24 - Nie mogę tutaj zamieszkać.

796 130 211
                                    

Dzień dobry! 💖

Kocham wasze komentarze pod ostatnim rozdziałem 💖

Już nie trzymam was w napięciu. Miłego czytania! 💖

***

Czuł, jak ktoś go szturcha. Słyszał jakieś kobiece głosy. Otworzył momentalnie swoje błękitne, przestraszone oczy, widząc nachylające się nad nim Harry i Clarę.

- John, to był tylko zły sen, słyszysz? Uspokój się braciszku, już wszystko w porządku. – powiedziała przejęta sennymi krzykami brata.

Watson, gdy zdał sobie sprawę z tego, co mu się przyśniło, położył zdenerwowany dłoń na brzuchu w miejscu, gdzie wyimaginowany Jim go dźgnął. Odetchnął z nieukrywaną ulgą, gdy nie poczuł ani bólu ani mokrej, czerwonej substancji na palcach. Poderwał się gwałtownie do siadu i schował twarz w dłoniach, próbując uspokoić swój przyśpieszony oddech oraz puls. Serce tłukło mu w piersi z niebywałą siłą. Ten sen był tak realistyczny, że aż nie mógł uwierzyć, że to wszystko co się wydarzyło, było tylko wytworem jego wyobraźni.

- John? Znowu to samo ci się śniło? William? - przytuliła go.

- Nie. – odpowiedział głucho – Tym razem co innego. – spojrzał na zegarek i natychmiast zerwał się z kanapy, na której leżał – Nie mogę ci go teraz opowiedzieć, bo zaraz mam spotkanie w sprawie wynajmu mieszkania. – ubrał się pośpiesznie i wybiegł z domu jak z procy, łapiąc i wsiadając szybko do taksówki. Po drodze wyciągnął swój telefon, by sprawdzić godzinę. Przeraził się, gdy na wyświetlaczu zobaczył pięć nieodebranych połączeń od właściciela mieszkania. Szybko oddzwonił, mając nadzieję, że nie jest za późno.

- Tak, słucham? – usłyszał w słuchawce kobiecy głos. Zdziwił się, ponieważ poprzednio odebrał mężczyzna.

- Dzień dobry, z tej strony John Watson. Przepraszam, że nie odbierałem, ale miałem pacjenta.

- Nic nie szkodzi, kochanieńki. Chciałam się tylko upewnić, czy będziesz, czy mam szukać kogoś innego.

- NIE! – krzyknął, na co kierowca posłał mu krzywe spojrzenie – To znaczy, tak. Już jestem w drodze. Za dziesięć minut powinienem być.

- To do zobaczenia. – pożegnała się, a John odetchnął z ulgą. On musiał mieć to mieszkanie.

Gdy dojechali pod kamienicę, Watson szybko opuścił samochód i podbiegł do czarnych drzwi. Zapukał dwa razy, a po chwili ukazała mu się niska, uśmiechnięta staruszka w fioletowej sukience.

- Och, witam pana serdecznie. Jestem Martha Hudson. – wyciągnęła w jego stronę delikatną dłoń i posłała mu uroczy uśmiech.

- John Watson. – odwzajemnił gest staruszki.

- Proszę wejść i się rozgościć. W końcu będzie tu pan mieszkał. Napije się pan herbaty czy kawy?

- Herbaty, dziękuję. Ktoś tu jeszcze mieszka, czy jesteśmy sami? – zapytał, mimowolnie wzdrygając się na samą myśl o swoim śnie.

- Tak, na pierwszym piętrze. Mieszka sam. Uroczy z niego chłopak, ale jest bardzo zamknięty w sobie. Mam nadzieję, że się polubicie. - podniosła palec wskazujący do góry w momencie, gdy usłyszała szmery dochodzące z góry - O! Akurat schodzi.

John odchrząknął cicho, chcąc przygotować się do powitania nowego sąsiada. Szczerze, bał się, że jego sen okaże się prawdą. Niepewnie spojrzał w górę schodów, a gdy zobaczył postać stojącą na szczycie schodów, jedyne co zrobił, to otworzył oczy i usta w prawdziwym szoku, zupełnie zamierając. Oparł się bezwiednie o ścianę, czując, że w każdej chwili jego nogi mogą odmówić mu posłuszeństwa, a serce stanąć i nie chcieć ponownie ruszyć. Przełknął ciężko ślinę i zakrył dłonią usta, nie wierząc w to, co widzi. A raczej kogo.

Kiedy ich wzrok się skrzyżował, czas jakby przestał płynąć. Zatrzymał się. John stał nieruchomo w przedsionku, nie mogąc oderwać oczu od wysokiego, bladego mężczyzny w długim, czarnym płaszczu, z burzą czarnych loków, które niesfornie opadały mu na czoło. Jego umysł na nowo zaczęły zalewać przerażające wspomnienia z czasów szkoły. Natomiast William, który od piętnastu lat powinien leżeć trzy metry pod ziemią, nie wyglądał na zaskoczonego. Zatrzymał się na dosłownie ułamek sekundy, by następnie, nie spuszczając blondyna z oczu, spokojnie zejść ze schodów, kierując się do wyjścia.

- Will... - szepnął niemal bezdźwięcznie, nie mogąc zaczerpnąć powietrza i powstrzymując stojące w oczach łzy – William... Boże...

Holmes, nie zwracając kompletnie na niego uwagi, przed wyjściem zwrócił się jeszcze do swojej nie – gosposi.

- Wrócę późno, proszę na mnie nie czekać. – Johna przeszły ciarki po całym ciele, gdy do jego uszu doszedł głęboki głos bruneta. Taki sam, jak go zapamiętał. – Herbata się skończyła, trzeba będzie dokupić. Miłego dnia. – naciągnął na swoje kościste dłonie czarne, skórzane rękawiczki i wyszedł z mieszkania, trzaskając lekko drzwiami.

- Zna pan Sherlocka? – zapytała wesoło, jakby wcale nie zauważyła tej niezręczności pomiędzy mężczyznami.

- Kogo? – zapytał głupio, czując przyspieszoną akcję swojego serca. Chyba zaraz dostanie zawału.

- Sherlocka Holmesa. Tego mężczyznę, który przed chwilą stąd wyszedł.

- T-tak. - zamknął oczy, ciężko oddychając – Chodziliśmy razem... do liceum.

- To wspaniale. W końcu nie będzie taki samotny...

Dalsze słowa kobiety zlały się w jeden, przytłumiony szum. Watson nie koncentrował się na nich, bo jedyne co teraz słyszał to płacz, prośby i krzyki młodego Williama, uwięzionego w szkolnej ubikacji oraz słowa jego brata, mówiące, że brunet nie żyje.

- Słucha mnie pan? – szturchnęła go lekko w ramię.

- Przepraszam, zamyśliłem się. – zamrugał kilkukrotnie powiekami.

- Pytałam, czy chce pan zobaczyć swoje nowe mieszkanie.

- Nie. Nie mogę tutaj zamieszkać. To byłoby zbyt trudne zarówno dla mnie, jak i Will... Sherlocka. Niezbyt się lubiliśmy... Przepraszam jeszcze raz za sprawienie problemu. Pójdę już. Do widzenia, pani Hudson. – ubrał kurtkę i wyszedł z mieszkania przy 221 Baker Street, cały czas mając przed oczami te piękne, niebiesko-zielone tęczówki, które tak bardzo kochał, a które z pewnością go nienawidziły.

***

No i mamy naszego pana detektywa, za którym wszyscy tęskniliśmy 😊😊

Mam dla Was pewną informację. Teraz rozdziały będą pojawiać się stosunkowo rzadko. Wiem, że obiecywałam regularne wstawianie, ale zmusiły mnie do tego sprawy rodzinne, jak również brak czasu i weny. Zatrzymałam się z tym opowiadaniem na 34 rozdziale i nie potrafię na razie z nim ruszyć przez wymienione wyżej powody. Przepraszam kochani i mam nadzieję, że zrozumiecie. 💖💖

Szkolny koszmar || Teenlock, JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz