Rozdział 11

285 13 7
                                    


Wybiła trzecia.

Rose z niecierpliwością wierciła się po łóżku już od dobrych paru godzin. Do pokoju wpadało delikatne światło księżyca, nieco stłumione przez spuszczone rolety. Miała wrażenie, że i tak jest za jasno, choć całkowita czerń przerażałaby ją mocniej. Już wieczorem miał się odbyć finał zadań w parach. Była tym faktem niesamowicie podekscytowana i zlękniona naraz, nie była nawet pewna, które z uczuć dominowało.

Odrzuciła w końcu pomiętą kołdrę i postawiła stopy na podłodze. Zewsząd ogarnął ją chłód, ale nie cofnęła się z powrotem do ciepła. Uchyliła drzwi od pokoju i zauważywszy pusty hall, pogrążony w mroku, prędko przez niego przebiegła i wtargnęła do sypialni Malfoya.

Zanim zdążyła zapalić światło, czy przymknąć za sobą skrzypiące wejście, zorientowała się, że do jej gardła przytknięta jest końcówka różdżki. Czuła jej chłód na krtani, a nagłe przerażenie sprawiło, że zaczęła drżeć.

- Rose? – szepnął Scorpius. Dopiero słysząc jego głos odetchnęła z ulgą. Machnęła różdżką i mała lampka przy łóżku zapaliła się, odkrywając wszystkie cienie zalegające w pokoju.

Zastała go w pozycji półsiedzącej. Z początku celował w nią różdżką, choć opuścił ją, gdy pojawiło się światło. Miał zaspaną twarz i rozczochrane blond włosy, jednak w jego oczach widać było pełne skupienie.

- Obudziłam cię? – spytała nieśmiało, przestępując z nogi na nogę.

- Nie, nie mogę spać – odparł niechętnie, opadając z powrotem na poduszki. Jego roznegliżowana klatka piersiowa przyprawiła ją o lekkie zażenowanie, które pogłębiło się, gdy dostrzegła jego taksujący wzrok. – Nie czujesz się przypadkiem zbyt swobodnie?

Zerknęła w doł i zauważyła jedynie przykrótką koszulkę zdecydowanie podkreślającą brak górnej bielizny.

- Mogłabym spytać o to samo – fuknęła w odwecie.

- Jestem u siebie. To ty mnie napadasz w środku nocy.

- Boję się, nie zmrużę oka – przyznała.

- Przynajmniej możemy pospać do południa, zjeść coś prędko i przygotować się do wieczornej masakry, nie stresuj się brakiem snu.

Pokiwała głową i wbiła wzrok w ścianę. Zapadła między nimi krępująca cisza, która narastała z każdą chwilą i zdawała się nigdy nie osiągnąć punktu kulminacyjnego. Rose odchrząknęła i otworzyła drzwi, z zamiarem wycofania się do siebie.

- Zimno ci? – spytał, patrząc jak zażenowana nie wie, co ze sobą począć. Przez jakiś czas wydawało mu się to zabawne, jednak w końcu empatia wygrała w bitwie o postawę.

- Położę się, może zasnę – mruknęła.

- Nie oszukuj się, dobrze wiemy, że taka szansa nadejdzie najpewniej rano – parsknął, zsuwając z siebie kołdrę. – Możemy pogadać i powtórzyć jakieś naukowe bzdety, albo co tam chcesz.

- Nie mam głowy do powtórki materiału – przyznała, na co zareagował uśmiechem.

- Szczerze mówiąc liczyłem, że to powiesz, bo ja sam nie czuję się na siłach.

Chwycił ją za dłoń i pociągnął na łóżko obok siebie, widząc jak długo zabiera się do tego kroku. Przykrył ją kołdrą i starał się nie dostrzegać jej przerażonej miny, gdy w końcu usadowiła się obok niego.

- Tylko żebyś sobie czegoś przypadkiem nie pomyślał... - zaczęła nerwowo po chwili. Parsknął w odpowiedzi i ułożył się wygodnie na plecach, wbijając wzrok w sufit.

- Akurat tym nie masz co się przejmować – odparł, choć pomruk, który dobiegł jego uszu nie wydawał się być wyrazem usatysfakcjonowania.

- Po tym wszystkim wrócimy do normalności, tak?

- Po zawodach? Sądzę, że Albus dostałby zawału gdyby widział nas w chwili obecnej – zaśmiał się lekko i zerknął na nią. Nie miała pocieszonej miny, widocznie odpowiedź nie zgadzała się ze wzorcem w jej głowie. – Nie wiem, a jak ty sądzisz?

- Z jednej strony myślę, że nie dalibyśmy rady utrzymać zgody, a z drugiej chciałabym spróbować – przyznała nieco nieśmiało, pozwalając, by jej rude włosy przysłoniły nieco twarz. – To naiwne?

Milczał długo, obserwując ją uważnie. Parę razy podejmowała wyzwanie i starała się oddać zainteresowanie z taką samą nachalnością, jednak co rusz kapitulowała, spuszczając wzrok cała w pąsach. Uznał to za urocze, chociaż ta myśl od razu została wyparta przez tłoczące się w jego głowie znaki zapytania.

- Nie wiem jak byśmy dali radę bez rywalizacji – powiedział w końcu, uśmiechając się delikatnie. – Jak dotychczas to była moja ulubiona motywacja do zwlekania się z łóżka w poniedziałki.

- I tak bym wygrywała – zaśmiała się.

- Taaaaak, właśnie tutaj pojawia się problem. Twoje zadzieranie nosa przy wygranej to jeszcze można znieść, ale jak już się obrazisz za przegraną...

Nie skończył zdania, bo oberwał własną poduszką w głowę. Prędko ją przechwycił, gdy Rose odchylała ręce, by zaatakować po raz kolejny. Miała nachmurzoną minę i najwyraźniej nie była skora do takich przekomarzań.

- Finał nam udowodni, które z nas jest lepsze.

- Ciężko będzie z tą naszą znajomością po zakończeniu konkursu – odparł, pogrążony nieco w rozmyśleniach. – Byłoby dla niej lepiej, gdybyśmy się nie dostali.

Zaśmiali się oboje i choć przez chwilę trwała cisza, Rose czuła się zaniepokojona jego słowami, jakby wciąż wybrzmiewały jej w głowie.

- Odpukaj to – powiedziała w końcu, patrząc na niego wymownie. Uniósł brwi i zadowolony z pojawiającej się na jej twarzy konsternacji, obrócił się na bok i pochylił głowę tuż nad jej twarzą.

- Zmuś mnie. Teraz będziemy mieli pecha tylko przez moje słowa, a ty nie jesteś w stanie nijak temu zaradzić – powiedział wolnym, proroczym głosem, na dźwięk którego skrzywiła się niechętnie.

- Genialnie. Nie dość, że przegram, to jeszcze z człowiekiem nie do końca zrównoważonym psychicznie.

- Cóż to za imperatywy rzucane w moją stronę? – spytał teatralnie, podpierając głowę dłonią. Wciąż jednak pochylał się nad Rose delikatnie, a mgiełka jego oddechu otulała miękko jej twarz. Na szczęście umył zęby.

- Okej, przynajmniej będę mogła swoją przegraną jakoś wytłumaczyć – westchnęła, ignorując jego oburzenie. Opadł bezsilnie na poduszki, kręcąc lekko głową.

- Oh, Rosie – mruknął cicho, głębokim głosem. Jej ciało przeszył przyjemny dreszcz, choć prędko zganiła się, zdając sobie sprawę z tego uczucia. Cała czerwona przykryła się kołdrą tak, by widoczne były jedynie jej oczy, które z ciekawością zwróciła w stronę chłopaka. Miała widok na jego profil, w którym dostrzegła szeroki uśmiech i przymknięte powieki. Rękę podłożył pod głowę i leżał na wznak. Mimo oddzielających ich płatów materiału czuła bijące od jego ciała ciepło. Wtuliła głowę w poduszkę, obserwując go jeszcze przez chwilę, póki oczy jej się nie zamknęły, przytłoczone natłokiem myśli.

Dobrze wiedział, że jest obserwowany, jednak kiedy odwrócił twarz w jej stronę, zdawała się być pogrążona w głębokim śnie. Przez chwilę patrzył, jak ciało porusza jej się w rytm oddechów i sam ukojony również odpłynął.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 18, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MPU - SCOROSEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz