Poszukiwania

20 1 0
                                    

   Wyszliśmy przed Wieżę, gdzie przywitało nas Słońce. Było gorąco i parno, na niebie nie było żadnych chmur. Piękna pogoda... Można poleżeć, poopalać się... Chillout... Atmosferę psuły budynki Slumsów - popalone, rozwalone... I myśl że Maxowi mogło coś się stać... I oczywiście szwędacze...

- To w którą stronę Elise? - zapytała Jade

- Najpierw idziemy w stronę radaru. To będzie ta łatwa część... A potem... Przeszukujemy jego okolice...

- To prowadź...

   Wolałam iść ulicą, jednak Jade zaproponowała byśmy starali się jak najmniej schodzić z dachu. Nie powiem, trochę to było denerwujące. Noga wciąż mnie bolała, byłam jeszcze trochę osłabiona, a poza tym nie chciało mi się wchodzić co chwilę na dachy. Jednak tak było bezpieczniej.

- Ile jeszcze do tego radaru? - zapytała Jade po dziesięciu minutach nieustannego biegu, wspinania się, schodzenia i nasłuchiwania.

- Już powinno być blisko. Niestety nie widzę go w miejscu gdzie powinien być...

- Może idziemy w złą stronę? - zapytała

- Nie... Idziemy w dobrą. Wiem gdzie on powinien być... Jeszcze jakieś pięć minut drogi...

- Nie lubisz biegać, co? - zapytała Jade i uśmiechnęła się do mnie

- Zbytnio nie. Nie jestem wysportowana, poza tym noga wciąż mnie boli - odpowiedziałam

- Masz przy sobie antyzynę?

- Mam... To aż tak ważne?

- To dla komfortu i twojego i mojego. Jak zaczną się ataki rozboli cię głowa, będziesz wymiotować... Wtedy nie będzie ci zbyt łatwo iść. Po atakach osiem godzin, do dwudziestu góra i jesteś jednym z nich. A teraz bądź cicho. Coś usłyszałam... Jakby rozmowy...

- Zombie nie mówią - odparłam

- To oczywiste - zaśmiała się cicho Jade - To nie zombie... To ludzie... Dokładniej zbiry Raisa - powiedziała i wskazała mi palcem na czwórkę ludzi, którzy szli ulicami i za nic miały przechodzące blisko nich Zombie

- Czemu zombie ich nie atakują - spytałam Jade. Było to dla mnie dość dziwne. Zombie nie były zbytnio mądre. Atakowały każdego, bez wyjątku. Ludzie Raisa jednak byli bezpieczni.

- Pewnie wysmarowali się zombim gównem...

- Chciało im się smarować gównem? - spytałam zdziwiona

- Oh... mam na myśli sam zapach zombie. Przyjemny to on raczej nie jest. Ale ewidentnie zmyla pozostałych Zombie. Myślą, że zbiry też są zarażonymi. Co myslisz o tym pomyśle?

- Gdybym miała inne wyjście, raczej bym nie chciała tego robić... Ale innego chyba nie ma, nie? - odparłam do Jade

- Raczej nie. Zejdźmy na chwilę na ulicę. Tu jest czysto, a i ciał parę leży.

   Zeszliśmy więc na ulicę i zaczęliśmy się smarować. Momentalnie od zapachu rozbolała mnie głowa i zachciało mi się wymiotować. Był to ostry zapach nie wiem czego, połączony z krowimi odchodami i czymś jeszcze. Musielibyście to poczuć, żeby wiedzieć o co mi chodzi.

- Atak, Elise? - zapytała Jade, patrząc się na mnie z troską i strachem

- Nie... Po prostu... Ten smród jest nie do zniesienia...

- Nie ma innego wyjścia. Trzeba to przecierpieć - odpowiedziała Jade do mnie

   Gdy już dostatecznie wysmarowaliśmy się tym luksusowym perfumem, poszliśmy w stronę radaru. Miałam lekkie wątpliwości czy to zadziała, jednakże żaden zarażony zbytnio się nami nie interesował. Po parunastu minutach szwędania się powolnym krokiem, dotarliśmy do jego pozostałości

- Ewidentnie zmiótł go wybuch - powiedziała Jade - Ciekawe kto go wywołał...

- Pewnie pożar garaży...

- Pożar wywołał wybuch radaru? Musiały to być materiały wybuchowe.

- Z tego co wiem, radar już dawno temu miał być rozebrany i w elektrowni radaru, były chyba jakieś materiały wybuchowe...

- To by wyjaśniało ten widok. Weźmy się lepiej za poszukiwanie Maxa...

- Halo.. Maxim... Jesteś? - powiedziałam do słuchawki

- Jestem już... Miałem pewne problemy z ludźmi Raisa. Przyszli postrzelać do Zombie i musiałem być cicho by nie wzięli mnie przypadkiem za cel.

- To by wyjaśniało skąd się tu wzięli - powiedziała Jade

- Jesteśmy koło szczątków radaru. Twoja kryjówka jest w stronę miasta czy w którą?

- Uuu... Tak ci raczej nie odpowiem... Skieruj się w stronę Wieży...

- Idziemy po ciebie - powiedziałam i razem z Jade skierowałam się w stronę z której przyszliśmy. Gdy uznaliśmy że przeszliśmy już około pięćdziesięciu metrów zaczęliśmy uważnie się rozglądać za kryjówką Maxa

- Jesteśmy już pięćdziesiąt metrów od radaru. Widzisz nas gdzieś?

- Zaraz zobaczę... - powiedział Max - Nie, dalej was nie widzę...

- To gdzie mamy iść? - spytałam zdenerwowana

- Spytaj się go, czy ma przy sobie flary?

   Spytałam Maxa, na co niestety uzyskałam odpowiedź przeczącą

- Wysyłasz kogoś po zrzut, a on nawet nie bierze flar - powiedziała Jade, po czym wzięła radio.

- Uwaga Biegacze! W odległości 50 metrów od szczątków radaru zaginął jeden z biegaczy! Proszę o pomoc w poszukiwaniach!

- Może teraz będzie łatwiej - powiedziała po chwili

   Przez dość długi czas, przez radio nikt się nie odzywał. My jednak nie zaprzestaliśmy poszukiwań, dalej wchodziliśmy do zniszczonych, opustoszałych budynków, z nadzieją że w jednym z nich ujrzymy Maxa.

- Ej, Jade... Mam go chyba... Ale mamy tu niezły bajzel z Viralami

- Gdzie jesteście? - odparła Jade

- Na... wschód od wieży, obok... zaraz zapalę flarę...

   Po chwili w odległości około 40 metrów od nas, ujrzeliśmy czerwony dym. Po cichu udaliśmy się w jego stronę.

- Trzymaj się trochę za mną Elise... Będzie tu parę Virali do zabicia... Staraj się nie wychylać i w razie czego krzycz...

   Jade wyleciała zza ściany i zaczęła strzelać. Byłam ciekawa co tam się dzieje, gdyż nic nie widziałam, jednakże trochę się bałam wyjrzeć na walkę. W końcu jednak ciekawość wzięła górę. I myślę że bardzo dobrze że tak się stało... Max leżał pod ścianą, ewidentnie coś mu się stało. Biegacz który go znalazł, walczył z jednym Viralem, Jade natomiast leżała na ziemi i mocowała się z drugim. Bez namysłu odbezpieczyłam broń i wystrzeliłam mu w głowę. Kawałki mózgu rozprysły się po ziemi, częśc opryskała Jade, a mnie odrzut rzucił mnie na ziemię.

- W końcu jesteś z nami.... Nic ci nie jest? Jakieś zadrapania, ugryzienia? - spytała Jade Maxa po walce

- Było blisko, ale... nie - odpowiedział Max i pokazał ranę... Na szczęście nie wyglądała jak ugryzienie...

- I tak pójdziesz na badanie. A teraz wysmarujmy się tą wydzieliną szwędaczy i wracajmy do Wieży, byśmy dotarli przed zmrokiem.

   Po wysmarowaniu się ruszyliśmy w stronę Wieży. Z powodu zapachu było to łatwiejsze, gdyż Zombie wcale nie zwracali na nas uwagi i po około półgodzinie byliśmy już na miejscu. Max poszedł się zbadać, Jade poszła do siebie, a ja... zostałam sama w zapełnionym ludźmi holu.    

Dying Light. Dziewczyna ze SlumsówWhere stories live. Discover now