➹'Jedyny sekretny znak, jaki znamy wszystkie są doskonałym znakiem'➹

512 63 31
                                    

                                                                                    →←  


  ❈   Chłopak był już bliski rozpłakania się. Wszystko zawsze szło nie po jego myśli, życie jak zwykle znów pokazało mu środkowy palec, zostawiając go samego z problemami. Przeważnie wymyślał sposób wyjścia z niekomfortowej sytuacji. Teraz miał pustkę w głowie, kompletną pustkę, która irytowała chłopaka tak bardzo, że ochota rzucenia telefonem o twardy bruk stała się naprawdę silna. Już dawno zdążyło się ściemnić, mimo, że wcale nie było tak późno. Nadchodziła zima, co wiązało się z tym, że dni stawały się krótsze i chłodniejsze. Taeyong siedział w bocznej uliczce, wokół której nie kręcił się praktycznie nikt, mógł więc w spokoju pomyśleć. Problem leżał w tym, że nie umiał n i c wymyślić. Cały czas wracał wspomnieniami do momentu, w którym powiedział Tajlandczykowi te wszystkie okropne słowa i do chwil, kiedy Ten mówił, że równie dobrze mogliby nigdy się nie spotkać. Łzy zaczęły napływać mimowolnie do jego oczu, a on nie potrafił, ani nie chciał ich powstrzymywać. Po prostu poddał się, dając emocjom wziąć górę nad sobą. Kilka kropli powoli wyznaczało ścieżkę po policzkach, a szatyn przez to tylko bardziej się sfrustrował. Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo dał się ponieść gniewowi i zamiast spróbować załagodzić sytuację, tylko ją pogorszył. Widział smutek w oczach Chittaphon'a i wybuch płaczu, który siłą powstrzymywał, byleby nie okazać starszemu słabości. A on zamiast przestać, tylko bardziej prowokował.

Spuścił głowę, jednocześnie zagryzając wargę, by spróbować się uspokoić. Niewiele to dało, ba, łzy zaczęły płynąć jeszcze bardziej intensywnie, a z jego ust wydostał się donośny krzyk frustracji. Uderzył pięścią w bruk, po czym zacisnął powieki, porządkując myśli. Nie mógł przecież tego tak po prostu zostawić. M u s i a ł chociaż spróbować cokolwiek zrobić, bo nie będzie mógł w nocy usnąć. Wszystkie jego myśli będą krążyły tylko w okół tego. Uniósł głowę, opierając ją o ścianę budynku, przy którym siedział. Spojrzał na gwiazdy, które teraz były idealnie widoczne. Czyste niebo i nieskazitelnie piękne. Kiedyś z Ten'em wspólnie patrzyli na gwiazdy. Na to wspomnienie tylko westchnął, ponownie zaciskając powieki. Wyciągnął z kieszeni bluzy telefon, i wybrał numer chłopaka, zapisany jako ''książe''. Taeyong uśmiechnął się delikatnie, przystawiając komórkę do ucha. Nim zdążył jednak usłyszeć trzeci sygnał, urządzenie wyłączyło się, tylko bardziej potęgując wściekłość szatyna. Dotarło do niego, że najzwyczajniej w świecie się rozładował, jednak nigdy nie był tak okropnie zły na rozładowaną komórkę. Zacisnął zęby, głęboko oddychając. Teraz już zupełnie nie wiedział, co zrobić.

                                                                       →←  

Chłopak spojrzał zamyślony w okno. Chittaphon zapomniał zasunąć zasłonę, więc miał teraz cudowny widok na gwiazdy i miasto, które o tej porze tętniło życiem. Miliony kolorów z różnorodnych banerów sprawiały, że Busan wyglądało jeszcze piękniej. Westchnął cicho, starając się jak najciszej zmienić pozycję, by nie obudzić młodszego. Nakrył lepiej kołdrą siebie i bruneta, próbując usnąć. Jeszcze kiedyś spanie w ramionach Ten'a przychodziło mu z ogromną łatwością, jednak, kiedy problemów gromadziło się coraz więcej, myślał o nich o wiele częściej.

 Taeyong-ah, jeszcze nie śpisz? – usłyszał niewyraźny szept Tajlandczyka, a zaraz poczuł na swoim brzuchu dłoń chłopaka. Cichutko westchnął, obejmując swoją dłonią tą jego.  Martwisz się czymś? Coś jest nie tak? Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda?  mruknął, zmieniając swoją pozycję tak, że był jeszcze bliżej Taeyonga. Więc kiedy mówił, po jego karku przechodził dreszcz. Owszem. Wiedział, że może. Ale nie chciał ani martwić go swoimi problemami, ani żeby przez to się od niego odsunął.

ღ Baby don't stop || taeten; oneshotWhere stories live. Discover now