Rozdział 15.

2.3K 134 50
                                    

- Co proponujesz? - zapytałam, szukając ubrań w walizce.

- Może jakiś obiad?

- Świetnie! Zadzwonię do Julki i reszty. - chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się rozmyślił.

Siedziałam jakąś godzinę z Filipem w pokoju. Nie robiliśmy nic ciekawego. Przed wyjściem szybko się przebrałam i związałam włosy w byle jakiego koka. Kiedy ja się ogarniałam, brunet zadzwonił po taksówkę.

Po dłuższym czasie byliśmy na miejscu. Oczywiście staliśmy w korku. Nie wiem czy w Warszawie da się gdzieś dojechać, nie stojąc w korku.

W knajpie, w której byliśmy umówieni wszyscy już byli. Wszyscy mam na myśli Kube, Krzysia, Julkę, Damiana i Łukasza. Przywitałam się ze wszystkimi, a następnie zajęłam miejsce obok mojej przyjaciółki.

- Patrz. - powiedział do mnie Damian, pokazując mi wzorek na ręce.

- Zrobiłeś sobie tatuaż z chipsów. Super, Damian jesteś genialny. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- Skąd wiedziałaś, że z chipsów?!

- Czego innego mogę się po tobie spodziewać? - chłopak w odpowiedzi się tylko zaśmiał.

- Stara.- zaczęła, Julka. - Będę jeszcze dwa dni w Wawie. Idziemy na zakupy!

- Poprawie sobie przy okazji kolor.- popatrzyłam na chłopaków. - Znacie jakiegoś dobrego fryzjera?

- W galerii jest jeden. - powiedział, Krzysiek. - Iść z wami?

- Nie chcesz iść z nimi. - wtrącił się, mój przyjaciel. - One potrafią wrócić trzy razy do jednego sklepu! Jeśli się szanujesz to nie idź nigdzie!

- Ty łajzo, pieprzona!- krzyknęła moja przyjaciółka.

- Krzysiu się nie szanuje, więc to żaden problem. - dodał, Partyka.

- Właśnie. - uśmiechnął się chłopak. - Czekaj, co ty powiedziałeś?

Gdy zjedliśmy postanowiliśmy jechać do mojego pokoju hotelowego. Po drodze kupiliśmy jakieś chipsy.

Postanowiliśmy grać w państwa i miasta. Szczerze nienawidzę tej gry. Mam wrażenie, że jestem na nią za głupia. Ale Julce też nie idzie jakoś genialnie.

- Dobra, miasto jakie macie? - zapytał, Kuba.

- Częstochowa. - powiedziała, różowowłosa.

- Czarnobyl. - odpowiedziałam, na co wszyscy zaczęli się śmiać. - Bawi was to? Miasto jak miasto!

Na moje szczęście albo i nie potem było tylko gorzej.

- Możemy grać bez rzek? Znam tylko dwie. - Julka zaczęła się denerwować.

- Jakie? - zapytał ją, Łukasz.

- Odra i Wisła.

Graliśmy dalej z rzekami. Nie wiedziałam, że to jest aż tak zabawna gra. Padło na literę W. Zaczęliśmy po kolei mówić co mamy.

- Rzeka. - zaśmiał się Krzyś, jedząc chipsa.

- Wisła. - powiedziałam, a potem wszyscy popatrzyli na moją przyjaciółkę.

- Nie dałam rzeki.

W tym momencie myślałam, że to była najgłupsza sytuacja ale nie. Ja chyba miałam gorzej. Była litera L. Jak była rzecz to dałam łódka. Więc teraz wszyscy się śmieją z mojej wybitnej inteligencji. Gdy skończyły nam się litery zaczęliśmy grać w statki.

Mleko & Miód | Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz