22. Potwory a nie omegi.

5.1K 291 70
                                    

Nie mamy z Olą więcej rozdziałów, potrzebujemy motywacji do pisania! <3


Harry odetchnął kończąc spotkanie z radą watahy, nie lubił zostawiać Louisa samego, ale jednocześnie nie mógł nie wykonywać swoich obowiązków. Minął niecały miesiąc, od powrotu Louisa do pałacu. Lecz król wciąż się tak samo martwił o swoje szczenię, jak i ukochanego.

Od razu poszedł do sypialni, gdzie szatyn powinien leżeć w łożu. Szybkim krokiem przeszedł do odpowiedniej części posiadłości i wszedł do sypialni jego oraz Louisa.

- Kochan.... Lou? Gdzie jesteś? - zmarszczył brwi, a jego serce szybciej zabiło.

Zmarszczył czoło, bo kapci szatyna nie było, ale za to jego telefon leżał na szafce obok łóżka. Złapał się za koniuszek nosa i wyszedł z komnaty. Gdzie się podziała jego omega?

Kolejnym miejscem, które sprawdził był pokoik Edwarda, który okazał się również pusty. Musiał znaleźć Mary, może szatyn zgłodniał i siedział z nią. Pierwsze miejsce o jakim pomyślał była kuchnia, nie mylił się. Znalazł tam starszą kobietę. Ona, jednak była sama.

- Harry? Coś się stało? - spytała kobieta.

- Mery, widziałaś Lou? Nie ma go w sypialni, a Eddie? -kręcił głową.

- Był tu z Eddiem jakąś... - spojrzała na zegarek - Godzinę temu? Może trochę więcej. Wziął ciasto i butelkę soku.

- On nie może nosić - zmarszczył noc. Był niezadowolony.

- Harry spokojnie, mały talerzyk z ciastem i mała butelka soku, Edward szedł koło niego - zapewniła bruneta.

- I tak - westchnął - Idę go szukać, spiorę mu ten tyłek - marudził pod nosem - Ale po ciąży, po ciąży - mruczał  z nietęgą miną.

- Z Edwardem drepczącym koło niego, daleko nie zaszedł - zaśmiała się.

Alfa tylko do niej pomachał, nim ruszył dalej na poszukiwania. Było jeszcze, tylko jedno miejsce, które sam Louis dobrze znał. Uderzył się w czoło, że nie pomyślał o tym wcześniej.

Szybko pokierował się w odpowiedni korytarz, który prowadził do biblioteki. Kiedy stał przed lekko uchylonymi drzwiami, usłyszał cichy i delikatny głos Tomlinsona. Wszedł, nie wydając żadnego dźwięku i skierował się w stronę fotela, który zawsze zajmował szatyn. Louis czytał bajkę Eddiemu, który siedział na dywanie wpatrzony w mamę.

Nie mógł się nasłuchać głosu swojego partnera. Niemal od razu zobaczył pusty talerzyk ciasta, jak i zgnieciony kartonik soczku. Cała złość odeszła w niepamięć, uśmiechnął się widząc jak omega poprawiła okulary na swoim nosie.

Tomlinson w pewnym momencie uniósł wzrok i delikatnie uśmiechnął się, zauważając swojego partnera - Eddie, tatuś przyszedł...

- Tata! - pisnął chłopiec i najszybciej jak mógł wstał, lekko chwiejąc się przy tym.

Alfa złapała swojego synka i podniosła go. Harry parę razy pocałował jego policzek z delikatnym uśmiechem.

Szatyn w tym czasie odłożył książkę na stoliczek obok i zdjął z nosa okulary - Skończyłeś pracę? - spytał i pogłaskał swoją powoli rosnącą wypukłość.

- Tak, na dziś koniec - poprawił chłopca w ramionach.

- To dobrze, bo Zayn i Niall będą do godziny - poinformował.

- To świetnie - przyznał - A ty widzę dobrze spędziłeś czas - uniósł brew i specyficzne się uśmiechnął.

- Bardzo - zagryzł dolną wargę.

The king of my heart/Larry×ziall/ Kola/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz