Zerwałam się ze swojego miejsca już ostatni raz w tym roku szkolnym (Jeeej,WAKACJE), natychmiast po usłyszeniu dzwonka. Pani Parker jeszcze nie skończyła zdania i teraz z rozpaczą patrzyła na dwudziestkę głośnych nastolatków, którzy już pakowali książki od historii do plecaków, zawzięcie dyskutując o całkowicie nieistotnych sprawach. Było mi jej trochę żal. Szczególnie, że przerabialiśmy teraz starożytną Grecję, a ja bardzo lubiłam ten temat. Jednak dzisiaj o piętnastej było otwarcie nowej cukierni, a ja musiałam na nie zdążyć. Przecież dobrze wiedziałam, jakie są priorytety.
Wybiegłam ze szkoły i spojrzałam na zegarek. Czternasta pięćdziesiąt dwie. Przyspieszyłam. Niestety po stu metrach sprintu moje płuca paliły, a moje nogi uginały się przy każdym kolejnym kroku. Może wypadałoby jednak nie fałszować zwolnienia, na każdy wf?
Gdy wreszcie dobiegłam do nowej cukierni, miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę. Ale dobiegłam! I w dodatku zdążyłam na wielkie otwarcie. Właściciel przeciął nożyczkami czerwoną wstęgę i znalazłam się w niebie. Jako pierwsza podeszłam do kasy i poprosiłam o jedno ciasteczko z każdego rodzaju. Sprzedawca miło się do mnie uśmiechnął, ale ja nie odwzajemniłam uśmiechu. Chciałam tylko moje ciasteczka!
Wyszłam z cukierni i skierowałam się do Central Parku. Słońce świeciło mi w oczy, więc założyłam moje czarne okulary przeciwsłoneczne. W sumie to nie była żadna odmiana. Trzy czwarte moich ubrań było w czarnym kolorze. Wyjątkiem było kilka różowych brokatowych t-shirtów z jednorożcami. No ale, kto nie chciałby nosić żarowiastych koszulek z cekinami i przesłodkimi napisami? No właśnie. Nawet ja się im nie umiem oprzeć.
Nagle zobaczyłam coś przerażającego. W jedym z zaułków w koszu boszował jakiś dziwny stwór. Miał głowę lwa, tułw kozy i ogon węża. Rozejrzałam się na boki. Nikt nie zwracał na to uwagi. Ludzie spacerowali, rozmawiali i śmiali się, jakby nieświadomi potwora obok nich. Przetarłam oczy. Nadal go widziałam. Było to już któryś raz, jak widziałam dziwne stwory wyjęte prosto z mitologii greckiej. Przypomniałam sobie trzy staruszki siedzące przy straganie z warzywami, robiące na drutach. Mogłabym się założyć, że były to Erynie. Albo ten chłopak z jednym okiem na pewno był cyklopem. Jeszcze raz spojrzałam na potwora przede mną. Skądś kojarzyłam tę bestię, ale nie mogłam sobie przypomnieć jej imienia. Tutaj działo się coś naprawdę dziwnego.
Sięgnęłam do torebki po kolejne ciasteczko, a wtedy potwór mnie zobaczył. Ryknął dziko i zaczął iść w moją stronę. Ludzie nadal spokojnie sobie szli ulicami Nowego Jorku. Co tu się do cholery działo? Zaraz zostanę rozerwana na strzępy przez mitycznego potwora i nikt nawet nie zwróci na to uwagi?
-A kysz, a kysz- powiedziałam. Nie sądziłam, że to pomoże, ale byłam przyparta do muru. I to nawet dosłownie. Plecami opierałam się o szarą ścianę jednego z budynków, a stwór blokował mi drogę ucieczki. Ach, ten mój czarny humor.
Potwór zionął ogniem. Ojeju! Jestem jeszcze za młoda, żeby umierać.
-Ej spokojnie. Ty pozwolisz mi sobie uciec, a ja ci dam moje ciasteczka- zatrzęsłam torebką- albo nie. Wiesz, bardzo lubię ciasteczka i wolałabym uciec razem z nimi. Ale mogę ci dać coś innego. Co powiesz na długopis? Lub mój zeszy od matmy?
Potwór zamachnął sie na mnie kopytem, ale udało mi się uchylić.
-Czyli nie jesteś zainteresowany targowaniem się- mruknęłam- ale nad tym długopisem to bym radziła się poważnie zastanowić. Można nim pisać na dwa kolory!
Bestia znowu ryknęła, ja szybko pożegnałam się z tym światem i wstrzymałam oddech, czekając aż stwór zada ostateczny cios. Ale tak się nie stało. Nagle pojawił się szczupły, czarnowłosy chłopak i zamachnął się na potwora mieczem. Potwór skupił całą swoją uwagę na rycerzyku, więc ja mogłam spokojnie odetchnąć.
-Ej- krzyknął z drugiej strony ulicy chudy chłopak z trądzikiem i delikatnym zarostem. Miał na sobie jeansy i kryte sportowe buty, mimo że było dwadzieścia pięć stopni. Choć w sumie ja też miałam na sobie czarne rurki i czarne martensy.
-No chodź! Musisz uciekać!
Eee, on mówił do mnie?
Chłopak szybko przebiegł na moją stronę ulicy i pociągnął mnie za rękę, a torba z ciasteczkami upadła na chodnik. Czyli jednak mówił do mnie.
-Musimy uciekać!- wrzasnął i zaczął biec, nadal trzymając mnie za rękę.
-Ale moje ciasteczka...
-Wolisz być zabita przez potwora czy zjeść te twoje głupie ciasteczka?
-Wolę nie być zabita przez potwora- powiedziałam, a chłopak odetchnął z ulgą- ale też chcę zjeść moje ciasteczka, które wcale nie są głupie.
Wyrwałam moją rękę z jego uścisku i wróciłam po torebkę z moimi kochanymi słodziakami. Czarnowłosy nadal walczył z potworem.
- Czy teraz możemy już iść? -spytał ten z trądzikiem. Wyglądał na naprawdę zdesperowanego.
- Ale czemu ja bym miała z tobą gdziekolwiek iść? A może jesteś pedofilem, który ma słodkie kotki w piwnicy?
- Ale...ale ja chcę ci tylko pomóc.
- Tak samo mógłby powiedzieć gwałciciel, który chciałby mnie porwać.
Wtedy czarnowłosy wbił miecz potworowi tam, gdzie powinnno znajdować się serce, a ten eksplodował i już po chwili go nie było.
Podszedł no nas i szeroko się uśmiechnął. Był trochę przypalony, ale nic szczególnego mu się nie stało.
- Załatwiłem go- powiedział- nie chcę się przechwalać, ale on po prostu nie miał szans z niesamowitym synem Posejdona. A tak w ogóle to jestem Percy Jackson- zwrócił się do mnie- i fajna koszulka.
Spojrzałam na moją bluzkę. Była różowa z uśmiechniętą tęczą i cekinowym, żółtym napisem "smile". Jedna z najszpetniejszych jaką kiedykolwiek udało mi się kupić.
- Dzięki. A ja nazywam się Ally. Chcesz ciasteczko?
Percy z miną pedofila wyciągnął z mojej torebki niebieskie ciasteczko.
- A ty nie dostaniesz- zwróciłam się do drugiego chłopaka- bo powiedziałeś, że są głupie.
- Ej, Grover- oburzył się Percy- powiedziałeś, że ciasteczka są głupie? Chyba nie możemy się dłużej przyjaźnić.
Grover wyraźnie posmutniał.
- Ja żartowałem. Chyba wiesz- upewnił się Percy, widząc minę przyjaciela.
Grover pokiwał głową, ale nadal wyglądał na przybitego. Eh, czemu ja w ogóle mam sumienie. Wyciągnęłam w jego stronę rękę z torbą, w której znajdowały się ciasteczka.
- Dzięki!
-Czyli cenisz ciasteczka bardziej niż mnie- Percy udał zranionego, ale po chwili uśmiechnął się i przebił piątkę z Groverem.
Już polubiłam tych dwóch chłopaków.
- To chyba zbieramy sie do Obozu- powiedział Percy.
- Jakiego obozu?- spytałam.
- No dla półbogów- wyjaśnił- tam wszystkiego się dowiesz.
Pokiwałam głową.
- W takim razie tam jedźmy- postanowiłam.
----------------------------------------------------
Witam w moim fanfiction! !! Mam nadzieję, że się spodoba. :) Proszę piszcie komentarze i dawajcie gwiazdki.
CZYTASZ
Doughter of Hades
FanfictionZapraszam do czytania mojego fanfiction na podstawie serii Riordana o Percym Jacksonie, Olimpijskich herosach i Apollu. Ally, co tu dużo mówić, uwielbia ciasteczka, czarne ubrania i szpetne koszulki. Jest sarkastyczną, czasem wredną czternastolatk...