WSPOMNIENIE: DZIECIŃSTWO

14 1 0
                                    

  Początek pisałem, słuchając piosenek:
Breakdown i Extant
z gry Dying Light.
Dają niezłą atmosferę :D
Tylko trochę smutną...

******************************

   Ból... Strach... Złość... Błąkałam się bez celu w mojej pamięci i próbowałam się obudzić... Niestety, z marnym skutkiem... Słyszałam głosy z mojego otoczenia. Czułam spadające na mnie łzy, miłe słowa szeptane do uszu.

   Nagle zrobiło się ciemniej. Usłyszałam ryk koszmara i ujrzałam pędzącą na mnie hordę. Zaczęłam uciekać, jednakże horda mnie dogoniła. Zaczęli mnie gryźć a ja... umarłam?

   Następnie ujrzałam matkę i... zombie - matkę. Rozmawiały przy kawie, nic nie robiły sobie z mojej obecności... Po chwili obydwie rzuciły się w moją stronę.

   Ze strachu się obudziłam, ale... jakby nie do końca. Ujrzałam, że jestem w mieszkaniu, a dokładniej w kuchni. Jak ja się tu znalazłam? I czemu kuchnia nie jest zniszczona?

   Wstałam od stołu i kierowana jakby instynktem, poszłam do pokoju matki. Była tam, żywa, tępo zapatrzona w okno. Łzy ściekały jej po policzkach, a przed nią leżał talerz, z kromką spleśniałego chleba... Była, a jednocześnie jej nie było... Nie odzywała się, nie ruszała się, niczym posąg...

- Jestem głodna - powiedziałam i przymuszona podszedłam do matki. Wcale nie zwróciła na mnie uwagi... Jakby mnie nie było...

- Mamo - krzyknęłam i złapałam ją za ramię... Spojrzała się na mnie, otworzyła usta i... wróciła do tępego wypatrywania się w okno...

   Byłam wnerwiona... Poczułam smutek i pustkę w sercu... Wybiegłam z domu, mimo iż zbliżał się wieczór... I postanowiłam nie wracać...

~ Co ja będę jadła ~ pomyślałam po godzinie. Pieniędzy nie miałam, jedzenia też. Nie miałam znajomych... Byłam całkiem sama...

   Pewnie pomyślicie, że wróciłam do domu... Dziecko, bez pieniędzy, głodne... Nie zrobiłam jednak tego. Miałam plan...

  Na mieście... targowisku w slumsach porozstawiane były liczne stragany. Jedni sprzedawali ubrania, część jakieś drobne pamiątki, których nikt nie kupował. A inni... jedzenie... Po cichu zakradłam się do straganu, złapałam jabłko i chleb i przy okrzykach zdenerwowanej sklepikarki uciekłam jak najdalej. Gdy stwierdziłam, że jestem bezpieczna, skryłam się na podwórku i zaczęłam zajadać.

- Słaba jesteś - powiedział ktoś zza moich pleców. Ze strachu się zaksztusiłam..

- Kim jesteś - spytałam, po uspokojeniu się

- Jestem Max. Slumsowy mistrz parkouru, naczelny złodziej slumsów, przywódca bandy wnerwiaczy - powiedział, całkiem poważnym głosem

- Ty tak na serio? - zdziwiłam się

- Tak - odpowiedział i wybuchł śmiechem - Tylko żartowałem... Nie musisz się mnie bać... Jak ci na imię?

- Mama nie pozwala mi rozmawiać z obcymi - odpowiedziałam. A zresztą... chrzanić mamę - Jestem Elise

- Czemu kradniesz? Masz jakiś cel, czy robisz to dla zabawy?

- Dla zabawy - odpowiedziałam, popatrzałam chwilę na niego i rozpłakałam się. I opowiedziałam mu o śmierci ojca, o zachowaniu matki... O tym że jestem głodna, że się boję... Max słuchał uważnie a po chwili, niczym kolega kolegę, poklepał mnie po ramieniu... Pocieszać to on umie...

- Wszystko będzie dobrze - powiedział, przeanalizował to co mu powiedziałam i spalił buraka...

- Najgorsze jest to, że matka nie reaguje na mnie, siedzi i patrzy się w okno... Czasem tylko powie "on wróci"

- Mogę cię nauczyć...

- Czego? - zdziwiłam się... O co mu chodziło?

- Kraść... Przeżyć na ulicy... - powiedział Max, spojrzał na mnie i z lekkim strachem mnie objął... na parę sekund, po czym speszony odwrócił wzrok

- Dziękuję - powiedziałam i pociągnęłam nosem, a Max ze strachem zaczął ocierać moje łzy spod oczu... Czy on mnie... Podrywa?

   Wstaliśmy ze schodów i poszliśmy w stronę miasta... Mimo zmroku, po ulicach kręciło się bardzo dużo osób, gdyż dalej było ciepło.

- Widzisz ten stragan? - spytał Max i wskazał mi palcem obiekt o którym mówił - Nie ma żadnego klienta... Próba zwędzenia czegoś z takiego straganu, zwykle kończy się źle... A widzisz tamten? Jest bardzo dużo klientów. Czy udałoby ci się ukraść coś z takiego straganu? spytał Max, a na moje potaknięcie zaczął mówić dalej - Nie zawsze... Jeżeli nie nakryje cię sprzedawca, to klient. Musisz wyczuć moment, w którym sprzedawca jest zajęty, a na ciebie nikt zbytnio nie zwróci uwagi... Spróbuj...

  Po cichu podkradłam się do straganu i stanęłam na końcu kolejki. Obserwowanie sprzedawcy i klientów jednocześnie, było czymś ciężkim. Przyglądałam się czujnie sprzedawcy i... wzięłam pierwszą lepszą rzecz i powoli skerowałam się w stronę roześmianego Maxa

- Wiesz co ty wzięłaś? - spytał, gdy znowu znaleźliśmy się na schodach

- Jakąś puszkę - odparłam po przyjrzeniu się przedmiotowi... Chyba Max nie będzie zachwycony...

- Czasami, jak zalegają ci puszki, a zbiegiem okoliczności jesteś sprzedawcą, do takich puszek wkładasz pieniądze... Czyli co ukradłaś?

- Puszkę z... pieniędzmi?

- Tak... Właśnie mamy pieniądze na jedzenie na parę dni - wykrzyknął rozradowany i w przypływie emocji pocałował mne w usta, a ja... otworzyłam oczy...

Dying Light. Dziewczyna ze SlumsówWhere stories live. Discover now