- Co proponujesz? - zapytałam, szukając ubrań w walizce.
- Może jakiś obiad?
- Świetnie! Zadzwonię do Julki i reszty. - chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się rozmyślił.
Siedziałam jakąś godzinę z Filipem w pokoju. Nie robiliśmy nic ciekawego. Przed wyjściem szybko się przebrałam i związałam włosy w byle jakiego koka. Kiedy ja się ogarniałam, brunet zadzwonił po taksówkę.
Po dłuższym czasie byliśmy na miejscu. Oczywiście staliśmy w korku. Nie wiem czy w Warszawie da się gdzieś dojechać, nie stojąc w korku.
W knajpie, w której byliśmy umówieni wszyscy już byli. Wszyscy mam na myśli Kube, Krzysia, Julkę, Damiana i Łukasza. Przywitałam się ze wszystkimi, a następnie zajęłam miejsce obok mojej przyjaciółki.
- Patrz. - powiedział do mnie Damian, pokazując mi wzorek na ręce.
- Zrobiłeś sobie tatuaż z chipsów. Super, Damian jesteś genialny. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Skąd wiedziałaś, że z chipsów?!
- Czego innego mogę się po tobie spodziewać? - chłopak w odpowiedzi się tylko zaśmiał.
- Stara.- zaczęła, Julka. - Będę jeszcze dwa dni w Wawie. Idziemy na zakupy!
- Poprawie sobie przy okazji kolor.- popatrzyłam na chłopaków. - Znacie jakiegoś dobrego fryzjera?
- W galerii jest jeden. - powiedział, Krzysiek. - Iść z wami?
- Nie chcesz iść z nimi. - wtrącił się, mój przyjaciel. - One potrafią wrócić trzy razy do jednego sklepu! Jeśli się szanujesz to nie idź nigdzie!
- Ty łajzo, pieprzona!- krzyknęła moja przyjaciółka.
- Krzysiu się nie szanuje, więc to żaden problem. - dodał, Partyka.
- Właśnie. - uśmiechnął się chłopak. - Czekaj, co ty powiedziałeś?
Gdy zjedliśmy postanowiliśmy jechać do mojego pokoju hotelowego. Po drodze kupiliśmy jakieś chipsy.
Postanowiliśmy grać w państwa i miasta. Szczerze nienawidzę tej gry. Mam wrażenie, że jestem na nią za głupia. Ale Julce też nie idzie jakoś genialnie.
- Dobra, miasto jakie macie? - zapytał, Kuba.
- Częstochowa. - powiedziała, różowowłosa.
- Czarnobyl. - odpowiedziałam, na co wszyscy zaczęli się śmiać. - Bawi was to? Miasto jak miasto!
Na moje szczęście albo i nie potem było tylko gorzej.
- Możemy grać bez rzek? Znam tylko dwie. - Julka zaczęła się denerwować.
- Jakie? - zapytał ją, Łukasz.
- Odra i Wisła.
Graliśmy dalej z rzekami. Nie wiedziałam, że to jest aż tak zabawna gra. Padło na literę W. Zaczęliśmy po kolei mówić co mamy.
- Rzeka. - zaśmiał się Krzyś, jedząc chipsa.
- Wisła. - powiedziałam, a potem wszyscy popatrzyli na moją przyjaciółkę.
- Nie dałam rzeki.
W tym momencie myślałam, że to była najgłupsza sytuacja ale nie. Ja chyba miałam gorzej. Była litera L. Jak była rzecz to dałam łódka. Więc teraz wszyscy się śmieją z mojej wybitnej inteligencji. Gdy skończyły nam się litery zaczęliśmy grać w statki.
CZYTASZ
Mleko & Miód | Taco Hemingway
Fanfiction"I do dziś oczy zachodzą mi łzami, bo nie tak miało być między nami"