Rozdział 16

902 103 12
                                    

Biegłem nieprzerwanie w ciemną otchłań gałęzi. Ciągle po głowie krążyło mi pytanie „Dlaczego?", jednak w tamtej chwili nie potrafiłem na nie odpowiedzieć. Przez nadmiar emocji z moich oczu strumieniami sączyły się łzy. Nie miałem pojęcia jak długo przemierzałem las, ale w końcu, nie wiem czy z powodu mojego zaburzonego błędnika czy też z wycieńczenia, padłem na ziemię. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nie umiałem wstać, więc leżałem na ziemi. Dopiero po kilku minutach leżenia uspokoiłem mój oddech, a moje łzy nie wylatywały z kanalików w tak dużej ilości. Przypomniałem sobie wydarzenia dzisiejszego wieczoru.
- Kolacja, sen, taniec...pocałunek, Natalie, las - mówiłem sam do siebie z trudem wypowiadając czwarte słowo. Dlaczego to się stało? Przecież nie tylko dlatego, że akurat stanęliśmy pod tą głupią jemiołą. Przecież nie zmuszałby się do takiego pedalskiego zachowania z powodu świątecznego przesądu. Może znowu założył się z Wendy? Wcześniejszy zakład też dotyczył mnie, a że Bill nie wykonał go do końca, to trzeba było wymyślić inny. Zadanie było podobnej trudności, więc może o to chodzi. A może po prostu się upił? W czasie mojego snu ktoś mógł skoczyć do domu po wino, albo po prostu znaleźli zaszytą w poduszce wódkę. Stanek byłby zdolny do chowania alkoholu w takich miejscach, żeby tylko nikt mu go nie ukradł.
- Hej, proszę pana nic panu nie jest? - nade mną usłyszałem przejęty głos.
Odwróciłem się na plecy. Zobaczyłem, że obok mnie stoi wyższy ode mnie mężczyzna, ubrany w czarną puchową kurtkę i spodnie od garnituru. W ręku trzymał telefon, który rzucał światło na twarz. Głowę przykrywał mu kaptur, ale i tak widać było przylizane czarne włosy, szare oczy i kościstą twarz na której widoczny był lekki zarost.
- Nieźle pan popił co? Takie ma pan zaczerwienione oczy - stwierdził, a w jego tonie nie było już słychać przejęcia. - Pomogę panu wstać i idziemy na izbę wytrzeźwień.
- Nie, nie jestem pijany - odpowiedziałem szybko łamiącym się głosem i spróbowałem wstać, ale przez to, że podczas biegu nadwyrężyłem osłabione mięśnie nie udało mi się utrzymać równowagi.
- Właśnie widzę - odpowiedział z lekkim śmiechem i podniósł mnie z ziemi. - Kurczę, ile ty musiałeś wypić, żeby nie móc wstać.
Położył moje ramię na swojej szyi, a drugą ręką przytrzymał mój bok. Przeszliśmy tak ze trzy metry, ale facet nie dawał sobie rady z ciężarem mojego ciała.
- Dobra dziś ci się upiekło - powiedział siadając ze mną na pniu ściętego drzewa wokół którego latały pałace się żywym ogniem świetliki. - Za dużo energii mi zjadły nerwy. Nie dam rady cię zaciągnąć na policję. A, tak w ogóle co cię naszło, żeby iść o tej godzinie do lasu i tam pić? Bo nie uwierzę, że doszedłeś aż tu po pijaku.
- Mówiłem już, że nie piłem. Po prostu spanikowałem. A jestem tu bo mieszkam w lesie - odpowiedziałem.
- W lesie? Rozumiem, że nie stać na dom, ale w lesie?
- Mój dom jest w lesie - odparłem poddenerwowany natarczywością faceta i tym, że zakłóca moje rozmyślania.
- Dom w lesie? Czekaj... W lesie...
- Tajemnicza Chata, niegdyś pułapka na turystów.
- Mieszkasz w domu tego starego oszusta i jego świrniętego brata? - spytał ożywiony mężczyzna - Dipper? - zapytał odwracając moją mokrą twarz w swoim kierunku.
- Tak, ale... znamy się? - spytałem zdezorientowany.
- Robbie Valentino. Pamiętasz?
Dopiero teraz skojarzyłem jego dawny i obecny wygląd. Rzeczywiście wyglądał podobnie, ale gdyby mnie nie oświecił, to nie odgadłbym jego tożsamości.
- Jasne, że pamiętam. Po prostu bardzo się zmieniłeś - stwierdziłem omiatając go wzrokiem.
- No tak. Ostatni raz widziałeś mnie jako emo gościa ze złamanym sercem.
- Byłeś wtedy z Tambry, więc chyba już nie miałeś złamanego serca - powiedziałem niepewnym głosem.
- Z perspektywy czasu widzę, że nie byłem z nią z miłości, a tylko po to, żeby załatać stare rany. Nie było to zbyt mądre, ale w końcu mieliśmy po piętnaście lat.
- Czyli już z nią nie jesteś?
- Nie, ale zostaliśmy przyjaciółmi.
Widziałem, że trochę mu nie pasuje ten temat, więc go zmieniłem.
- A co ty tu robisz o tej porze?
- Musiałem coś przemyśleć - powiedział ze smutkiem w głosie. Czuć było, że coś leży mi na sercu.
- Chciałbyś o tym porozmawiać? Może poczujesz się lepiej.
Po chwili ciszy Robbie się odezwał.
- Będę ojcem.
- Gratulacje! - powiedziałem patrząc na niego z zaskoczeniem w oczach.
- A matką będzie Tambry - odpowiedział przegryzając wargę.
Pozostałem cicho czekając na dalszy ciąg historii.
- Mam zespół. Gramy rock'a razem z paroma innymi osobami w tym z Tambry. Ja gram na elektrycznej, a ona robi wokal. Dostaliśmy propozycję koncertu w Portland. Jako, że był to nasz pierwszy większy występ, trzeba było go opić. Po paru głębszych skończyłem z nią na tyłach furgonetki.
Znowu na chwilę zapadła cisza.
- Kiedy się dowiedziałeś?
- Dzisiaj przyszła na wigilię. Ja głupi uciekłem i zostawiłem ją samą z nerwami.
- Ja dzisiaj też nie zachowałem się dobrze.
- Co się stało?
- Razem ze mną mieszka jeden chłopak. Wysoki blondyn o jasnej karnacji i bardzo niebieskich oczach... - przestałem na chwilę mówić wyobrażając sobie jego wygląd. - W każdym razie jest dosyć atrakcyjny. Na święta przyjechała Mabel, Pacifica i moja dziewczyna Natalie. Dzisiaj wszyscy razem świętowaliśmy, a ja przysnąłem na stole. On mnie obudził i zaczęliśmy tańczyć. Kiedy stanęliśmy w miejscu gdzie była jemioła, pocałował mnie - przerwałem żeby zobaczyć jego reakcję. Nie widać było po nim obrzydzenia czy oburzenia. Po prostu lekko się uśmiechną, co dodało mi otuchy do opowiadania dalej. - Zobaczyła to Natalie, która była strasznie o niego zazdrosna. Popłakała się i pobiegła do pokoju, a ja uciekłem tutaj - skończyłem i znowu kilka łez spłynęło po moim policzku.
- Myślę, że jeśli ona cię kocha to wybaczy.
- Ale ja jej dzisiaj obiecałem, że nigdy jej czegoś takiego nie zrobię!
- I nie zrobiłeś.
- Ale-
- To on cię pocałował, tak? I było to bez twojej zgody, więc to nie twoja wina.
- Nie mam na to dowodów!
- Jeśli kocha to uwierzy.
- Nie wiem dlaczego to zrobił - powiedziałem po chwili - Podejrzewam, że to był zakład, albo po prostu się spił.
- A nie przeszło ci przez myśl, że zrobił to dla przyjemności?
- Co? Gdyby chciał się z kimś całować to zrobiłby to z dziewczyną. Jak gdzieś razem idziemy to każda się na niego gapi więc nie byłoby problemu.
- A może on chciał pocałować ciebie?
Bill chciał pocałować... mnie? Nie. On jest hetero.
- On nie jest gejem. Z resztą dlaczego miałbym to być akurat ja? - spytałem zwieszając głowę.
- A chciałbyś, żebyś to był ty? - spytał Robbie przekręcając głowę tak, by widzieć moją twarz.
Czy chciałbym? Bardzo chciałem odpowiedzieć „Nie", ale jakaś myśl w mojej głowie mi na to nie pozwalała. Gdy przymierzałem się do wypowiedzenia tego jednego słowa od razu przed oczami stawały mi wspomnienia. Nasze pierwsze spotkanie, to jak mi pomagał gdy miałem chorą nogę, wspólne zakupy i jedzenie, spędzanie ze sobą czasu, przygotowania do świąt, a w końcu, to ciepło, które obiegło moje ciało kiedy połączyliśmy nasze usta. Zrozumiałem. Czerpałem radość gdy mnie dotykał podczas jazdy na łyżwach, chciałem żeby się ze mną wykąpał, te wszystkie jego gejowskie zaczepki i leżenie razem na fotelu... sprawiały mi tyle szczęścia.
- Idź do domu. Nie oszukuj siebie i innych.
Tego dnia uświadomiłem sobie jedno. Zakochałem się w Billu.

___________________________
Witajcie moi drodzy czytelnicy
W dniu dzisiejszym celebrujemy bardzo ważną rzecz, a mianowicie...
DOBILIŚCIE 2K WYŚWIETLEŃ
Jestem bardzo szczęśliwa, że udało nam się to osiągnąć. Gdy zaczynałam nawet nie wyobrażałam sobie-
Nie no każdy sobie wyobraża, że jest super pisarzem, ale zawsze mogło być tak, że będę mieć kilkaset wyświetleń i kilka głosów. No cóż teraz tylko czekać na 3k. Jak myślicie uda się wam?
Kurde czuje się jak YouTube'er jak tak mówię. Eh... jestem humanistą więc chyba wiadomo jak skończę.
Ps. Wesołego Dnia Dziecka. To był mój prezent dla was.
To do zobaczenia
Trzymajcie się!

Bez Tytułu ~ Billdip ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz