VI

334 27 9
                                    

Dziwna okolica, taką jaką dobrze znam, pomimo to różni się czymś. Jest tu ładnie, o tak, można powiedzieć, że jest naprawdę pięknie. Chodzę wzdłuż alejek, po chwili zapada zmrok. Chcę wrócić już do domu. Jestem zmęczony. Chodzę tyle godzin, mam dosyć. Spoglądam w prawą stronę, ulubiona część tego miejsca, najbardziej odludne, takie jakie lubię. Nikt mi nie przeszkadza i jest spokój. Biorę głęboki wdech i zaczynam wracać. Zrobiło się już naprawdę ciemno. Mijam mężczyznę, około czterdziestu do pięćdziesięciu lat. Zmieniam stronę drogi i idę dalej. Odwracam się i widzę, że on zrobił dokładnie to samo i idzie za mną. - Pewnie się wraca, też tak czasami mam, lekko podkręcam tempo a on przyspiesza krok razem ze mną. Czuje wielki niepokój, po chwili następuje mocne szarpnięcie i wpadam prosto w drucianą bramę. Widzę jego twarz bardzo dokładnie. Mocne rysy twarzy, zapadnięte u dołu napuchnięte poliki, przy szczęce zaś  jednodniowy zarost, 170cm wzrostu, ciemne krótkie włosy, jasne oczy. Stoi przede mną. Boję się. Zaczynam krzyczeć i wołać pomoc, na marne. Nie mogę krzyczeć. Mój głos się łamie. Próbuje ze wszystkich sił a z moich ust wydobywa się tylko jeden przytłumiony pisk. Mężczyzna patrzy się na mnie bez żadnych emocji po czym widzę w jego ręce nóż. Nie jestem sam, jest tam ktoś o kogo się boję, w panice się rozglądam, lecz nikogo nie widzę. W tym momencie mężczyzna szybkim ruchem zbliżył się do mnie. Chwycił mnie za szyję a ja odruchowo chwyciłem jego rękę czując po chwili mocny zacisk na tej części i niewyobrażalny ból w brzuchu. Moje oczy się rozszerzyły a z gardła wydobył się tylko jęk. Kiedy puścił moją szyję automatycznie upadłem na kolana chwytając trzęsącą się dłonią miejsce gdzie pchnął mnie nożem, w moich oczach pojawiły się łzy, spojrzałem się przed siebie i zobaczyłem małe dziecko, jedyne co udało mi się wykrztusić to słabe zachrypnięte "przepraszam, uciekaj" po czym padłem całkowicie bezwładny na trawę.

Zerwał się ze wrzaskiem z łóżka, rozglądając się dookoła, był w swoim pokoju. Podniósł z półki telefon z zamiarem sprawdzenia godziny. Przetarł twarz dłońmi i usiadł w siadzie skrzyżnym. Kolejny koszmar, miejsce, które znał, człowiek którego widział bez żadnych problemów, nie mógł go sobie wymyślić, musiał go gdzieś widzieć, ale dlaczego akurat on cały czas mu się śnił? Położył się z powrotem do łóżka mając nadzieję, na dalszy odpoczynek. Jednak na marne. Cały czas miał go przed oczami, to było niepokojące. Nad ranem patrząc ostatni raz na godzinę zaczął odchodzić w krainę Morfeusza całkowicie wyczerpany psychicznie. 


~'~'~


Promienie słońca dostają się do pokoju przez niedokładnie spuszczone rolety, padając na twarz Taehyunga. Lekko rozchylone wargi zaczynają lekko się poruszać razem z powiekami. Otwiera lekko zaczerwienione oczy, po czym przewraca się na drugi bok bardziej wtulając się w pościel, zamyka oczy na kilka dłuższych sekund. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, chłopak tylko mruknął w odpowiedzi. Do pomieszczenia wszedł Hoseok.
- Cześć młody - starszy podszedł do jego łóżka i usiadł na drugim końcu. Młodszy otworzył oczy, obrócił się w jego kierunku zaczynając się lekko dźwigać. Patrząc na przyjaciela wskazał na jego zaczerwienione oczy. - Ciężka noc?
- Niestety, przez te koszmary czuję coraz większy niepokój, głowa mnie boli uhh, jedliście już śniadanie?
- Rozumiem, jak tylko wszystko wróci do normy, będziesz spokojniejszy. Wtedy na pewno koszmary przejdą, tak, już jedliśmy.
- Ale dlaczego ten człowiek? Dlaczego za każdym razem? To mnie wykańcza psychicznie. Nie wiem już co mam robić. Czuję się tragicznie, żadnych wiadomości od lekarzy. Będę musiał jechać dzisiaj do Jimin' a, od czterech dni nie byłem w szpitalu.
- Naprawdę chcę ci pomóc, ale nie mogę, musisz uważać na siebie, może to jakaś przestroga? Nie wiem, nie mam pojęcia, zejdź na dół, zjedz śniadanie, zostawiłem ci kanapki i jedź do niego. -Poklepał go po plecach po czym wstał i skierował się do wyjścia, zatrzymał się jednak przy drzwiach, lekko przekręcił głowę w lewą stronę.
- Jesteś silniejszy niż ci się wydaje.
Po tych słowach wyszedł z pokoju zostawiając go samego.
- Chciałbym w to wierzyć.

~'~'~

Mijał po kolei każdą ze szpitalnych sal, wolnym krokiem szedł środkiem korytarza spoglądając tępym wzrokiem przed siebie. Sam nie wiedział do końca jak się czuje, targało nim tyle emocji, ale spośród wszystkich najbardziej dominowała bezsilność. Stanął przed wielkimi drzwiami, odczekał kilka sekund, wziął głęboki wdech i wszedł do środka. Zamknął za sobą dokładnie drzwi po czym skierował swój wzrok na starszego, jakie zdziwienie musiał wtedy poczuć, jedno jest pewne, serce zaczęło mu szybciej bić i odczuł dość spory lęk. Powoli podchodził do niego patrząc mu prosto w oczy, to się nigdy nie zdarzało, odkąd jego stan się znacznie pogorszył Jimin nie spał tylko po to aby iść do toalety bądź przeprowadzić krótką rozmowę, po czym przesypiał z wyczerpania tak naprawdę prawie całe dnie i noce.
- Cześć...
Jimin wtedy jeszcze intensywniej wpatrywał się w niego.
- Nie było cię. - Rzucił krótko.
- Tak, przepraszam, musiałem odpocząć od tego wszystkiego, nie miałem siły- stanął obok jego łóżka.
- 4 dni...- Spuścił z niego wzrok, który skierował na swoje dłonie które bawiły się kołdrą przy jego brzuchu.
- Mieliśmy ostatnio bardzo ciężkie treningi, dużo pracowaliśmy, nie miałem siły. Jak się czujesz?
- Od przedwczoraj znacznie lepiej-jego kącik ust się znacznie uniósł- ale psychicznie do dupy, rozumiesz, że nie chcieli mi dać głupiego telefonu żebym zadzwonił i zapytał co się dzieje? Chujowa sytuacja.  Martwiłem się, a ty nawet nie dzwoniłeś. 
- Rozmawiałem każdego dnia z lekarzem i pytałem o ciebie, spokojnie nie jestem obojętny względem ciebie.
- Przytulisz mnie?- Taehyung w tym momencie szeroko się uśmiechnął, kochał tą niewinną potrzebującą miłości i troski wersje. Usiadł obok i objął go, starszy przechylił głowę tak że znalazła się w zagłębieniu jego prawego obojczyka.
- Czy mi się wydaje czy zacząłeś jeść?
- Widać?- Chłopak lekko zawstydzony bardziej wtulił się w młodszego- Od miesiąca staram się jeść normalnie, cieszę się, że widać.
- Wiesz, że jeśli twój stan się będzie polepszać to będziesz mógł wychodzić na określony czas po  za szpital? Nie mogę się tego doczekać- Uśmiechnął się.

~'~'~

Na dworze było już dosyć ciemno. Skierował się w stronę jednego z parków. Uwielbiał tam chodzić. Siadał w najbardziej odludnym miejscu i tylko on wtedy istniał, mógł się wypłakać, pomyśleć, odpocząć. Mijał właśnie grupkę dość młodych osób, które bawiły się w najlepsze, w tym momencie jedyne o czym myślał to o napiciu się z przyjaciółmi, wykręcił numer najmłodszego.
- JungKook, masz może wolną noc?
- Cześć, jasne, coś się stało?
- Przyjechał byś po mnie? Jestem w parku centralnym, po drodze byśmy kupili kilka skrzynek.
- Czyli szykuje się ostry melanż haha, będę za 20 minut, do zobaczenia.





Live life to the fullestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz