Śmierć wyciąga szpony

38 3 1
                                    

   Pisnęłam i wspomnienie się skończyło. Po chwili poczułam na ustach czyjąś rękę. Otworzyłam oczy i ujrzałam... Maxa.

- Ciszej bo przyciągniesz tu szwędaczy. Nic ci nie jest? - zapytał z troską w oczach

- Szwędaczy? Co się dzieje? - zapytałam, gdyż nie miałam pojęcia o czym mówi Max.

- Zostałaś ugryziona lub podrapana? - spytał ponownie Max. Brzmiał jak idiota, po co ktoś miałby mnie gryźć?

- Nikt mnie nie ugryzł. Czemu zadajesz mi takie bezsensowne pytania?

- Nic nie wiesz? - zapytał zdziwiony Max - Wybuchła epidemia. Po slumsach i mieście łażą szwędacze... trupy, tak jakby. Wszędzie jest ich pełno i nigdzie nie jest bezpiecznie. Niektóre potrafią dostać się nawet na dachy.

- Ale jak to się stało? - spytałam zaskoczona. Nie należało to do jednego z racjonalnych wyjaśnień obecnej sytuacji, raczej jak jakiś głupi żart.

- Wszystkiego dowiesz się w Wieży...

- Zaraz... Jakiej Wieży? I jak mnie znalazłeś? - byłam coraz bardziej zaniepokojona.

- Zobaczysz co to jest Wieża jak do niej dojdziemy... Jeśli do niej dojdziemy. A co do drugiego pytania. Zostałem wysłany z poleceniem znalezienia prowiantu, leków i innych przydatnych rzeczy. Najlepsza by była broń palna i antyzyna. Pewnie takiej nie posiadasz, nie?

- No raczej nie... Ale jaki ma to związek z tym, jak mnie znalazłeś?

- No więc przechodziłem obok twojego domu gdy usłyszałem pisk. Początkowo bałem się że to jakiś półmartwy czy też, jak ich nazywają, viral. Wszedłem więc po cichu do budynku i zobaczyłem ciebie, jakby martwą, leżącą pod ścianą. Podszedłem więc ostrożnie i przyjrzałem się tobie. Gdy stwierdziłem że nie jesteś jednym z nich, sprawdziłem czy nie ma jakiegoś w pobliżu, a następnie sprawdziłem czy żyjesz. Wiesz, bezpieczeństwo własne ponad wszystko. Tak poza tym, to ty piszczałaś?

- Nie... Znaczy, tak - odpowiedziałam i spuściłam wzrok. Koniec odważnej Elise, pewnie uzna mnie za tchórza

- Spoko, w obecnym stanie miasta piski słyszy się często. A jeszcze częściej jęczenie. Czemu piszczałaś? - spytał Max, z troską na twarzy

- Jakbyś zobaczył swoją mamę, przemienioną w... to coś, zmierzającą w twoim kierunku, też byś zapiszczał... - odpowiedziałam i zaczęłam płakać.

W tym momencie Max zrobił coś na co nie byłam przygotowana. Usiadł obok mnie, przytulił mnie czule i pocałował w policzek. To było miłe. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu i poczułam jakby... ulgę? Spokój?

- Już jest dobrze. Pójdziemy do Wieży, tam będziesz bezpieczna. Ona jest pewnie... w tym pokoju obok nas?

- Tak... Ale nie zabijaj jej... - mimo że się przemieniła, dalej była przecież moją mamą

- Ok, Elise. Skoro tego chcesz, to jej nie zabiję. Ale nie marnujmy już czasu. Chodźmy do..

- (ZARAZ ZAPADNIE NOC. WSZYSCY BIEGACZE ZNAJDUJĄCY SIĘ POZA WIEŻĄ PROSZENI SĄ O JAK NAJSZYBSZE UDANIE SIĘ DO NIEJ LUB INNYCH BEZPIECZYCH STREF. POWODZENIA!)

- No to teraz robi się niebezpiecznie. Wstawaj szybko. Jest już... Szlag. Za około piętnaście minut, nasze szanse na przeżycie spadną niemal do zera.

- W nocy jest gorzej? - spytałam ze strachem

- O wiele gorzej. Nie wiem jak udało ci się przeżyć poprzednie noce. Pewnie zapach twojej mamy maskował twój. Ale nie chcesz spędzić nocy na dworze. Wtedy budzą się koszmary. Uwierz mi, nie chciałabyś się z nimi spotkać...

 Uwierz mi, nie chciałabyś się z nimi spotkać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Byłam przerażona. Ledwo co uniknęłam mamy, a teraz mam iść do jakiejś Wieży, otoczona przez tłum półludzi czy jak ich tam nazywają... I przez jakieś Koszmary...

Max spojrzał na mnie i przytulił mnie by dodać mi otuchy. Pocałował mnie w usta, a ja odwzajemniłam pocałunek. Nie sądziłam że kiedykolwiek będę się z nim całować...

- Musimy już iść Elise. Mamy mało czasu...

- Wiem... Chodźmy...

Podnieśliśmy się z podłogi bardzo szybko, gdyż zauważyliśmy, jak mocno się ściemniło. Max wyjrzał przez drzwi i po słowach "droga wolna" pociągnął mnie w swoją stronę.

- Na tej ulicy jest czysto. Jednak zaraz wejdziemy na główną ulicę Slumsów. Tam już tak fajnie nie będzie - szepnął Max.

I rzeczywiście. Na głównej ulicy leżało bardzo dużo wraków samochodów. Niektóre jeszcze się paliły i to koło nich zbierali się podobni mojej mamie... szwędacze.

- Teraz bądź bardzo cicho. Wieża nie jest daleko, ale mamy pięć minut by tam dotrzeć. Ja pójdę pierwszy, a Ty idź dokładnie tak jak ja.

Po tych słowach Max ruszył do przodu. Pełzł, czołgał się, krył się za wrakami. Trwało to z dwie minuty zanim dotarł na drugą stronę ulicy, która nie była aż tak daleko od nas. Po chwili Max skinął na mnie głową. Ruszyłam w jego kierunku i wykonywałam dokładnie te same ruchy co on. Po chwili pełzania spojrzałam na Maxa i zauważyłam jego przyczajony, niespokojny wzrok. Wpatrywał się na coś za mną, ponaglał mnie ręką i bezgłośnie powiedział bym się nie odwracała. Wiedziałam co tam zauważył... Koszmara. Raczej jakby zobaczył szwędacza, nie miałby tak spanikowanego wzroku. Ze strachem pełzłam dalej w jego stronę i już byłam blisko niego, gdy... Znacie prawo Murphy'ego? „Gdy coś ma się nie udać, na pewno się nie uda". Moja komórka postanowiła rozładować się właśnie w tym momencie, wydając z siebie dosyć głośne dźwięki. Zauważyłam tylko bladą twarz Maxa i usłyszałam głośne - Spierdalaj!

Wstałam i zaczęłam biec. Brakowało mi tchu, nogi odmawiały posłuszeństwa ale adrenalina dodawała mi sił. Omijałam szwędaczy i niczym zawodowiec właziłam po murkach. Co chwila słyszałam gorączkowy bieg za mną, sapanie i wrzaski. To koszmar biegł, gonił mnie niczym szaleniec. Biegłam dalej, nie patrzałam na otoczenie. Ważne było tylko to, by przeżyć. Max wysunął się mocno do przodu, odwracał się jednak co chwilę w moją stronę ponaglając mnie ręką bym biegła dalej. Po chwili wskazał na jakąś wieżę... albo raczej Wieżę. Gdy wiedziałam gdzie się kierować adrenalina jeszcze bardziej mi podskoczyła. Max przeskoczył murek, po chwili ja też. Tak jak on okrążyłam budynek. Biegłam i biegłam, gdy nagle jakaś ręka wciągnęła mnie do wejścia. Obróciłam się w stronę Koszmara i zobaczyłam palce, centymetr od mojej twarzy. Druga jego ręka podrapała mi lekko nogę. Czy lekkie podrapanie też jest groźne? Poleciałam do tyłu a po chwili, na leżącym na ziemi płocie którego wcześniej nie zauważyłam, posypały się iskry. Koszmar zaryczał basowym głosem, spojrzał się na nas i... uciekł.

Dying Light. Dziewczyna ze SlumsówWhere stories live. Discover now