Muzyka głośnio informowała o swojej obecności. Ludzie tańczyli i obściskiwali się po kątach. Niektórzy skakali wokół niedużego podwyższenia, na którym występowali półnadzy mężczyźni.
Szesnastoletni Harry przeciskał się przez tłumy do serca tego miejsca - baru. Ledwo udało mu się wskoczyć za ladę w akompaniamencie pijackich protestów, już zostały mu wręczone puste kufle z poleceniem ich napełnienia.
- Spóźniłeś się. - szepnął Foma, znajomy Harrego.
- Coś mnie zatrzymało - odpowiedział nastolatek wycierając szklankę. - Niestety.
- Co to było?
- Nieważne. Lepiej się cieszmy, że Sebastian nie zauważył.
- Czego niby nie zauważyłem? - stanął nad nimi wspomniany mężczyzna. - Że masz plamę na koszulce? Widać z kilometra. Gdzieś ty się tak ufaflunił chłopie?
Harry przełknął ślinę i zaśmiał się nerwowo. Jego niemalże dwumetrowy i napakowany szef dalej go przerażał.
Kiedyś ktoś inny zarządzał klubem, ale pewnego dnia Sebastian przyszedł tu i brutalnie pobił dawnego właściciela. Krążą plotki, że tamten mężczyzna był jego dawnym kochankiem, który zaszedł mu pod skórę. Nie ma się co dziwić w końcu po tym jak jego szef przejął klub, przerobił go na gejowski. Całą sprawą nie zainteresowała się policja głównie dlatego, że cały budynek znajdował się w dość patologicznej części miasta, a poza tym o kręcącym się tu biznesie nie wiedzą ludzie spoza grona odwiedzających. Chociaż to raczej nie potrwa długo. W końcu nas tu znajdą. Cóż, nie jesteśmy do końca legalni...
- Mam do ciebie sprawę, Potter.
- Jasne, szefie.
- Mów mi duży S. !
- Jasne, duży S. ...
- To brzmi fatalnie jednak tak do mnie nie mów. Za mną!
Harry wytarł dłonie, wilgotne od trzymania mokrej ścierki do naczyń, w spodnie i nerwowo podążył za swoim przełożonym.
W końcu znaleźli się w niedużym pomieszczeniu z odłażącą tapetą imitującą cegły, które służyło za biuro.
- Usiądź, chłopie.
Nastolatek usiadł posłusznie na niewygodnym drewnianym krześle i spróbował się rozluźnić. W tym czasie Sebastian odpalił papierosa, zaciągając się dymem.
- Zdejmij koszulkę.
- Co?! - przeraził się Harry. - Co ty chcesz zrobić?
- Nic. Chcę żebyś zdjął ten pierdzielony t-shirt! - warknął mężczyzna zirytowany głupim pytaniem barmana. - Ja w tym czasie zrobię herbaty. Chcesz?
- Nie, dzięki.
- To dobrze, bo tak naprawdę nie mam herbaty.
Czarnowłosy skrzywił się. Naprawdę nie ogarniał toku rozumowania tego gościa, jednak zgodnie z poleceniem wstał i ściągnął koszulkę przez głowę.
- Podejdź tu.
Nastolatek przybliżył się do Sebastiana, a ten odepchnął się od ściany, przy której wcześniej stanął i zaczął go oglądać. Chodził wokół niego, a czasem nawet przejeżdżał palcem po jego skórze. Obmacywał tors i barki Harrego, wyczuwają lekkie mięśnie, które były sprawką poprzedniej pracy chłopca w pewnej firmie budowlanej, zatrudniającej głównie pijaków i ćpunów, bo nikt inny nie chciał u nich pracować. Nic dziwnego, że po jakimś czasie odszedł i zatrudnił się jako barman.
CZYTASZ
Wybuch /drarry
FanfictionKiedy niekontrolowany wybuch dziecięcej magii rozrywa na strzępy wuja Harrego, oczywistym staje się, że w domu Dursleyów nie znajdzie dłużej schronienia. Chłopiec musi poradzić sobie na ulicy i walczyć o przetrwanie. W końcu spotyka Dracona. Ale co...