Gdzieś na dnie nieświadomości

135 16 0
                                    

Elfka naciągnęła kaptur na głowę. Potwornie wiało a nie wiedziała jak daleko jeszcze będą jechać.

Była ciemna, bardzo ciemna noc a Crestwood nie było najbezpieczniejszym miejscem. Właściwie żadne nie było.

Jechała za Solasem na swoim jeleniu i patrzyła na jego plecy. Laska emanowała tajemniczą mocą z lekka jarząc się co jakiś czas. Jemu nie brakowało nigdy gracji - sprawnie i dostojnie dosiadał każdego z jej rumaków, tak i teraz jechał prosto, bez żadnych przeszkód prowadząc własnego jelenia. Pomyślała, że ta subtelna elegancja z którą robił wszystko również bardzo ją zawsze pociągała. Skarciła się w duchu. Musiała przestać ulegać jego zwodniczemu czarowi, bo zawsze ją onieśmielał.

Nagle mag się zatrzymał a ona wpadła na zad jego jelenia własnym wierzchowcem. Zwierzę jakby zakwiczało, i jedno i drugie. Gdy elf się odwrócił zobaczyć co się stało, ze wstydem lekko wycofała.

Gdy zsiadł ze swojego wierzchowca, uczyniła to samo i rozejrzała się. Byli nieopodal jakiegoś zagajnika - wiodła do niego szeroka ścieżka a nad nią łączyła się wielka skalna półka pełna stalagtytów. Wciąż skapywała z nich woda, a krople wczorajszego deszczu uderzały o ziemię tworząc osobliwe echo. Na końcu ścieżki stały dwa wielkie posągi jeleni a zaraz za nimi a może między nimi - nie widziała dokładnie - był spokojny mieniący się światłem niebieskich świetlików staw, a nad nim wiele barwnych owadów latało bądź przysiadywało na źdźbłach trawy. Westchnęła z zapartym tchem. Było tutaj tak pięknie. Sama miała takie miejsce w dzieciństwie do którego zabierała ją matka w wolnych chwilach. Zbierały wtedy wodne lilie i wplatały w swoje włosy. Uśmiechnęła się do własnych myśli. To były dla niej bardzo dobre czasy. Zastanawiała się, czy jej matka byłaby z niej dumna, wiedząc czego udaje jej się dokonać....

Z zamyślenia wyrwał ją Solas, wyciągając do niej rękę z lekkim uśmiechem. Jego twarz była pełna blasku a jednak wydawało się, że coś go przyćmiewa. Martwił się czymś, wiedziała to, choć skrzętnie próbował to ukryć. Chwyciła dłoń elfa i pozwoliła się poprowadzić po lekko wydeptanej ścieżce.

Woda kapała na jego głowę gdy przechodzili pod wysokim stropem. Spływała w dół po jego czaszcze, zatrzymując się na chwilę w oczodołach a potem płynąc w dół po policzkach. Lavellan nawet zastanawiała się, czy może nie zaczął z jakiegoś powodu płakać, ale potem przypomniała sobie że tylko ona lubuje się w obszernych kapturach, a on odmówił, gdy zaproponowała mu to samo. Czuła się cudownie w jego towarzystwie i wiedziała, że rozmowa którą będzie musiała z nim przeprowadzić nie będzie chciała przejść jej przez gardło. Ale, jeżeli słowa Cole'a są prawdą, mogła go stracić na zawsze a tego nie chciała. Nawet nie wyobrażała sobie tego, jak jej życie mogłoby wyglądać gdyby została sama. Prócz niego nie miała nikogo bliższego - nikogo na całym świecie. Musiała więc to wyjaśnić.

Gdy doszli nad staw, obrócił się w jej stronę i puścił jej rękę. Elfka spojrzała w jego błękitne oczy i uśmiechnęła się lekko. Podniósł swoją rękę i delikatnie zdjął kaptur z jej głowy, zatrzymując drugą dłoń na jej policzku. Jego oczy wydawały się jej pełne szczerego uczucia.

- Starałem się pokazać ci, jak bardzo mi na tobie zależy... - rzekł w końcu muskając kciukiem jej usta.

Lavellan uśmiechnęła się tylko i kiwnęła lekko głową. Rozkoszowała się to chwilą, bo rzadko mówił o swoich uczuciach.

- Jesteś wyjątkowa. Nigdy nie sądziłem, że spotkam kogoś o tak wyjątkowej osobowości, kogoś kto odciągnie moją uwagę nawet od Pustki. - delikatnie zdjął dłoń z jej policzka. Pożałowała, bo kontakt fizyczny między nimi był bardzo ubogi, a bardzo oceniła sobie jego łagodny i czuły dotyk. - Stałaś się dla mnie kimś bardzo ważnym. Ważniejszym, niż kiedykolwiek mógłbym sobie wyobrazić.

[Dragon Age: Inkwizycja] Gdyby Było Inaczej Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz