Ten rozdział chciałabym dedykować JoziaIzabela. Wszystkiego najlepszego!
Płomiennowłosa otworzyła oczy. Jasne światło dzienne wdarło się do nich, co spotęgowało jej ból głowy.
–– Co się stało? –– wyszeptała, czując, że zaraz głowa jej pęknie.
–– Zemdlałaś. Jesteśmy w drodze do twojego hotelu. Tam cię zostawię. –– odpowiedziała Eleonora, nawet nie patrząc na towarzyszkę.
–– Czekaj... Czy przypadkiem ten cały Utopiec nie mówił czegoś o ich jakby królu? –– zapytała. Wspomnienia z wczoraj powoli do niej wracały.
–– Mówił. –– potwierdziła, nadal nie spuszczając oka z drogi. –– Tylko, że to nie twoja liga. Wracasz do hotelu i zapominasz o mnie i moim Mustangu.
–– Co?! Nie! Nie zgadzam się. –– zaprotestowała. –– Zostaję.
–– Nie wiesz nawet w co się pakujesz. –– szatynka rzuciła studentce szybkie spojrzenie, gdyż zza zakrętu właśnie wyjechał inny samochód. Droga była na tyle wąska, iż musiała lekko zjechać w stronę pobocza, podobnie jak drugi pojazd. Minęli się bez problemu.
–– Wiem. Słuchaj, moje życie jest, nie oszukujmy się, nudne. –– oznajmiła. –– Twoje jest z kolei ciekawe, pełne niebezpieczeństw i możesz pozwiedzać to i owo...
–– To tak tylko wygląda. –– przerwała jej. –– Rzeczywistość jest zupełnie inna. –– dopowiedziała, chcąc zniechęcić dziewczynę. –– Temu życiu towarzyszy dużo stresu i strachu.
–– Nie zostawię cię teraz. Zwłaszcza, że to coś poważniejszego. –– oznajmiła hardo. –– I nawet nie próbuj mnie gdzieś zostawić. I tak cię znajdę. –– dodała w chwilę później. Łowczyni westchnęła.
–– Nie odczepisz się, choćby nie wiem co?
–– Nie odczepię. –– odparła pewna swego studentka.
–– Więc pozostaje mi wyjaśnić ci kilka zasad, których masz przestrzegać. Inaczej wypad. –– rzekła, spoglądając na pasażerkę. Ta zdawała się czekać aż zacznie, kompletnie nic nie mówiąc. –– Zasada numer jeden – ja rządzę i zawsze się mnie słuchasz. Zasada numer dwa – to mój i tylko mój samochód. Zasada numer trzy – nie wchodź mi w paradę. Zasada numer cztery – nie zadajesz głupich pytań o moją przeszłość... To chyba wszystko.
–– Dobra... Da się zrobić. –– Dominika uśmiechnęła się i odwróciła się do okna. Dzięki podziwianiu widoków zza szyby, ból powoli odpuszczał.
~*~
Wybiło południe. Rolnik nadal pracował w polu. Jego maszyna się popsuła, a ktoś ową pracę wykonać musiał.
Nagle usłyszał szelest. Poczuł czyjś wzrok na sobie. Rozejrzał się, lecz nikogo nie zobaczył.–– Halo?! Jest tu kto?! –– podniósł głos, by intruz mógł go doskonale usłyszeć.
Przed nim poruszyło się żyto.–– Ktoś ty? –– zapytał już ciszej, bowiem było to zaledwie trzy metry od niego.
W odpowiedzi usłyszał szmer. Przed nim z nikąd pojawiła się kobieta o blond włosach. Nie zdążył się jej przyjrzeć. Ścięła jego głowę za pomocą swego sierpa. Krew trysnęła, zancząc miejsce jego śmierci. Rośliny nią obryzgane później już nie odzyskały swego naturalnego koloru, nawet po umyciu. Pamiątka po człowieku, zabitym w polu.
~*~
Z rozmowy z tutejszymi stróżami prawa dowiedziały się, iż niejaki pan Strzyglewski nie przepada za policjantami, już nie wspominając o CBŚ, zatem wymyśliły podstęp.