilka podkoszulek, bluzek i wielkie bluzy, aby tylko nasza waga była większa, gdyż o ok. 7 zawsze pielęgniarki przychodziły do nas na ważenie, a my udawałyśmy że śpimy. 5 ogromnych posiłków dziennie i do każdego herbata z dużą ilością cukru. Dla nas to był koszmar. Nawet całymi dniami dziewczyny siedziały w toalecie wymiotując. Wieczorami w każdą niedzielę rodzice mogli przyjść w odwiedziny. Mama zawsze płakała jak mnie widziała. Przynosiła moje dawniej ulubione słodycze. Tak naprawdę wciąż je lubiłam lecz wciąż nie pozwalałam sobie na nie.
Obudziłam się jak zwykle w środku nocy i zobaczyłam koleżankę, która leżała na ziemi nieprzytomna.
-Soo?- wstałam gwałtownie
- Jezu! Soo! Słyszysz mnie?!- klęknęłam, lekko ją szturchając
-POMOCY!Szturchałam rozpaczliwie bliską mi i jedyną koleżankę. Po polikach spływały łzy. W końcu wpadły do naszego pokoju dwie pielęgniarki i zabrały ją . Naprawdę bałam się o Soo, bo to była moja jedyna koleżanka, z którą się nie nudziłam w tej dziurze. Szłam za nimi, ale kazano mi wrócić do pokoju i trzasnęli drzwiami sali typowo szpitalnej.
Słyszałam syreny karetki. Nie spałam resztę nocy. Wstałam rano.
To wszystko wtedy straciło dla mnie sens. Chciałam z tamtąd wyjść. Jedyna rzecz, przez którą mogłam wyjść to jedzenie posiłków i przybranie na wadze. Chodziłam po pustych, ponurych korytarzach myśląc o Soo, o którą pytałam się codziennie. Nikt jednak nie chciał mi powiedzieć co z nią. Często wieczorami, gdy nie mogłam spać myślałam tylko i wyłącznie o niej.Po roku nudy, załamań, kontroli i prób ucieczek zaczęłam mądrzeć.
Wiedzałam, że robiąc to samo w kółko, umrę tam jako stara panna. Zamiast w "szczęśliwym życiu jak inni ludzie". Pani psycholog któregoś dnia zadała mi pytanie, które dało mi do myślenia-'Co się stanie gdy osiągniesz wagę jaką chcesz?', oczywiście że chorobliwą chudość i satysfakcję, i.... nic więcej.Siedziałyśmy z dziewczynami przy stole z obiadem. Każda pielęgniarka miała jedną na oku. Widziałam je jak gapiły się w swoj talerze z jedzeniem, a na twarzy były blade, wychudzone i wyglądały wogóle jak zombi. Wiedziałam, że czeka je śmierć jak i dopadła już ona Soo. Nikt mi tego nie mówił, ale sama się domyśliłam.
Pani wstała od stołu nagle, a wszyscy się na nią patrzyli, jakby wiedziały co się stanie.-Uwaga dziewczęta! Dzisiaj wychodzi jedna z dziewczyn! Pogratulujcie jej!
Wszystkie dziewczyny odwróciły się do mnie. Wszystkie martwo uśmiechnięte zaczęły mi klaskać, niektóre podchodziły do mnie i przytulały, składały życzenia.
-No Y/n! Powodzenia i zdrowia! -powiedziała jedna
-Ehh, dziękuję, tobie też...- uśmiechnęłam się i popatrzylam się w jej martwe oczy.
Noo, mam nadzieję, że się podoba.😉
CZYTASZ
'znajomy' 》yoongi
FanfictionZwykła uczennica 3 liceum o wrażliwym umyśle, dlatego też najczęściej odstawała od grup. Dziewczyna przeszła wiele trudnych chwlil mimo swojego młodego wieku. Jej tata zmarł na raka płuc, więc miała tylko własną matkę, która mieszkała w jej miejscu...