Rozdział 5

84 9 0
                                    

Czasem proste i krótkie ścieżki są tymi najcięższymi do przejścia.
Rzeczy na pozór łatwe, wydają się być skomplikowane, a podejmowane decyzje, nieprzemyślane. Abigail siedziała przed schodami domu, próbując odpowiedzieć sobie na wszystkie nurtujące ją pytania. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie przeprowadzkę, teraz gdy głębiej się nad tym zastanowiła, zdała sobie sprawę, że to był błąd. Wszystko tutaj jest błędem, a ona nie potrafiła go wykalkulować. Spojrzała przed siebie, wlepiając wzrok w dom Billiego. Od ponad pięciu dni, nie ujrzała ani Williama ani jego paczki. Cała grupka też nie pojawiła się w szkole i tylko Abigail zdążyła zwrócić na to uwagę. Dni mijały dziewczynie coraz szybciej, czuła jak czas spędzony w nowej szkole, przelewa się jej między palcami. W przeciągu tygodnia zdążyła zaprzyjaźnić się z gadatliwą Loren, choć Abigail i tak twierdziła, że jest dla dziewczyny głupią maskotą, wysłuchującą jej problemów.
Czerwone auto Williama, również zaginęło. Abigail wzdrygnęła się, przypominając sobie ostatnią sytuację. W głowie, wciąż miała przerażające spojrzenie chłopaka. Długo zastanawiała się nad tym, co chciał przez to osiągnąć, blokując jej zamki od drzwi. Wystraszyć? Odepchnąć? A może czyjeś przerażenie, sprawiało mu przyjemność?
Szukając odpowiedzi na te pytania,  Abigail poświeciła parę nieprzespanych nocy, a i tak nie wymyśliła nic sensownego.

- Ostatnio dużo tu przesiadujesz - Mark przyłączył się do siostrzenicy, wręczając jej kubek herbaty. - Bierzesz leki? - zapytał, a w jego głosie czuć było zaniepokojenie.

- Spokojnie, narazie jest w porządku - mruknęła, robiąc ogromny łyk zielonego naparu.

- Czemu wpatrujesz się w dom Billiego? - zapytał, widząc jak spojrzenie Abigail utkwiło w jednym punkcie.

- A tak po prostu - skłamała, nie chcąc się tłumaczyć wujowi.

- Wiesz, że możesz ze mną o wszystkim pogadać... - odparł, szturchając ją łokciem. - Cieszę się, że poszłaś do szkoły. Świetnie sobie w niej radzisz.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Zmusiła się tylko do lekkiego uniesienia kącików.

- Dzięki za herbatę - odparła, otrzepując się z kurzu. Ruszyła w stronę pokoju, czuła jak wuj odprowadza ją wzrokiem. Usiadła na łóżku, wpatrując się bezczynnie w okno. Była sobota i dochodził wieczór. Abigail zastanawiała się, co nastolatki w jej wieku teraz muszą robić. Na pewno dobrze się bawią, pochłaniają ogromne ilości alkoholu i nie przejmują się tym, co przyniesie jutro.

- Szkoda, że moje życie tak nie wygląda - mruknęła, przyglądając się drobnym kropelką na szybie. Odgłos delikatnej mżawki, jeszcze bardziej wprowadzał ją w melancholijny nastrój.
Poczuła jak jej powieki stają się coraz cięższe. Ułożyła się na wygodnej pościeli i zatopiła twarz w puchowej poduszce. Czas nagle zwolnił, a Abigail odpłynęła w głęboki sen.

Szelest łamiących się drzew i krzaków, dobiegający z lasu był tak głośny, że Abigail otworzyła szeroko oczy, wybudzając się ze snu. Było zupełnie ciemno, sama do końca nie wiedziała kiedy i jak zasnęła. Wyjęła z pod poduszki telefon, jasny ekran oślepił jej twarz. Dochodziła trzecia rano. Z pozoru Abigail myślała, że to silny wiatr lub burza bawią się drzewami, łamiąc je na wskroś. Zmieniła gwałtownie zdanie, słysząc czyjeś donośne kroki i szepty. Nie miała wątpliwości, co do tego, kto właśnie się tam znajduje. Bała się tylko, że zostanie zauważona. Po ostatnim razie wiedziała, że ich nieprzyjemnego spojrzenia, nie da się uniknąć. Widzą i słyszą wszystko. Poczekała jeszcze chwilę, dźwięki były coraz głośniejsze, więc musieli być blisko. Wyłoniła się powoli z ciemnej framugi okna. Williama i Seth dźwigali na swoich barkach kulejącego Caleba. Chłopak wykrzywiał się z bólu, a jego głowa bezwładnie opadała w górę i w dół. Z przodu szła pozostała dwójka. Abigail wytężyła wzrok, na prawym boku Caleba, widniała ogromna rana, z której sączyło się mnóstwo krwi. Seth wołał coś do swojego zranionego przyjaciela, ale ten nie reagował. Abigail przełknęła głośno ślinę, gdy chłopcy zatrzymali się tu pod jej oknem. Światło Księżyca oświetliło ich nagie torsy.

Wilcze gniazdoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz