Nie wiedziałam, że to co stało się wczorajszego popołudnia wywoła taką aferę. Już z samego rana Hokage wezwała mnie do swojego gabinetu. Co prawda nie wiedziałam po co, ale widząc miny shinobi którzy wczoraj gasili pożar i tak wiedziałam, że to właśnie po to.
Otworzyłam drzwi do gabinetu Hokage. Kobieta od razu podniosła na mnie swój wzrok.
- Wiesz dlaczego cię tu wezwałam?- spytała poważnie, nadal wpatrując się we mnie.
- Chyba tak - odpowiedziałam, trzęsąc się niemiłosiernie.
- Kilku shinobi gasiło wczoraj pożar, który wywołałaś ty, a żeby było ciekawiej ogień, który zgasili powracał - powiedziała.
Jej spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze. Ilustrowała każdy mój ruch. Zaczęłam się pocić i myśleć jak to wytłumaczyć, ale sama nie wiedziałam co to było i co się ze mną działo.
- Rozumiem, że nie chcesz mi powiedzieć, ale wiesz... Chcemy ci pomóc. Sam Naruto też zgłosił, że się o ciebie martwi - oznajmiła ciepłym, serdecznym głosem.
- On? Martwić się mną? HA! Śmieszne - prychnęłam.
Jej spojrzenie zmiękło. Rozsiadła się na fotelu, a do pomieszczenia weszło dwóch Anbu. Jeden stanął po mojej prawy, a drugi po lewej. Byli tak niebezpiecznie blisko, że aż zaczęłam się pocić.
- Co zamierzasz czcigodna? - spytałam lekko drżącym głosem.
- Badania. Chcemy wiedzieć co to. Wiemy, że to nie ogoniasta bestia, więc wzbudza to jeszcze większy strach. Nie chcemy, aby to w tobie przerodziło się tak, jak Shukaku w Gaarze podczas egzaminów - wyjaśniła.
Dwaj Anbu złapali mnie stanowczo za ramiona. Czułam jak dłoń jednego z nich niebezpiecznie zbliża się do mojej skroni. Chcieli mnie ogłuszyć. Zaczęłam się wyrywać, ale to nic nie dało. Bałam się ich, a strach przerodził się w nienawiść, która zawładnęła całym moim ciałem.
To uczucie ponownie powróciło. Przypływ chakry, która była dla mnie obca, jakby nie moja. Moje ciało zaczęło płonąć. Czułam ciepło, ale nie ból.
Nikt nie mógł mnie dotknąć, groziło to natychmiastowym spaleniem. Zrobiłam ogromną dziurę w ścianie i jak najszybciej uciekłam z pomieszczenia. Nie mogłam pozwolić, aby ktoś mnie złapał.
Uciekając zauważyłam Naruto. Zatrzymałam się i ostatni raz spojrzałam na przyjaciela, a raczej już byłego przyjaciela.
- Mikasa.. - usłyszałam stłumiony głos Uzumakiego.
Żadne słowa do mnie nie docierały. Czułam na sobie wzrok wszystkich ludzi. Oglądali mnie ze strachem, trzymając się z dala ode mnie.
- Nie patrzcie się! - krzyknęłam w furii.
Ogień wzmógł się, a w moją stronę nadciągał już oddział Anbu z Hokage na czele. Ponownie rzuciłam się w wir ucieczki nie zważając na nic. Niszczyłam stragany, wózki, nie zważałam na nic.
✿ ✿ ✿
Gdy w końcu udało mi się uciec poczułam ogromną ulgę. Usiadłam na środku polanki i próbowałam się opanować. Ogień nadal otaczał całe moje ciało, a do tego zrobił ognisty okrąg wokół mnie, aby na pewno nikt się nie zbliżył.
- Dlaczego...? - spytałam sama siebie.
Nie mogłam zrozumieć co się ze mną dzieje. Nagle to coś się pojawiło i zawładnęło moim życiem tak z dnia na dzień. Zmusiło do opuszczenia wioski i rodziny. Wywoływało we mnie więcej negatywnych emocji niż pozytywnych. Nawet nie poczułam kiedy zaczęłam płakać z bezsilności.
Poczułam jak zbliża się do mnie dziwnie znajoma chakra. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam męską sylwetkę. Przez zasłaniający ogień oraz oczy zamglone przez łzy nie widziałam kto to.
- Mikasa.. Dołącz do mnie - usłyszałam.
Mężczyzna wyciągnął rękę w moją stronę unikając płomieni, które pod wpływem opadających emocji również zaczął opadać. Podałam mu swoją dłoń, a drugą przetarłam oczy. Gdy na niego spojrzałam, już wiedziałam kim on był.
✿ ✿ ✿
Znowu krótko, bo sytuacja wymagała Polsatowego zakończenia :D
YOU ARE READING
Spełnijmy swoje marzenia! [Naruto FF]
FanfictionMikasa Nara to niczym nie wyróżniająca się kunoichi. Od najmłodszych lat przyjaźni się z pewnym blond włosym chłopcem. Oboje mają marzenie, które chcą spełnić i za wszelką cenę pragną sobie w tym pomóc. Niestety Mikasa nie ułatwia sprawy gdy Naruto...