#9.

835 65 96
                                    

Obrona Trostu

Kwatera Główna Garnizonu Trost

Operacja: mobilizacja

Dlaczego dzisiaj, do kurwy nędzy?!

Jutro, byłbym...

Jutro.       Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro.

          Jutro.       Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro.    Jutro...

...

       Wielkie, bezchmurne niebo tętniło grzmotami armat. Woda w zalegających na dziedzińcu wczorajszych kałużach marszczyła się i drżała, a blade słońce sączyło się — niby kroplami — znad wysokich murów Kwatery Głównej. Choć salwy dopiero się rozpoczęły, nawałnica ostrzału wydawała się nie ustawać.

Nigdy, nigdy, nigdy...

       Przymusowo zmobilizowany, szedł pod arkadami, spoglądając na dziedziniec Garnizonu. Sprzęt dzwonił mu na wysokości bioder i nie miał pojęcia, czy to od zamaszystego kroku, czy może — wbrew własnej upartości — trząsł się jak galareta.

       W kątach gęstniały cienie tłoczących się odrętwiałych kadetów z przepoconymi twarzami. Jedni ściskali pięściami swoje kurtki, bili się dłońmi po brzuchach, niby szarpiąc struny, i krzyczeli coś do siebie nawzajem, inni zaś zastygali w jednej pozycji jak obumarłe, nijakie posągi: w kucki, w klęczki, w siad na brudnym bruku koszar, lecz żaden z tych ludzi nie wyglądał na kogoś, kto próbował się otrząsnąć.

       Jean zacisnął pięści. Jego stawy trzasnęły jak rozpadające się próchno lub stare zawiasy; nie chciał wiedzieć, jak teraz wygląda. Czuł, że ma wilgotne czoło, mokre oczy, że jego ręce dygoczą. W tej chwili jawił się sam sobie jako mięsisty, rozchylony krater gotowy do wybuchu; był jak drewniana rozbulgotana fermentacją dzieża z zakwasem na ciasto stojąca w kuchennym królestwie matki zawsze w tym samym miejscu.

       Matka. Zupełnie bezsensownie przypomniało mu się, że nie odpisał na jej ostatni list, który w tej chwili, w zderzeniu ze wszystkim, co działo się dookoła, wydawał się mniej irytujący, bardziej normalny niż kiedykolwiek, i choć Jean był zablokowany przed przyznaniem się do tego uczucia, miał wrażenie, że za czymś zatęsknił. W tym całym łoskocie myślał teraz o tym, czy matka może czuć się bezpieczna pod opieką niekompetentnych idiotów ze Stacjonarki. Od pierwszego uderzenia w dzwon każda operacja przechodziła przez sztab Kwatery Głównej Garnizonu Trost, a jego jednostka — 104. Treningowa — zamiast włączenia do ewakuacji, została oddana pod rozkazy bandy zapijaczonych życiowych nieudaczników, którzy w chwili alarmu ponakładali maski poważnych, twardych dowódców, szykując się jednocześnie do odwrotu za Mur Rose.

Jednostka szybkiego reagowania została rozbita! Oddziały konserwatorów z Muru utworzą pierwszą linię przy wewnętrznej bramie i działach na szczycie; siły drugiej linii umieszczonej w centrum miasta będą składać się z oddziałów Kadetów; prewencja i elitarni żołnierze właśnie wycofują się z centrum na tyły! Ich zadaniem będzie osłanianie ewakuacji i pilnowanie porządku publicznego! Dowództwo utworzy sztab za Murem Rose. Łączność od tylnej straży flarowym ciągiem komunikacyjnym!

       Zrobiło mu się słabo. Uległ iluzji, że stoi w korytarzu własnego znienawidzonego domu, że czuje zapach obiadu, do którego nie umywała się paskudna koszarowa papka, i widzi, jak odwrócona plecami kobieta w momencie podniesienia alarmu upuszcza talerz, że talerz roztrzaskuje się z hukiem o zniszczoną podłogę, a matka gasi piec, roi się po kuchni, pakując rzeczy; zawsze — czy to po domu, czy po ulicy — chodziła czymś obładowana jak juczne zwierzę.

acte gratuit | shingeki no kyojinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz