Pięć

575 20 0
                                    

Siedziałam na parapecie okna na pierwszym piętrze. Tata podrzucił mnie dziś do szkoły wcześniej i czekałam na pierwszą lekcję.

Spojrzałam przez szybę. Na dworze panowała niezła ulewa. Krople deszczu uderzały o parapet, wystukując nieznany mi rytm. Po szkolnym placu przemykali uczniowie, chcąc jak najszybciej skryć się w budynku.

Lubiłam deszcz. Lubiłam wsłuchiwać się w dźwięk spadających kropel. Lubiłam moknąć. Lubiłam, jak woda spływała mi po twarzy, a włosy kręciły się pod wpływem wilgoci. Lubiłam deszczowy krajobraz.

Wyciągnęłam szkicownik i ołówek. Rysunek zaczęłam od nakreślenia ram okna. Dopiero później narysowałam to, co przez nie widziałam.

Korytarz powoli zaczął się wypełniać uczniami. Nie przejmowałam się nimi jednak. Jak często mi się to zdarzało, zamknęłam się w swoim własnym świecie. Byłam tylko ja i szkic. Nic innego mnie nie interesowało.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nory.

– Cześć, Livy.

– Hej – odparłam i uśmiechnęłam się lekko.

Edison ściągnęła swój płaszcz przeciwdeszczowy i usiadła obok mnie. Pomyślałam, że to dobry moment, aby wspomnieć o imprezie. Nie wiedziałam tylko, jak się za to zabrać. Najchętniej to bym się w ogóle w to nie pakowała, ale intuicja mi podpowiadała, że lepiej nie zadzierać z Dylanem. Więc postanowiłam wykonać jago hm... rozkaz. Bo prośba to to na pewno nie była.

– Ale pogoda – mruknęła Edison. – Nie znoszę deszczu.

– Ja tam nawet lubię.

– Dziwna jesteś – zaśmiała się brunetka.

Wróciłam do szkicowania. Postanowiłam w końcu podjąć temat, bo zapewne później bym się już na to nie zdecydowała.

– Wiesz, słyszałam, że jutro jest podobno jakaś impreza – starałam się , aby mój ton głosu brzmiał obojętnie.

– Tak? To pewnie ktoś z paczki Miller i Gordona organizuje kolejną popijawę. Nic tylko alkohol i prochy. Ohyda. – Wzdrygnęła się. Moja iskra nadziei, że zgodzi się bez problemu, właśnie zgasła. – A czemu o tym mówisz?

Przygryzłam policzek od środka i spojrzałam w okno. Nie wiedziałam, czy sobie odpuścić, czy ciągnąć to dalej. Przypominając sobie jednak morderczy wzrok Dylana, postawiłam na to drugie.

– A tak... Pomyślałam, że może wpadniemy tam na chwilę.

Nora wybałuszyła na mnie oczy.

– Zwariowałaś?! Wkręcenie się tam, to najgorsze, co możesz zrobić! Poza tym nie wiem, czy by nas wpuścili. I jeszcze Max! Na pewno tam będzie, a ja nie mam zamiaru oglądać tego głąba.

– No, ale przecież będą tam też inni faceci. Może akurat jakiś cię zainteresuje.

Edison zrobiła niepewną minę. Chyba powoli zaczynała się do tego pomysłu przekonywać.

– No, chociaż na godzinkę – dodałam. – Rozejrzymy się i wrócimy. To co?

– No, dobra – poddała się. – Idziemy!

Uśmiechnęłam się i lekko ją przytuliłam. Zeskoczyłyśmy z parapetu i poszłyśmy na chemię.

Główna część planu wykonana.

***

– Jak myślisz, to czy może to? – Nora machała mi przed oczami zieloną sukienką w białe groszki i fioletową, cekinową tuniką.

Instrukcja obsługi dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz