Mikasa cały czas była pod władaniem tej okropnej bestii. Nie wiedziałem co robić, a ona niszczyła skutecznie wszystko co znalazło się w zasięgu jej wzroku. Nie mogłem się do niej bezpiecznie zbliżyć, to mogłoby kosztować mnie życie. Spojrzałem na wioskę przez okna, które były już doszczętnie zniszczone. Ludzie uciekali w popłochu przed ogniem, który inteligentnie ciągnął się za mieszkańcami, jakby brał udział w pościgu. Było w nim coś niesamowitego, ale zarazem przerażającego, to ogień którego nie da się zwalczyć wodą, a jedynym rozwiązaniem było wypędzenie demona z ciała Mikasy.
- Mikaso wysłuchaj mnie, proszę - zacząłem, ale po moich słowach ognie stały się większe.
Wiedziałem, że to moja wina, że to przeze mnie obezwładniła ją ta siła. Nie było mnie przy niej gdy mnie potrzebowała. Za każdym razem myślałem tylko o swoich marzeniach, a nie obchodziło mnie dobro Mikasy, które obiecałem jej te kilkanaście lat temu. Zawiodłem na całej linii, a szansa na naprawienie mojego błędu stała tuż przede mną, a ja w tej chwili znów martwiłem się tylko o siebie i moje życie. W porę zauważyłem, że jestem zbyt wielkim egoistą.
- Mikaso, wiem, że spieprzyłem. Słyszysz mnie? SPIEPRZYŁEM! - zacząłem mówić, a bardziej krzyczeć.
Ogień odrobinę się zmniejszył, a dziewczyna spojrzała na mnie z zaciekawioną miną. Zacząłem mówić dalej, wszystko co od lat leżało mi na sercu i dotyczyło mnie i jej, ale również to z czego dopiero teraz zdałem sobie sprawę. Słowa wypływały ze mnie jak z otwartej księgi, nikt nie mógł mi teraz przerwać.
Zacząłem zauważać skutki całych tych moich przeprosin. Ogień już całkowicie znikł, a mieszkańcy byli bezpieczni. Od Mikasy cały czas emanowała ta zła aura, a jej ciało było pod władaniem piekielnych smug ognia. Była w potrzasku i mimo, że jej emocje zależały od tego jak bardzo jest potężna, to sama nie mogła uwolnić się z uwięzi. Zacząłem myśleć nad jakimkolwiek rozwiązaniem, ale miałem totalną pustkę w głowie.
Podszedłem powoli do Mikasy i złapałem ją za dłoń, która ledwo wystawała zza ognistych smug. Popatrzyłem jej w oczy i tak po prostu stałem, ale to nadal nie pomagało. Nie wiedziałem czego ode mnie oczekuje, więc znowu musiałem z nią porozmawiać.
- Mikaso, jesteś moją najlepszą przyjaciółką od kiedy tylko pamiętam. Byłaś przy mnie gdy wszyscy mieli mnie za potwora. Ty nie przejmowałaś się tym, mimo, że nie zawsze było to dla ciebie łatwe. To ty jesteś w moich wspomnieniach z dzieciństwa najważniejsza. Przepraszam, po prostu przepraszam za wszystko co zrobiłem źle - dokończyłem, po czym puściłem dłoń Mikasy.
Ogień zaczął całkowicie zanikać, a Mikasa zdawała się całkowicie uspokoić i odzyskała panowanie nad swoim ciałem. Widziałem jak jej wzrok zaczyna wędrować po wszystkim dookoła i szukać jakiegoś punktu, który pomoże jej się odnaleźć. Po chwili jej ciało zdawało osuwać się na dół, a ona sama zrobiła się blada. Podbiegłem do dziewczyny i ochroniłem ją przez upadkiem łapiąc jej bezwładne ciało w ostatnim momencie.
- Ah, co ja z tobą mam - zaśmiałem się pod nosem.
***
[Mikasa pov.]
Obudziłam się całkowicie obolała, każdy najmniejszy mięsień mojego ciała krzyczał. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Dobrze znałam to miejsce, zawsze panował tutaj taki sam syf.
- Naruto? - ledwo półgłosem zapytałam.
Nikt mi nie odpowiedział, ale ja byłam pewna, że to mieszkanie Uzumakiego. Próbowałam wstać, ale każdy ruch przychodził mi z trudnością. Mogłam tylko leżeć w jednej pozycji i przyglądać się sufitowi, co nie było moją ulubioną rozrywką.
Po dłuższej chwili usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, a zaraz Naruto pojawił się w pokoju, w którym cierpliwie bez wyboru na niego czekałam. Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem, a on przysiadł obok łóżka, na którym leżałam.
- Wreszcie się obudziłaś, zaczynałem dostawać paranoi - skwitował chłopak.
Ja tylko słabo się uśmiechnęłam, ale nic nie powiedziałam. Nadal byłam słaba na jakiekolwiek ruchy, a moje myśli przypominały jedną wielką plątaninę kabli. Naruto widząc, że nie zamierzam z nim wielce rozmawiać wstał i podszedł do aneksu kuchennego.
Po chwili wrócił do mnie z ramenem w pudełku. Nachylił się do mnie, po czym na siłę zaczął wciskać mi jedzenie.
- Zjedz. Nie jadłaś nic od dwóch dni. Musisz nabrać siły jak chcesz wstać - oznajmił.
- Jak to od dwóch dni? - spytałam ledwie słyszalnym głosem.
- Byłaś nieprzytomna - odpowiedział krótko i wsadził mi pół jajka prosto do ust gdy już chciałam coś powiedzieć.
Prawie zakrztusiłam się jedzeniem. Byłam zdziwiona dlaczego Naruto nie zabrał mnie do szpitala. Dlaczego leżę tutaj, a nie tam. Chłopak cały czas wpychał mi coraz więcej jedzenia do ust, więc nie miałam nawet okazji zapytać o cokolwiek.
- No i już. Smaczne było? - spytał, widocznie dumny z siebie.
- Tak, a teraz siadaj i odpowiadaj na moje pytania - odpowiedziałam pewna siebie.
Widocznie jedzenie faktycznie dodało mi sił. Blondyn usiadł obok mnie i wbił we mnie swój wzrok, czekając aż coś powiem.
- Dlaczego tutaj jestem? Nie zaprowadziłeś mnie do szpitala? - spytałam.
- To skomplikowane - podrapał się po karku widocznie zakłopotany.
- Odpowiadaj - mruknęłam.
- Jesteś poszukiwana. Wszyscy po twoim ataku na wioskę myślą, że zniknęłaś. Nikt nie wie, że to ja cię uspokoiłem i zabrałem do siebie zaraz po twoim zemdleniu. Dając cię do szpitala ryzykowałbym tym, że po twoim wydobrzeniu, albo zabiorą cię do więzienia, albo zaczną robić na tobie badania, skąd w tobie wziął się ten "demon". To naprawdę było straszne Mikaso - oznajmił smutny.
- Naruto... Dlaczego? - spytałam przez łzy.
- Dlaczego co? - spytał zagubiony.
- Dlaczego to dla mnie robisz? - wydukałam.
- Bo jesteś moją przyjaciółką Mikaso, a przyjaciele się o siebie troszczą - oznajmił z ogromnym uśmiechem.
Po jego słowach wybuchłam płaczem ze wzruszenia, a zaraz potem usnęłam.
YOU ARE READING
Spełnijmy swoje marzenia! [Naruto FF]
Fiksi PenggemarMikasa Nara to niczym nie wyróżniająca się kunoichi. Od najmłodszych lat przyjaźni się z pewnym blond włosym chłopcem. Oboje mają marzenie, które chcą spełnić i za wszelką cenę pragną sobie w tym pomóc. Niestety Mikasa nie ułatwia sprawy gdy Naruto...