Jeden

810 27 0
                                    

– Olivia Dashwood.

Słysząc swoje imię i nazwisko, poniosłam wzrok znad mojego szkicownika.

Wzrok nauczycielki był skierowany prosto na mnie. Prawdopodobnie chciała, abym wstała. Niechętnie podniosłam się z ostatniej ławki pod oknem. Usiadłam tam specjalnie, nie chcąc wzbudzać zbytnio niczyjej uwagi. I tak moje przybycie było już niezłą sensacją. To niewielkie miasteczko i plotki bardzo szybko się rozchodzą. Aktualnie byłam hitem tygodnia.

Rozejrzałam się po klasie. Z przodu siedzieli sami pilni uczniowie, którzy w ciszy wertowali podręcznik. Zapewne powtarzali materiał przerabiany na ostatniej lekcji. Mniej więcej w środku siedziała grupa dziewczyn. Część z nich wymieniła między sobą szkolne newsy, a reszta chichotała pod nosem i co chwila spoglądała na chłopaków siedzących z tyłu, uśmiechając się do nich zalotnie. Z chłopaków raczej nikt nie zwrócił mojej uwagi. Mój wzrok tylko na chwilę spoczął na dwójce siedzącej równolegle do mnie. Bez skrupułów bawili się komórkami, a nauczycielka nie zwróciła im nawet uwagi. Sprawiali wrażenie typów złych chłopców.

– Może powiesz nam o sobie coś więcej? – zaproponowała chemiczka.

Większość par oczu skupiła się na mnie. Gdzieś z boku usłyszałam jedno prychnięcie.

– Mam na imię Olivia – zaczęłam od przedstawienia się , bo nie bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć. – Przeprowadziłam się tutaj parę dni temu z tatą. Lubię plastykę. Moje hobby to szkicowanie.

Nie miałam pomysłu na dalszą wypowiedź, ale na szczęście nauczycielka uznała, że to wystarczy.

– Dziękuję. Możesz usiąść. Mam nadzieję, że znajdzie się jakiś ochotnik na oprowadzenie panny Dashwood po szkole. Ale to załatwimy na przerwie, teraz bierzemy się za lekcję.

Z ulgą opadłam na krzesło. Pani zaczęła mówić coś o położeniu pierwiastków w układzie okresowym, ale zupełnie jej nie słuchałam. Skupiłam się na niedokończonym szkicu krzaku dzikiej róży, jaki znajdował się za oknem. Przyjrzałam się mu jeszcze raz dokładnie i dorysowałam brakujące części. Obrazek był już skończony, ale wydawał się jakiś niepełny.

Nie miałam jednak czasu zastanawiać się, co było nie tak, bo zadzwonił dzwonek. Prędko zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Nie miałam ochoty na towarzystwo żadnego „przewodnika‟. Miałam dość dobrą orientację w terenie, wiec szybko powinnam się połapać, co gdzie jest.

Następna lekcja – język hiszpański sala 76. Spoglądałam ma numery mijanych przeze mnie drzwi. Niedużo czasu zajęło mi znalezienie właściwej sali. Idąc przez korytarz, czułam na sobie ciekawskie, a nawet wścibskie spojrzenia. Udało mi się jednak świetnie je ignorować. Weszłam do klasy modląc się, aby już niedługo doszedł kolejny nowy uczeń i żeby to na nim skupiły się te wszystkie ślepia.

***

Cudem udało mi się przetrwać kolejne trzy lekcje. Nadszedł czas na przerwę obiadową. Bez werwy i entuzjazmu pociągnęłam za drzwi prowadzące do stołówki. Jak na komendę głowy wszystkich uczniów podniosły się znad talerzy. Westchnęłam ciężko i ustawiłam się w kolejce po jedzenie.

Wzięłam swoją tace z sałatką oraz małą porcją frytek i zaczęłam się rozglądać się za jakimś wolnym miejscem. Zauważyłam jeden niezajęty stolik w rogu. Ruszyłam w jego kierunku, ale w połowie drogi ktoś mnie zatrzymał.

– Hej! Usiądź z nami. – Niewiele wyższa ode mnie brunetka wskazała na stolik, przy którym siedziały już dwie dziewczyny.

Wahałam się chwilę, ale widząc jej przyjazny uśmiech, zrozumiałam, że nie przyjmuje odmowy. Usiadłam więc ma wolnym krześle.

– To są Kimberly i Emily. – Wskazała na dwie blondynki, a ja uśmiechnęłam się do nich niemrawo. – Ja jestem Nora Edison. A ty Olivia, zgadza się?

– Tak – odszepnęłam.

– Jeśli chcesz, to mogę cię oprowadzić po szkole – zdeklarowała się Nora.

– Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby.

Panna Edison chwilowo zajęła się rozmową z blondynkami, więc wzięłam się za jedzenie. Nie miałam jednak na to większej ochoty, w wyniku czego tylko grzebałam widelcem w sałatce. Kiedy mi się to znudziło, wyjęłam z torby szkicownik i ołówek. Rozejrzałam się dookoła w celu znalezienia czegoś ciekawego, co mogłabym przedstawić na papierze.

– Hej, piękna. – Usłyszałam za plecami.

Odwróciłam się, aby zobaczyć do kogo było to skierowane. Brunet ewidentnie patrzył na Norę. Po chwili przypomniało mi się, że to jeden z tej dwójki, którzy bawili się telefonami na chemii. Zaraz za nim szedł jego kolega z ławki.

– Spadaj, Gordon – syknęła i wróciła do pogaduchy z Emily.

– No, nie obrażaj się , mała – chłopak nie dawał za wygraną.

– Zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie!

Brunet stałby tutaj pewnie dalej niewzruszony, ale jego kumpel pociągnął go w stronę stolika. Patrzyłam na nich, dopóki nie usiedli na środku obok innych kolesi swojego pokroju.

– Ugh! Jak ja go nie trawię – mruknęła Edison, po czym dodała w moją stronę. – Przystawia się do mnie od początku roku. A jego teksty są tak żenujące, że aż mnie mdli.

– Też takich nie lubię – odparłam.

Długa przerwa dobiegła końca. Razem z Norą udałyśmy się na biologię. Dziewczyna ciągle coś mówiła, ale szczerze mówiąc, nie zapamiętałam z tego ani słowa. Ona natomiast nawet nie zauważyła, że jej nie słucham.

W sali po wielu próbach wreszcie przekonałam moją nową znajomą, że wolę siedzieć w ostatniej ławce. Zrezygnowana zajęła miejsce obok mnie.

Do środka wszedł brunet ze stołówki i jego kolega. Również zajęli ostatnią ławkę, tyle że pod ścianą.

– Moi drodzy rozmawialiśmy chyba ostatnio o tym, jak powinniście siedzieć – odezwał się nauczyciel, jeszcze zanim dobrze wszedł do klasy. – Panie Miller, z tego, co pamiętam, miał pan siedzieć w ławce pod oknem.

– Przykro mi, ale kiedy tu wszedłem była już zajęta – odparł kolega tego ze stołówki z udawaną uprzejmością.

Nauczyciel spojrzał na nasza ławkę i zmrużył oczy.

– Edison usiądziesz z Gordonem, a ty Miller z... – Spojrzał na mnie wymownie.

– Dashwood – podałam nazwisko, bo imię najwyraźniej go nie interesowało.

– Dlaczego muszę siedzieć z tym głąbem? – warknęła pod nosem Nora, zabierając swoje rzeczy.

Rzuciła zeszyt, książki i piórnik na ławkę pod ścianą, a brunet uśmiechnął się do niej czarująco.

Oderwałam od nich wzrok, kiedy obok mnie usiadł mój nowy kolega z ławki. Miał na sobie starte dżinsy, czarny podkoszulek i skórzaną kurtkę tego samego koloru. Z kieszeni spodni wyciągnął komórkę i prawdopodobnie zaczął pisać SMS.

Moja uwaga znów skupiła się na szkicowniku. Nie byłam jednak w stanie nic narysować, bo z prawej strony poczułam na sobie czyjś natarczywy wzrok. Zerknęłam w tamtą stronę.

– Przygotuj się na piekło – szepnął siedzący obok mnie brunet i uśmiechnął się cwanie.   

Instrukcja obsługi dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz