Następnego dnia wyruszyliśmy z Obozu Herosów z samego rana na Argo II. Leo na szczęście zdąrzył go odbudować po wcześniejszej misji. Przyczepił także na rufę głowę Festusa.
Ostatni raz spojrzałam na Obóz Herosów. Nastolatkowie zaczynali się budzić i było już słychać pierwsze wybuchy śmiechu.
- O czym myślisz? - podszedł do mnie Leo- jak by tu wysadzić cały obóz za jednym zamachem? Ha ha ha.
Nie mogłam się nie zaśmiać.
- To mój pierwszy obóz i nie wytrzymali ze mną nawet dwuch dni.
-Nie dziwię się im.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Wiesz, że wcale nie jesteś zabawny?
- Wiesz, że wiem, że myślisz inaczej?
- Naprawdę nie jesteś śmieszny.
- A jednak się zaśmiałaś.
- Jesteś straszny!- oczywiście mówiąc, zaczęłam się śmiać.
- A teraz chyba będziesz musiała wytrzymać przez chwilę bez mojego cudownego towarzystwa. Idę uruchomić kochany mój stateczek.
Leo odszedł, a ja się rozejrzałam. Nico i Will byli...bardzo zajęci, tak samo jak Annabeth i Percy. Hmm... zaczęłam podziwiać drzewo. Te męsko rozłożone gałęzie, liście w niezwykle modnym w tym sezonie zielonym i ta ponętna kora...
- Cześć!- usłyszałam głos zza pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam Annabeth. CZEKAJ! Wróć... Odwróciłam się i zobaczyłam Annabeth?
- Hej- odpowiedziałam niepewnie.
- Chciałam ci dać mapę. Jest już zaznaczony środek Grenlandii. I najlepszega trasa na wyspę- podała mi kartkę.
- O! Dziękuję, Ann.
- Nikt na mnie nie mówi Ann- skrzywiła się.
- Oj, sorry.
- Nie, jest okej. Możesz mi tak mówić. Nawet mi się podoba.
Uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.
- To ja już chyba pójdę- powiedziała.
- Aha. No chyba- uuu...jak niezręcznie.
Na szczęście wtedy podszedł Leo.
- Będziecie zachwycone Argo II. Chociaż w sumie to powinien się nazywać Argo III. Wprowadziłem wiele zmian i udogodnień. Na przykład armaty strzelające kulami ze spiżu i wanny z hydromasażem.
I w tym samym czasie nadeszły dwie odpowiedzi:
-Armaty do kul ze spiżu? Genialne.
- Wanny z hydromasażem? Supcio. Ja zajmuję pierwsza.
...
Zgadnijcie, który komentarz był mój, a który Annabeth.
...
Taa...chyba się domyśliliście.
- Musimy ruszać-powiedział Percy, podchodząc do nas.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę Argo III.
Wnętrze statku było naprawdę niesamowite. Leo przeszedł samego siebie. Stołówka wyglądała jak miła kuchnia babci Zosi, nasze kajuty były bardzo wygodne i przytulne, a dodatkowo wszędzie była masa broni.
- To jest boskie, Leo- pochwaliłam go, jak ruszyliśmy. Syn Hefajstosa został na pokładzie, aby kierować statkiem, a reszta herosów poszła pod pokład.
- Wiem. Boskie jak ja- rzekł z ogromnym uśmiechem.
Zaśmiałam się.
- Boisz się? -długo zbierałam odwagę, aby zadać to pytanie.
-Ja? Nieustraszony i boski Leo Valdez?
Spojrzał na moją minę.
- Aaa.. ty tak na poważnie- chwila ciszy- nie wiem. Byłem już na niebezpiecznej misji, nawet wtedy umarłem. Ale wydaje mi się, że reszta boi się bardziej ode mnie. Na przykład Percy, Annnabeth lub Nico. Oni boją się, że mogą nie wrócić do swojego gołąbeczka, albo że gołąbeczek nie wróci do nich. Moi najlepsi przyjaciele- Piper i Jason są daleko stąd i zajęci sobą. A dziewczyny nie mam. Chyba dlatego aż tak bardzo nie boje się śmierci.
Chwilę nic nie mówiłam. Musiałam przyswoić słowa Leo. Czułam, że są bardzo blisko mnie. Chłopak ubrał w słowa moje uczucia, których nie potrafiłam opisać.
- Czuję to samo, co ty-powiedziałam w końcu-moja matka pewnie nawet nie zauważyła, że mnie nie ma. A przyjaciół też nie mam. Byłam w szkole zawsze tą dziwną w martensach, interesującym się grecką mitologią nerdem.
- To teraz już masz przyjaciela-pokazał kciukami na siebie.
Uśmiechnęłam się.
- To ty też masz. Musisz zacząć uważać, żeby nie umrzeć na tej misji. Bo jako twoja wierna i najlepsza przyjaciółka umrę z tęsknoty za tobą.
- Okej.
Spojrzałam za burtę. Lecieliśmy właśnie nad Nowym Jorkiem. A dokładniej nad nową cukiernią z przepysznymi ciastkami.
- Leo. Ciasteczka!
- Co?
-Jesteśmy właśnie nad cukiernią z najlepszymi ciasteczkami na całym świecie. Błagam. Zatrzymajmy się.
- Nie wiem, co powiedzą na to inni. W końcu jesteśmy na misji.
- Nawet się nie dowiedzą.
Spojrzał na mnie sceptycznie.
- Szybciutko pójdę kupić ciasteczka i już zaraz będziemy znowu fruwać w przestworzach na magicznym statku.
- No błagam- prosiłam go dalej- one są przeprzepyszne.
- To ty tu decydujesz.
- No tak. Super. To zatrzymajmy się na ciasteczka!
*
Już wychodziłam z cukierni z torbą przepysznych ciasteczek,gdy dogonił mnie sprzedawca (równie debilnie uśmiechnięty jak ostatnio).
- Zapomniałaś reszty- i podał mi kilka drobnych.
- O. Dzięki.
Odwróciłam się do drabinki spuszczonej z pokładu Argo III.
- Ładny stateczek- usłyszałam sprzedawcę.
- Ee.. dzięki?
To dziwne. Percy mówił, że dzięki Mgle zwykli śmiertelnicy nie będą widzieć spiżowego smoka z armatami, ale może wesoły balon? Niee.. to też by nie miało sensu.
Ale w sumie po co tyle myśleć? Po prostu zjadłam ciasteczko.
- Pyszne ciastka- pochwaliłam je sprzedawcy- ale ja już muszę iść. Do zobaczenia.
- A nie chciałabyś może poznać tajemnej receptury wyrobu tych cudnych ciasteczek?
- A czy to nie powinna być tajemnica? No wie pan, coś takiego co wie tylko cukiernik, a nie przypadkowa dziewczynka ze statkiem z armatami?
- Ależ nic się nie stanie. I tak cię potem zabiję.
Ojć!
---------------------------------------------
Jak wam się podoba? Proszę piszcie w komentarzach! I zachęcam do czytania dalej! Już ponad 80 wyświetleń. Nie sądziłam, że ktokolwiek przeczyta moje wypociny, a tu może nawet będzie 100!!! Dziękuję! :) :) :)
CZYTASZ
Doughter of Hades
FanfictionZapraszam do czytania mojego fanfiction na podstawie serii Riordana o Percym Jacksonie, Olimpijskich herosach i Apollu. Ally, co tu dużo mówić, uwielbia ciasteczka, czarne ubrania i szpetne koszulki. Jest sarkastyczną, czasem wredną czternastolatk...