#65.

379 24 73
                                    

Garnizon Trost

       Wreszcie wróciliśmy. Jeszcze bardziej opieszali i rozleniwieni niż wyjeżdżaliśmy, jeszcze bardziej zmięci i wyrzuceni z rytmu, który uważaliśmy kiedyś za absolutną podstawę, za rutynę pozwalającą jakoś się odnajdywać. Nigdy nie mieliśmy okazji siedzieć w arystokrackim domu jak na urlopie w cywilu, kiedy i tak, dla aparycji, trzeba było nosić mundur ku uciesze zakochanych w wojsku ludzi i irytujących szlachcianek zaczytanych w „Kochanków Wolności".

       Nie byliśmy do takich sytuacji szczególnie dopasowani, ale zawsze myślało się, że taka estyma jest pociągająca. Coś o tym wiem. Wiedziałem. Przynajmniej do momentu, w którym Sara Rothschild nie zaczęła mi siedzieć na ogonie, wygadywać branych za pewnik romansowych bzdur, jakby za wszelką cenę chciała zrobić ze mnie kogoś, kto... Jak będziesz mieć okazję, koniecznie zajrzyj do nowego odcinka, bo nie do końca wiem, co powinienem tu napisać poza tym, że pocimy się „serdecznie", że gorąco kochamy, świetnie całujemy i romantycznie cierpimy „zamknięci w klatce zwanej Murem", a z Zamurza, z wypraw, przywozimy kwiatki poziomki i inne pierdoły. Po prostu śmiech przez gorycz i łzy, chociaż parę rzeczy zostawiłbym Tobie pod ocenę, może nie wszystko okazałoby się farmazonem, jak te pocałunki — na przykład.

       Salonowo-herbaciany absurd zwieńczony. Pierwszy test włóczni za nami, a produkcja zaczęta. Padło ostatnie słowo Smitha. Konwój ściągnie niedługo. Okropność. Zaczynam się zastanawiać, czy aby nie zarażam myśleniem innych. Nie chcę tego tak samo, jak nie chcę przekonać się o skuteczności tych cholernych prętów, których użycie samo w sobie jest przerażające. Duża siła rażenia, eksplozja. Można stracić rękę albo podziurawić się odłamkami jak sito. Drzewa łamią się jak zapałki, w ziemi zostaje krater po wybuchu. To nie jest broń przeciw nikomu, to powinno być zakazane, zabronione jakąś konwencją. Wybacz, piszę jak defetysta-pacyfista, ale nie potrafię inaczej. W jednostce staram się na ten temat milczeć... To znaczy postaram się tak długo, ile tylko zdołam wytrzymać. Może do chwili, w której będę zmuszony pacyfizm porzucić i dać takiemu Forsterowi po gębie, bo inaczej nie dotrze. Na razie jestem spokojny, taką mam nadzieję. Na razie... Słucham po cichu, by znać zagrożenie. To pewnie kolejne kiepsko dobrane słowo.

       Sprawy w Centrali niepokojąco mętnieją. Za dużo epatowania, za dużo pięści, ostrości i siły, za dużo mówienia o tym w tak drański, ohydny sposób. Czytałaś w ogóle ten cały retoryczny odpad „Biura Technicznego" nazwany „Kontratak"? Parę egzemplarzy wala się na stołach w kantynie, ale na razie się tego boję. Wiem, że to wykolejona rzeczywistość, którą i tak trzeba poznać, bo poznanie jej daje jaśniejszy obraz sytuacji, daje jakieś punkty zaczepienia, tropy... A jeśli nie, to przynajmniej straszy i podpowiada, czego się bać. Tylko idioci się nie boją.

       Siedzę w swetrze. To moja ulubiona rzecz w tym całym życiu — odrywająca, miła, bliska w zderzeniu z tym, jak dalekie zdaje mi się wszystko inne, choć w pierwszej chwili nie wiedziałem, co zrobić, jak zareagować. Najchętniej pewnie bym się zerwał i odpokutował to później w dawnym mieszkaniu Erena w podziemiach albo gdzieś. Kiedyś tak strasznie uwielbiałem nową kurtkę od munduru, ale mam wrażenie, że mi spowszedniała. Brak jej czegoś, co mają takie przedmioty — ważne dla nas i niezwykłe, emanujące czymś, co kochamy. Jak mój zgięty as wetknięty za obwolutę książeczki, jedyny ślad po tym, poza rozmowami, że miałem w życiu kogoś takiego jak Marco. Będę Ci musiał o nim opowiedzieć, bo pisanie o tym wzmaga wrażenie pustki w głowie, a on nigdy nie będzie dla mnie nieistnieniem, wyrwą, czymś, czego już nie ma. Bo jest. Musi być.

       Przebąkuje się coś o przepustkach, za trzy dni ma się zacząć wypisywanie, ale niestety, mimo chęci, mimo frustracji... Nie mogę... Mam obietnicę do spełnienia, choć nie powinienem nikomu zdradzać, o co dokładnie chodzi. Gdy ją składałem, byłem tego pewien. Czasem trzeba po prostu zacisnąć zęby i jakoś przejść przez to, przez co nie chcielibyśmy przechodzić, na pewno nie sami. Wiesz, na pewno rozumiesz.

acte gratuit | shingeki no kyojinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz