3 - Zostaw go, Jim.

1.2K 186 152
                                    

Dzień dobry!💖

Rozdział dedykowany kochanym efbiaj i Celebriana_221b 💖

Minęły dopiero dwa tygodnie nowego roku szkolnego, a William już był na granicy swojej wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Moriarty, tak jak obiecał, od pierwszego dnia nie dał mu spokoju, na każdym kroku wyśmiewając i znęcając się nad nim z powodu jego rozległej wiedzy oraz odmiennej orientacji. Holmes nic nie mógł w tej sprawie zrobić. Dyrektor prędzej uwierzyłby swojemu ukochanemu synkowi, niż jego ofierze. Rodzicom oraz bratu także nic nie mówił, bo wiedział jak skończyłoby się to dla Johna. Bynajmniej nie dobrze. Nie chciał, aby cierpiał.

Ironia, prawda?

Na szczęście miał przy sobie Molly, która nie tylko była jego przyjaciółką, ale też jedynym wsparciem. Ją również zaczepiali, ale nie z taką wrogością i intensywnością, jak jego samego.

- Chcesz pójść ze mną do tej nowo otwartej pączkarni koło parku? - zapytała Molly, gdy wyszli ze szkoły po skończonych lekcjach. Mieli dziś wyjątkowo szczęśliwy dzień, ponieważ Moriarty'ego i reszty nie było na zajęciach - Sprzedają tam pączki z takimi połączeniami smakowymi, o jakich nawet byś nie pomyślał. - ekscytowała się.

- Nie jestem głodny, ale jeżeli chcesz. - odpowiedział zamyślony. Od kilku dni pewna sprawa nie dawała mu spokoju.

Po dziesięciu minutach oboje usiedli na jednej z kilkunastu ławek w parku. Delikatny wiatr bawił się ich włosami, dając ulgę od dość ciepłych, jak na tę porę roku, promieni słonecznych. Molly próbowała namówić Williama, aby również sobie kupił słodkie ciastko, ale ten był nieugięty. Nigdy nie lubił jeść zbyt dużo, ale taki mały pączuś z nadzieniem o smaku raffaello i ananasa raczej by mu nie zaszkodził, prawda?

- No dobra. - rzuciła, oblizując i wycierając w chusteczkę swoje szczupłe palce - O czym tak rozmyślasz?

- A o czym ja mogę myśleć? - zapytał sarkastycznie, odchrząkując po chwili, by móc kontynuować - Zauważyłaś ostatnio to, że John jakoś dziwnie się zachowuje?

- Na początku myślałam, że to mi się tylko wydaje, ale tak, zauważyłam. - odpowiedziała zmęczona już ciągłym wałkowaniem tematu Watsona.

- Nie bierze tak często udziału w akcjach Jima, a ostatnio nawet obronił mnie przed nim. - zarumienił się na samo wspomnienie - Tylko nie wiem co o tym myśleć.

- Pewnie to jakiś podstęp z jego albo Moriarty'ego strony. - westchnęła. - Wątpię, że postanowił się tak nagle zmienić. Po co miałby to robić? Tacy, jak on nigdy się nie zmieniają, Will. Nigdy.

Holmes chciał już zaprzeczyć słowom szatynki, gdy wtem zauważył idących w ich stronę Moriarty'ego wraz z Moranem, Andersonem i Donovan.

- Chodźmy stąd lepiej. - mruknął. Chcieli już wstać i odejść, gdy drogę zastąpił mu ciemnooki. Po ich prawej stanął Philip, po lewej Sally, a z tyłu Sebastian.

- Widzę, że dobrze się bawicie. - zagwizdnął - Myślałeś, że dziś ci się upiecze i nie dostaniesz po tym swoim paskudnym ryju, pedale?

- Właściwie to tak. - odpowiedział, momentalnie żałując swojej odwagi, gdy pięść Jima spotkała się z jego brzuchem. Do jego uszu doszedł głośny krzyk Molly, którą uciszyła ciemnoskóra dziewczyna.

- Jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób, to pożałujesz, że w ogóle się urodziłeś. - szepnął mu do ucha i pociągnął go za włosy, ustawiając na nowo w pionie, tak by mógł patrzeć mu w oczy.

- Co ja ci takiego zrobiłem, że tak mnie nienawidzisz? - sapnął.

- Nic. Po prostu miałeś pecha przy wyborze szkoły. - chciał go uderzyć pięścią w twarz, lecz powstrzymał go głos, który w tym momencie był dla Williama, jak dar z niebios.

- Zostaw go, Jim. - powiedział John, zbliżając się do dwójki chłopaków. Po minie można było wnioskować, że nie był zbyt zadowolony z tego, co zobaczył.

- Słucham? Nagle zachciało ci się stawać w obronie tego pedała? - prychnął niedowierzająco, wzmacniając ucisk pięści na jego brązowej kamizelce.

- Nie twoja sprawa. - warknął - Po prostu go zostaw. - William poczuł, jak serce zabiło mu mocniej na te słowa.

- Czekaj, Johnny. Nie dostał jeszcze swojej dziennej dawki przyjaźni z naszej strony. - zaśmiał się perfidnie, lecz dłoń Watsona na jego ramieniu powstrzymała go od jakiegokolwiek działania.

- Jim. - westchnął, stając między nim, a kędzierzawym - Odpuść sobie na dziś. Mieliśmy przecież obgadać jedną ważną sprawę, a nie mam całego dnia na to.

Stali tak przez chwilę, mierząc się wzrokiem i czekając, aż któryś pierwszy odpuści.

- Dobra, idziemy - żachnął Moriarty, odpychając od siebie Williama i machając do reszty.

Mijając Holmesa, złapał go za ubranie i przycisnął do drzewa.

- Jim! - krzyknął blondyn, lecz ten go zignorował.

- Dziś ci się upiekło, ale przyszykuj się na jutro, Holmes. - powiedział łagodnie - Dostaniesz podwójnie i nawet nie myśl, że Watson ci pomoże. A spróbuj tylko nie przyjść do szkoły. - odsunął się i odszedł z resztą, zostawiając przerażonych Williama i Molly w tyle.

***

Tyle gróźb i złamanych serc, co znalazły się pod ostatnim rozdziałem, John Watson chyba nigdy nie widział na oczy. 😛 Ale, jak widzicie u góry, postanowił się ogarnąć. Miejmy nadzieję, że całkowicie. 😉

Do następnego! 💖

Szkolny koszmar || Teenlock, JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz