Czy ty płakałeś?

1.5K 123 5
                                    

Lucjusz Malfoy właśnie udawał się do gabinetu dyrektora Hogwartu jakże arystokratycznym truchtem, nieustannie poprawiając podskakujące w biegu włosy. Gdy zdyszany stanął przed wejściem, otarł ręką drobne kropelki potu na jego czole, gdyż nie oszukujmy się Lucjusz ostatni raz biegał dobre dziesięć lat temu. Jego kariera śmierciożercy nie wymagała zbytniej ruchliwości, a jakakolwiek aktywność fizyczna była bardzo odpychana przez mężczyznę. Malfoy ledwie zdążył doprowadzić się do odpowiedniego stanu, kiedy wkroczył Dumbledore patrząc na niego pytająco.

- Może chciałbyś zatrzymać się na herbatkę i kilka dropsów Lucjuszu? - spytał Albus wwiercając się w niego podejrzliwym wzrokiem.

- Nie dziękuję, Dumbledore. Przyszedłem tylko oznajmić, że chciałbym zabrać moich synów na weekend. To, że Harold został przydzielony do Gryffindoru wcale nie napawa mnie dumą i radością, a wręcz przeciwnie. - Lucjusz dokończył swoją wypowiedź skinieniem głowy i odszedł szybkim krokiem w stronę Pokoju Wspólnego Slytherinu, bo zielonego pojęcia nie miał gdzie znajduje się salon Gryfonów.

***

- Słuchaj Harry. Czarny Pan chce cię widzieć. Jutro złożysz mu wizytę. Muszę ci tylko przytoczyć parę zasad. I jeszcze jedno. Nie stresuj się, jeżeli będziesz odważny, nie arogancki, ale odważny i nie będziesz kulił się na sam jego widok to będzie przychylniej na ciebie patrzył. I pamiętaj wytłumaczyć mu to, co ci ostatnio mówiłem. Musisz zwracać się do niego z szacunkiem i podziwem, inaczej źle z tobą będzie. Nie mów, póki nie zapyta i mów mu per pan. Sam-Wiesz-Kto łatwo się irytuje i popada w gniew. Waż przy nim słowa... - produkował się Lucjusz, a Narcyza słuchała tego wszystkiego i nie mogła dowierzyć.

- Czy my nie mieliśmy go czasem chronić przed Czarnym Panem? A jeżeli go przejrzy? - spytała z wyrzutem kobieta.

- Niczego się nie dowie. Jak miałby?

- Myślisz, że Sam-Wiesz-Kto jest głupi? Chciałeś, żeby Harry go pokonał, a nie został jego marionetką!

- A jak niby mam nie doprowadzić do ich spotkania? Jeżeli odmówię, wpadnie w złość, a potem zacznie węszyć. Wtedy dopiero postawilibyśmy na sobie krzyżyk. Nie rozumiesz tego?

Narcyza westchnęła głośnio i opadła na fotel. Ostatnio ich jedyne rozmowy to kłótnie. W dodatku wszystkie dotyczące Harrego. Plan Lucjusza nigdy nie miał szansy powodzenia w jej mniemaniu. On tylko stanowił prawdopodobny powód rozpadu tej rodziny. Kobiecie od początku nie podobało się adoptowanie Pottera. Mogliby go przekazać na przykład Weasleyom. Mają tyle dzieci, że już nie robi im różnicy to jedno więcej czy mniej. Może sława spadłaby na rudzielców, ale oni też byliby w stanie zaznaczyć swój istotny udział, jakim było odnalezienie chłopaka. Narcyzie nie zależało na jeszcze większym majątku i rozgłosie. Mieli już tego wystarczająco. Lucjusz jednak najwyraźniej nie podzielał jej zdania i choć przyświecał mu dobry cel, był gotowy poświęcić życie całej rodziny dla skrawka sławy, który w znacznej większości spadnie na odnalezionego po kilku latach, Harrego Pottera, zbawcę świata.

- Przestań, Narcyzo. Wiesz, że to konieczne.

- Nic nie jest konieczne! Nie wierzę, że naprawdę ryzykujesz wszystko, łącznie z żywotami nas wszystkich, dla wątpliwej chwały! Harry zagłuszy nasz udział. Jeżeli to w ogóle się uda. Myśl logicznie, Lucjuszu. Ile myślałeś nad tym wszystkim? Jeden dzień? Pół? Czy ty jesteś świadomy ryzyka? W każdej chwili możemy rozgłosić, że chłopak uciekł. Przekazać go Zakonowi, żeby go kryli i przygotowali do walki z Czarnym Panem.

- Pleciesz od rzeczy, kochanie. Wszystko się uda. Opracowałem wszystko. Myślisz, że dlaczego puściłem Harrego do szkoły? Żeby nie wzbudzał podejrzeń! Dlaczego chłopak przynależy do Gryffindoru? Bo mu wyperswadowałem Slytherin. Powiedziałem, żeby spróbował dostać się do jakiegokolwiek innego domu, aby Czarny Pan zniechęcił się do niego i żeby zdobył większe zaufanie Zakonu!

Wybuch /drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz