Rozdział 6

215 12 1
                                    


Pierwsze z zadań nie wydawało się być wcale takie trudne. Przynajmniej wtedy, gdy objaśniali im teorię, Rose była niemal pewna dobrych wyników. Jej zapał jednak spadł, gdy czas w wielkiej klepsydrze zaczął się przesypywać i przeszło do praktyki.

Z początku nie wydawało się to być wcale takie trudne. Mężczyzna poprowadził ich wąską dróżką przez zarośnięty lasek wprost na dużą polankę, ogrodzoną płotem. Tuż przy nim, na podwyższeniu siedzieli sędziowie, w rękach trzymając notesiki. Rose nagle znalazła się pod obstrzałem i jak małe, przestraszone zwierzę, miała ochotę prędko się wycofać.

- Musicie rozpoznać roślinę, nie schodząc z wyznaczonego miejsca, sporządzić potrzebny eliksir, wyminąć strażnika i przynieść jej liście – oświadczył jeden z sędziów, mierząc ich przenikliwym spojrzeniem. – Macie pół godziny.

Gdy furtka prowadząca na polankę zamknęła się za ich plecami, piasek w klepsydrze zaczął się przesypywać. Rose podeszła prędko do stanowiska, przy którym znajdował się kociołek i cała szafka pełna różnorodnych składników. Zaczęła wyciągać podstawowe przyrządy, potrzebne do ważenia eliksirów, cały czas zerkając w stronę rośliny, rosnącej niemal po drugiej stronie polany.

- Rozpoznaj ją – rzuciła krótko Scorpiusowi, który machnął różdżką, a całą roślinę nagle oświetliła przeraźliwa jasność.

– Nie reaguje, Filleus odpada.

- Sprawdź mgłę – zaproponowała, podchodząc na sam skraj podestu. Na razie nie widziała przeciwnika, z którym mieliby się zmierzyć, ale on najpewniej miał pojawić się dopiero później.

- Mgłę? Po co mgłę, żadna roślina nie reaguje na mgłę! – zbuntował się Malfoy, patrząc na współzawodniczkę z wyrzutem. Nie chciała doprowadzić do kłótni przy sędziach, więc zacisnęła jedynie pięści i sama wykonała zaklęcie. Miała jedynie nadzieję, że nie odejmą im punktów za współpracę.

- Phenix – oświadczyła głośno, kątem oka zerkając na siedzących opodal mężczyzn. – Ognista roślina tworzona jedynie z prochów odradzających się feniksów, jej liście parzą, wywołują wysypkę, a czasem nawet potrafią podpalić. W kontakcie z mgłą tworzą się na niej drobne perełki, które świecą, gdy pada na nie światło, co ma służyć za funkcje obronne – z niemałym triumfem Rose odwróciła się w stronę niezadowolonego Malfoya. – Musimy sporządzić eliksir odporny na ogień...

- Nie mamy tyle czasu! Sama baza robi się co najmniej godzinę – prychnął Scorpius, podchodząc do stanowiska i podpalając ogień pod kociołkiem. – Trzeba zrobić maść szereniową.

- To też zajmie strasznie dużo czasu – zauważyła Rose, zaczynając się już lekko denerwować. Ręka, w której trzymała różdżkę zaczęła się pocić i lekko drżeć. Próbując zapanować nad nerwami także podeszła do wysokiego stołu i zaczęła wyjmować wszystkie składniki potrzebne do zrobienia maści.

- Można go nieco skrócić, daj mi najpierw zrobić coś innego – powiedział Malfoy, siekając korzonek asfodelusa. Nalał do kociołka nieco wody tak, by przykryć jego dno i wsypał sproszkowany wręcz składnik. – Mieszaj zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Powoli.

Zastosowała się do jego poleceń, wciąż czując niesamowity stres i przerażenie. Scorpius jednak był oazą spokoju i z typową dla siebie precyzją kroił w kostkę kolejny składnik. To trochę ją uspokajało, ta jego pewność wygranej i wyciszenie.

- Odsuń się – zarządził i zakasał rękawy. Różdżką maksymalnie wzmocnił ogień pod kociołkiem, który niemal całkowicie stanął w ogniu. Rose kątem oka zauważyła, jak jeden z sędziów pochyla się do przodu, ze zdziwioną miną. Po chwili buchnął niebieski płomień i całość się kompletnie uspokoiła. Scorpius wyciągnął ze środka małą, czarną kulkę i uśmiechnął się do przestraszonej Weasley. – Pioun.

MPU - SCOROSEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz