Rozdział II - Klucz do Przyszłości

102 13 4
                                    


      Nastał poniedziałek, a to oznaczało ciężarówkę pełną rzeczy. Rzeczy, które zostały tylko na głowie Evelyn, po tym jak ojciec wyszedł rano do pracy, a matka pobiegła szukać nowej pracy.

- Panowie z firmy przeprowadzkowej pomogą ci, jak się tylko ładnie uśmiechniesz – powiedziała kobieta przed wyjściem, wpychając dwadzieścia dolarów do rąk dziewczyny. Nastolatce nie zostało nic innego jak siedzieć na stopniu przy wejściu do domu. Cieszył ją fakt, że wrzuciła ważnego bagażu swoją ulubioną bluzę. Mogła skryć się w jej kapturze, nie narażając się na wzrok ciekawskich przechodniów.

      Odetchnęła, gdy bus z paką towarową wreszcie podjechał. Zerknęła ostatni raz na telefon. Spóźnili się prawie dwie godziny, przez które ona tutaj siedziała jak głupia. Podeszła do samochodu, czując lęk, kiedy dwaj dobrze zbudowani mężczyźni, wysiedli z kabiny. Gdyby porównać ich do drzewa, to ona czułaby się jak źdźbło trawy.

- D..dzień Dob..bry – wydusiła, czując jak jej ciało paraliżuje strach. Nie rozumiała, czemu tak się zawsze dzieje. W głowie miała ułożoną całą wypowiedź. Powtarzała ją pod nosem ze sto razy, ale zawsze kiedy miała powiedzieć to samo do kogoś, słowa po prostu grzęzły jej w gardle.

- Jesteś tutaj sama? - spytał łysy mężczyzna, a ona zadrżała. Przytaknęła delikatnie głową.

- Spokojnie. Nie musisz się nas bać – zaśmiał się drugi z mężczyzn. - My tylko tak strasznie wyglądamy. - Starała się wymusić uśmiech, ale nie za bardzo jej to wyszło. - Chodź Clark. Wniesiemy jej te rzeczy i lecimy dalej. - Klepną łysego w plecy, który nie wyglądał na zadowolonego z całej tej sytuacji.

      Mężczyźni dość szybko uporali się z rzeczami. Nastolatka biegała w te i wewte, zanosząc wszystkie kartony, które była w stanie unieść. Skończyło się na tym, że salon był cały zawalony, niepotrzebnymi meblami, a przeciśnięcie się do kuchni było prawie niemożliwe. Zapłaciła mężczyzną za pomoc. Łysy od razu sięgnął po pieniądze, mimo sprzeciwu kolegi.

- Piwo się należy za taki kawał roboty. - Skwitował i poszedł do samochodu. Evelyn wyszła przed dom, żeby zabrać ostatni karton, które został na podjeździe. Dostrzegła kobietę, która jej się przyglądała. Na pierwszy rzut oka miała około pięćdziesięciu lat albo zbliżała się do niego. Dziewczyna nie przejęła się nią. To pewnie jedna z tych sąsiadek, które muszą wiedzieć wszystko o wszystkich.

      Położyła karton na stole i jedyne o czym teraz myślała to łóżko. Rozciągnęła się czując jak wszystko ją boli od spania na niewygodnym i wygniecionym materacu. Jedynym dla niej plusem, wizyty firmy przeprowadzkowej był jej materac. Choć w tej chwili nie mogła się nim nacieszyć, bo leżał zakopany pod stertą rzeczy. Nie miała ochoty oni siły przekładać wszystkiego, żeby się do niego dostać.

      Wzdrygnęła się słysząc huk. Pobiegła do pokoju brata i zobaczyła przewrócony regał. Chłopak siedział na łóżku z szeroko otwartymi oczami. Już słyszała wrzaski i pretensje rodziców, że nie upilnowała brata. Zachowywali się jakby nadal miał sześć lat, a nie trzynaście.

- Coś ty narobił idioto?! - krzyknęła.

- To nie moja wina!

- Regał sam się przewrócił?! - Bezmyślny szczeniak doprowadzał doprowadzał ją do szału. Najpierw robił, a później myślał, a ona obrywała za wszystkie jego głupie pomysły.

- Coś było za nim i chciałem to wyciągnąć! - Nastolatka westchnęła i podeszła do regału. Przy jego spodzie rzeczywiście coś było. Ktoś zrobił specjalną kieszeń, w której były schowane dwa dość grube notatniki.

Silent ScreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz