Rozdział 1

244 17 25
                                    

      Pęknięta szyba, po której spływają kropelki krwi, kruszy się. Odgłos pisku opon ucicha, a  krzyk rozchodzi się w próżnię. Teraz tylko żółte ślepia, wpatrują się w zielone soczewki dziewczynki. Dziecko siedzi w bezruchu w zapiętym foteliku, podczas gdy ojciec na moment zaciska dłonie na kierownicy, próbując walczyć o własne życie. Resztkami sił obraca się za siebie i wysyła uśmiech w stronę swojej pociechy. W końcu poddaje się i bezwładnie opuszcza swe dłonie, a z jego ust wylewa się cienki strumień krwi. Czerwone krople spadają wprost na rękę matki, której szyba roztrzaskała głowę. Dziecko w milczeniu wpatruje się w pęknięte szkło, dym wydobywający się z pod maski auta, dociera do środka samochodu. Dziecko zaczyna się krztusić i płakać. Uspokaja się jednak, gdy żółte ślepia przeszywają ją zahipnotyzowanym wzrokiem. Dziecko uśmiecha się czując, jak ciepły jęzor stworzenia, muska jej policzka.

- To wszystko twoja wina - przemawia do niej ogromne zwierzę, a jego demoniczny głos roznosi się niczym echo w pokoju Abigail.

- Nie! - krzyknęła otwierając szeroko oczy. Automatycznym ruchem sięgnęła po telefon, znajdujący się na półce. Dochodziła trzecia rano. Dziewczyna przyjęła pozycję siedzącą, sapiąc jak ofiara, uciekająca przed swym oprawcą. W przypadku Abigail, drapieżcą były jej własne myśli i wspomnienia pomieszane z fikcją, dające co noc seans koszmarnych wrażeń. Dotknęła swojego spoconego czoła, z którego teraz kapały kropelki potu, wnikając w błękitną pościel dziewczyny.

- Znowu zły sen? - Drzwi do pokoju Abigail uchyliły się, a z cienia wyłonił się mężczyzna z lampką w ręku.

- Tak wujku. Przepraszam - mruknęła, serwując swojemu opiekunowi kolejną nieprzespaną noc.

- Nic się nie stało - odparł, przecierając zaspane oczy. Abigail mimo jego zapewnień, czuła irytację w głosie wuja, który za wszelką cenę próbował nie okazywać wobec niej jakichkolwiek pretensji.

- Wzięłaś tabletki nasenne, czy może znów zapomniałaś? - zapytał, opierając się o drewniane drzwi.

- Wzięłam nawet dwie, przyrzekam - odparła w geście obrony.

Wuj pokiwał niesfornie głową.

- Jesteś naprawdę ciekawym przypadkiem, Abigail - odpowiedział, wracając do swojej sypialni.

Dziewczyna wiedziała, że resztę nocy spędzi, grzebiąc w telefonie i oglądając głupie filmy. Niepokój, który ją ogarniał, brudził łapska w jej głowie, przez co zwykłe ubrania na krześle, przypominały jej stojącą osobę.

- Ogarnij się Abigail - powiedziała sama do siebie, mrugając kilka razy. W końcu nie wytrzymała i włączyła latarkę, kierując jej światło na stertę ciuchów. - To tylko głupi sweter, mam jakąś cholerną paranoję - dodała, wtapiając swoją twarz w puchową poduszkę.

     Nim Abigail zdążyła otworzyć swoje ociężale powieki, poranek dla jej wuja Marka, już dawno się rozpoczął. Mężczyzna właśnie naprawiał samochód, robiąc przy tym nieznośny hałas. Auto co chwilę gasło, wydobywając z siebie stłamszony kaszel, w postaci szarego obłoczku.

- Niech to szlag! - Jego krzyk dobiegający z zewnątrz, ostatecznie rozbudził dziewczynę. Mozolnym ruchem, sunęła się na swych bosych stopach do łazienki. Był to kolejny dzień, gdzie Abigail nie potrafiła spojrzeć w lustro. Rozczochrane, długie włosy od kilku dni ugrzęzły w kucyku, a porcelanową twarz wykonturowały ogromne cienie pod oczami. Tylko zielone oczy dziewczyny wykazywały resztki życia i jako jedyne, wyróżniały się na tle śniadej karnacji.

Wilcze gniazdoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz