Przed przeczytaniem tego rozdziału, razem z Olą zapraszamy was na świąteczne opowiadanie, larry Be our santa na moim profilu.
Louis doszedł do ponad piątego miesiąca ciąży, kiedy postanowił spotkać się w sali tronowej z omegami z ich królestwa. Pokierował się więc do gabinetu męża i zapukał kilka razy. Eddie był akurat pod opieką Mery. Kobieta wiele razy im pomagała, za co byli jej dozgonnie wdzięczni.
- Proszę! - usłyszał zachrypnięty głos Harry'ego.
Mężczyzna siedział w papierkowej robocie z kubkiem kawy koło siebie. Ciężarny wszedł do gabinetu i usiadł po drugiej stronie biurka, czekając aż mąż zaszczycił go wzrokiem.
- Lou - uśmiechnął się czule do ukochanego.
- Cześć Hazza - niebieskie oczy zabłyszczały - Mam sprawę.
- Tak kochanie? - spytał brunet kompletnie odkładając pracę.
- Chciałbym się spotkać z omegami z watahy - odparł pewnie - W pałacu...
- Kiedy? - spytał zainteresowany alfa, cieszył się z zaangażowania męża.
-Jak szybciej, póki mogę wychodzić z naszej sypialni - pogłaskał swój brzuch.
- Śmiało kochanie, sala jest do twojej dyspozycji - zapewnił szatyna.
Omega uśmiechnęła się szeroko i wszystko poszło prosto jak z płatka. Louisowi udało się wszystko zorganizować w mgnieniu oka. Sala była gotowa na przyjęcie omeg. Nawet zorganizował opiekę dla szczeniąt na ten czas.
Szatyn był dumny z tego jak to wszystko wyglądało i ile członków watahy przyszło na rozmowy. Siedział w wygodnym fotelu i spokojnie starał się z każdym zamienić chociaż kilka zdań. Dawał dobre porady i opowiadał o swoich różnych niepowodzeniach, które sprawiły go silniejszym.
Cieszył się też, że Eddy mógł pobawić się z innymi dziećmi, nie chciał izolować go od rówieśników.Czas mijał i było coraz mniej osób na sali. Louis w pewnym sensie się z tego cieszył, ponieważ Louis miał coraz mniej siły. Edward też już nie miał się z kim bawić, więc siedział z mamą. Omegi były zachwycone malcem i nie potrafiły mu się oprzeć.
Louis poczuł nagle coś dziwnego, nie potrafił tego określić, ale jego dłoń od razu powędrowała do brzuszka. Dopiero po chwili to zrozumiał. Szczenię zaczęło się poruszać, na jego usta wpłynął wielki i czuły uśmiech. Przytulił też mocnejdo piersi Edwarda.
- Mama? - chłopiec zdziwił się czując ruchy w brzuszku omegi.
- To twoje rodzeństwo - szepnął do ucha Eddiego i kontynuował rozmowę z młodą kobietą.
Eddie nie ruszał się z miejsca, chichotał co raz, a Louis podtrzymywał dłonią jego ciałko żeby nie spadł. W końcu doszło do końca spotkania i Louis mógł spokojnie odetchnąć. W sali znikąd pojawił się Harry i uśmiechnął widząc swojego męża, nie chciał mu przeszkadzać w spotkaniu wcześniej.
- Masz wyczucie - zaśmiał się cicho młodszy, tuląc śpiącego już synka do piersi.
- Mam swoje sposoby - zaśmiał się alfa podchodząc bliżej, mężczyzna po chwili miał śpiącego Edwarda w ramionach.
A Louis skrzywił się i położył dłonie na brzuchu, szczenię w jego brzuchu się rozkopało.
- Ciężki dzień? - zmartwił się Harry.
- Nie - pokręcił głową.
- Okej - alfa potrząsnął głową i ruszył powoli do ich komnaty.
Louis posiedział jeszcze chwilę, chcąc poczekać aż szczenię w jego brzuchu się uspokoi. Brunet dopiero po chwili zorientował się, że mąż nie idzie za nim. Postanowił szybko położyć Eddiego spać i wrócić po omegę.
Wszedł po cichu do sali i spotkał niespodziewany widok. Louis mówi do brzucha.
- Jak się rozkopałaś, to się rozkopałeś maleństwo.
- Kopie? - Harry wydął swoją obecność.
- Oh, tak kilka godzin temu zaczęło - spojrzał z czerwonymi policzkami na alfę.
- Nie powiedziałeś mi od razu - brunet wydął dolną wargę. Chciał od razu o tym wiedzieć!
-Nie mogłem nagle przerwać spotkanka - zaśmiał się.
- Wiesz o co mi chodzi - przewrócił oczami.
- Nie wiem - polecił głową i czekał aż ten podejdzie.
Po chwili zielonooki kucnął koło młodszego i ułożył swoją dłoń na wypukłości.
-Powiesz mi o co ci chodziło? - przeniósł bardziej na bok ręce alfy.
- Że mogłeś mi od razu powiedzieć jak wziąłem Eddiego - uśmiechnął się czując na początku malutki ruch.
- Oj cicho, wiesz że mały też to poczuł ? - widząc jak oczy męża błyszczą,poczuł motylki.
- Naprawdę? - przyłożył policzek do brzucha okrytego sweterkiem.
-Oczywiście! Był taki zdziwiony - włożył ręce we włosy bruneta.
- Nie dziwie mu się - zaśmiał się alfa.
Louis potwierdził mruknięciem. Nie wiedział, co mógłby więcej powiedzieć.
- Idziemy odpocząć kochanie? Należy Ci się...- stwierdził Harry.
To był ciężki i długi dzień, odpoczynek dobrze brzmiał dla Louisa. Alfa pomógł mu przejść do sypialni, nie pozwoliłby aby coś stało się jego mężowi. Zjedli kolację w łóżku i nakarmili też tam Edwarda. Potrzebowali tylko swojej obecności.
Kola<3
CZYTASZ
The king of my heart/Larry×ziall/ Kola/
FanfictionLouis odszedł. Nie sądził, że po parunastu miesiącach wróci pod drzwi swojej alfy... Tak prędko mu wybaczył.