"Przeszłość i przyszłość"

102 7 2
                                    


~ pov. Mikasa

Teraz jesteś bezpieczna. Przy mnie.... - odezwał się głos, a dźwięk jakbym słyszała przed sobą.

Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam.... CO JEST?!

Nikogo przede mną nie było, ale ja byłam pewna, że to stamtąd słyszałam głos. Płomienie zniknęły, a ja rozejrzałam się dookoła. Białe pomieszczenie z okropnie długim korytarzem. Wokół nie było niczego i pozostało mi iść tylko przed siebie. Ruszyłam, cały czas rozglądając się czy coś na pewno się nie zmienia.

" - Mikaso! Znowu oszukiwałaś - usłyszałam ze swojej prawej głos dziecka. "

Spojrzałam na ścianę, a tam wyświetlona była sytuacja sprzed lat, gdy razem z Naruto bawiliśmy się w chowanego, a on myślał, że oszukuję, bo nie potrafił się nigdy dobrze schować.

Szłam dalej, ale lekko przyspieszyłam kroku. To wszystko było zbyt dziwne.

" - Sto lat! Sto lat! "

Lewa strona. Mama niosła mój tort urodzinowy, a tata wraz Shikamaru wesoło mi śpiewali, moje piąte urodziny.

- Co tu się odwala? - warknęłam pod nosem.

Zaczęłam biec przed siebie, ale korytarz wydawał się rozciągać, a końca nigdzie nie było widać. W biegu rozglądałam się to w lewo, to w prawo.

" - Nienawidzę cię, słyszysz?! Nienawidzę! - wrzeszczałam na Shikamaru"

" - Twoje marzenie jest ważniejsze niż moje, skupmy się na nim - uśmiechnęłam się w stronę blondyna"

" - Powinnaś go sobie odpuścić, jest niedojrzały - pouczyła mnie różowowłosa"

" - Podoba ci się Kiba?... Jasne, że ci pomogę do niego zagadać - uśmiechnęłam się w stronę Hinaty"

W końcu z wycieńczenia przystanęłam. Poczułam jakbym przebiegła maraton, a ani trochę nie zbliżałam się do mojego celu, jakikolwiek on był. Wokół mnie wędrowały wspomnienia z dawnych lat, te miłe jak i te okropne.

- Zawsze byłaś na mnie zła - usłyszałam za sobą głos brata.

Myślałam, że to kolejne wspomnienie, ale gdy się obróciłam ujrzałam Shikamaru we własnej osobie. Jak żywy stał przede mną z tym swoim obojętnym wyrazem twarzy i rękoma w kieszeniach.

- W końcu ktoś tu jest! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.

- To kłopotliwe... - mruknął zawstydzony.

- Przepraszam... - zaśmiałam się nerwowo. - Gdzie my jesteśmy? - spytałam.

- Sama musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie - wymruczał, a potem spojrzał na ścianę i kolejne wspomnienie.

" - Przestań za mną łazić! Sama sobie poradzę! - krzyknęłam na chłopaka.

- Nie mogę. Rodzice mi kazali się tobą opiekować - wzruszył ramionami. - To takie kłopotliwe... - dodał po chwili.

- Musisz się wiecznie słuchać rodziców?! Musisz być tym idealnym dzieckiem klanu?! Przez ciebie mam same problemy! - krzyknęłam na niego, bijąc go palcem w pierś.

- To nie ze mną jest problem, tylko z tobą - mruknął. "

- Zawsze wszczynałaś kłótnie między nami - skomentował, gdy ze ściany zniknęło wspomnienie.

- Bo byłam na ciebie wściekła - przewróciłam oczami.

- To nie na mnie byłaś wściekła, tylko na siebie - westchnął.

- Słuchaj, przylazłeś tu prawić mi morały? Ja w porównaniu do ciebie chcę się stąd wydostać, więc pryskaj mi stąd i nie zawracaj gitary - prychnęłam i odwróciłam się do niego plecami.

Chłopak już nic nie mówił, a gdy się odwróciłam już go nie było. Zniknął, ale w końcu o to mi chodziło, prawda? Zaczęłam znowu iść przed siebie, ale tym razem nigdzie się nie spieszyłam. Wiedziałam, że nie uda mi się dotrzeć na sam koniec korytarza, więc musiałam pomyśleć, gdzie ja mogę być i jakim cudem Shikamaru się stąd wydostał.

- Mikasa, gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą głos blondyna.

Obejrzałam się i ujrzałam uśmiechniętego Naruto, który zmierzał w moją stronę. Spojrzałam na niego zdziwiona. Zaraz się okaże, że tu jest cała Konoha!

- Co ty tutaj robisz? - spytałam.

- Mógłbym zapytać o to samo - zaśmiał się. - Trochę tu dziwnie - rozejrzał się.

- No co ty nie powiesz, może po mnie nie widać, ale sram w gacie - przyznałam.

Nigdy nie lubiłam niewiadomego. Niewiedza mnie przerażała, a teraz nic nie miało logicznego sensu, totalnie się zagubiłam we własnych myślach. Właśnie! Myślach!

- Jestem genialna! - krzyknęłam.

- Czy to będzie niemiłe jak nie przyznam ci racji? - zażartował, kończąc śmiechem.

- Bardzo śmieszne, nie obchodzi mnie twoje zdanie, bo i tak nie istniejesz, więc stąd spadaj, bo muszę pomyśleć jak obejść sekwencję - zbyłam go.

- Jesteś niemiła dla twojego jedynego przyjaciela, to takie przykre - zrobił smutną minę i zniknął w chmurze dymu.

Przewróciłam oczami i zaczęłam pukać w ściany, a nawet w nie uderzać. Chciałam się przedrzeć i zobaczyć co jest poza tym korytarzem, ale znalazłam coś lepszego. Przy jednym z uderzeń otworzyłam ukryte drzwi. Gdy te otworzyły się na szerz, zauważyłam Konohę. Wyglądała zwyczajnie i może, to było rozwiązaniem mojego problemu. Zamknięto mnie w genjutsu, a oto moja wolność?

Niewiele myśląc udałam się przez przejście, a ono zaraz za mną się zamknęło. Rozejrzałam się dookoła szukając żywej duszy. Ujrzałam kobietę w długich lekko fioletowo - czarno - niebieskich włosach, ciężko było mi określić ich barwę. Podeszłam do niej i delikatnie szturchnęłam w ramie.

- Przepraszam, wie pani może czy.... - zaczęłam.

Gdy kobieta się odwróciła ujrzałam jej twarz. Zamilkłam, była tak bardzo podobna do Hinaty, że wydawało mi się to nawet realne, że to ona, ale w przyszłości. Muszę przyznać, była piękna.

- Tak? Co się stało? - spytała po chwili ciszy.

Po głosie wiedziałam, że to na pewno ona i nie podlegało to żadnym dyskusjom. Potrząsnęłam głową doprowadzając się do porządku.

- Wie pani może gdzie spotkam Naruto Uzumakiego, lub może Mikasę Nara? - uśmiechnęłam się.

Dopiero gdy spytałam się o samą siebie, zdałam sobie sprawę, że kobieta mnie nie rozpoznała, więc albo musiałam wyglądać w jej oczach inaczej, albo ja w tym świecie nie przypominam samej siebie. To wszystko stawało się zbyt zagmatwane.

- Nie bardzo, ale możesz sprawdzić w Ichiraku, często tam razem bywają - uśmiechnęła się do mnie.

Już miałam jej podziękować i odejść, ale na horyzoncie zauważyłam znajomego mężczyznę, który zbliżał się do nas pewnym krokiem.

- Kochanie coś nie tak?... O! - zwrócił się do kobiety, po czym spojrzał na mnie.

Kiba i Hinata... cóż chyba jestem dobrą swatką w każdym możliwym świecie. Próbowałam się w nich nie wpatrywać ze zdziwieniem, ale wiedziałam, że zapewne i tak wyglądam dziwnie.

- Dziękuję pani za pomoc - rzuciłam na szybko z uśmiechem i odeszłam.

Pozostało udać się do Ichiraku szukać samej siebie i tego niesfornego blondyna. Oby restauracja była tam gdzie zawsze.

~ Konoha z przyszłości w wyobraźni Mikasy się nie zmieniła od momentu tego jak wyglądała gdzieś na początku Shippudena. Swoich dorosłych przyjaciół wyobraziła sobie na swój własny sposób, na zasadzie takiej jaka jej podświadomość kreuje o nich mniemanie ~ 

Spełnijmy swoje marzenia! [Naruto FF]Where stories live. Discover now