Dziewięć

555 19 1
                                    

Siedziałam na jednej z ławek w szkolnym ogródku, wpatrując się w Norę i Maxa. Gordon już od trzech dni próbował zagadać do brunetki, ale ta ciągle go spławiała. Uśmiechnęłam się. Ładnie razem wyglądali. Miałam nadzieję, że chłopak się nie zniechęci, a Edison wreszcie odpuści i przestanie się na niego ciągle denerwować.

Póki co jednak zła Nora podeszła do mnie i wściekła usiadła obok.

Zerknęłam ma Maxa. Zrezygnowany ruszył w stronę swoich kumpli. Stali po drugiej stronie ogródka i palili papierosy.

Poczułam na sobie czyjś wzrok. Dylan. Od czasu naszej sprzeczki traktowałam go jak powietrze, za to on wpatrywał się we mnie całymi lekcjami. Nora twierdziła, że chciał w ten sposób zwrócić moją uwagę. Mnie się jednak wydawało, że był po prostu wściekły za to, że nie chciałam mu dalej pomagać.

– Mam go już serdecznie dosyć – wycedziła moja przyjaciółka przez zaciśnięte zęby. – I nie zmienia tego nawet fakt, że wreszcie zwraca się do mnie po imieniu.

– Ale przynajmniej zrobił jakiś krok do przodu, nie? – spytałam z uśmiechem.

Ostatnie kilka dni były dla mnie sprawdzianem moich umiejętności aktorskich. Musiałam udawać przed Edison, że kompletnie nie wiem, o co chodzi Gordonowi. Grałam też przed Maxem, kiedy wypytywał mnie o zainteresowania brunetki. I wydawało mi się, że szło mi całkiem nieźle.

Nie zapomnę też miny pani obsługującej mnie w drukarni, kiedy zrzuciła zawartość mojego pandrive'a do komputera i ją przejrzała. Zaczęła zadawać pytania typu „Co to jest? Skąd to mam? I do czego jest mi potrzebne?". Wyjaśniłam wszystko pokrótce, a ona zapytała, czy może to sobie skopiować i zatrzymać. Długo się wahałam, ale kiedy zapewniła, że nikt oprócz niej nie będzie miał do tego dostępu, uległam.

– No i co z tego?! – oburzyła się Nora. – On nie ma już u mnie żadnych szans. Miał ich parę i wszystkie zmarnował. Sam jest sobie winien.

– Ale jeśli się tak stara, to mogłabyś go chociaż wysłuchać. Nie mówię, że od razu macie być parą. Wystarczy, że przejdziecie na bardziej przyjazne relacje.

Edison zastanawiała się chwilę, wpatrując w Gordona.

– No dobra. Ale dopiero pod koniec tygodnia. Niech się jeszcze chłopak trochę pomęczy. – Uśmiechnęła się chytrze.

– Ty dręczycielko! – zawołałam i wybuchłyśmy śmiechem.

Członkowie paczki Millera spojrzeli na nas jak na wariatki. Nie przejęłyśmy się tym jednak. Każdy ma prawo do śmiechu. Oni w parku zachowywali się podobnie.

– A o co tak na serio chodzi z tobą i Dylanem? – spytała brunetka, kiedy się już uspokoiłyśmy. – Dalej się na ciebie gapi.

– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Ale mam tego pomału serdecznie dosyć.

– A ja nadal twierdzę, że on najnormalniej w świecie chce cię poderwać.

– Nora, proszę cię – jęknęłam. – Że niby największe, jak to określiłaś, „ciacho" – zrobiłam cudzysłów w powietrzu – w szkole interesuje się kimś takim jak ja? Ani ładna, ani przebojowa. Standardowa szara myszka.

– Nie myśl tak! – skarciła mnie. – Jesteś naprawdę fajną dziewczyną. A co do Millera, to i tak wiem swoje.

Zrobiła zabawną minę, a ja po raz kolejny się zaśmiałam. Ta kobieta kiedyś mnie wykończy.

***

Trwała lekcja biologii. Siedzący obok Dylan od dwudziestu minut nie spuścił za mnie wzroku, a mnie zaczęło to już irytować. Obiecałam sobie jednak, że nie nabiorę się na to. Nadal uparcie słuchałam albo raczej stwarzałam pozory, że słucham nauczyciela. Docierały jednak do mnie tylko pojedyncze słowa.

Instrukcja obsługi dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz