Przez iglaste korony drzew, przedostały się promienie Słońca. Rzuciły one smugę światła na rwący, rześki potok, który drążył swe koryto w dół lasu, tworząc dla zwierząt wodopój. Mech obrastający kamienie, zwilgotniał niczym gąbka po nocnej ulewie. Wiatr rozbudził zielony las, kołysząc drzewami, a jego mieszkańcy wstali witając kolejny dzień. Wzbudzony na nowo dźwięk przyrody, był jak idealnie skomponowana muzyka, dająca ukojenie. Ptaki głośno ćwierkały, a jeden z nich usiadł na zewnętrznym parapecie Abigail. Zapukał pare razy dziobem w szklaną powierzchnię i odleciał spłoszony, słysząc wydobywający się dźwięk.
Dziewczyna włożyła głowę pod puchową poduszkę, wyciągając na oślep rękę. Wymacała swoją dłonią półkę i chwyciła za telefon. Zerknęła zaspanym wzrokiem na ekran, dochodziła ósma rano. Westchnęła ciężko, widząc wczesną jak dla niej godzinę. Zmusiła swoje powieki do ponownego zamknięcia, ale jej rozbudzone ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie chcąc dużej tracić czasu w łóżku na bezcelowe leżenie, postanowiła wstać i zrobić nie tylko sobie, ale i wujowi śniadanie. Szybko zmieniła swój strój z krótkiej, lnianej piżamy na ciepły i wygodny dres. Spięła włosy w kucyk i zimną wodą, opłukała swoją rozespaną twarz. Wyszczotkowała porządnie zęby, a na malinowe, wypukłe usta naniosła balsam, pachnący świeżymi truskawkami. Oblizała się apetycznie, a w jej głowie pojawił się pomysł na dzisiejsze śniadanie.
Zbiegła po cichu na dół, wyciągając z półek potrzebne produkty. Nie chcąc obudzić wujka, robiła to prawie bezszelestnie, do momentu gdy jedno z jajek, sturlało się z blatu i rozbryzgło na podłogę.- Cholera - mruknęła, szukając wzrokiem jakiejś szmatki. - No to pora na naleśniki - dodała, wycierając plamę na podłodze. Minęło sporo czasu zanim Abigail ostatecznie skończyła potrawę. Rozłożyła porcelanowe talerze na stół i dodała wokół nich po kolorowej serwetce. Na środku ustawiła ciepły dzban z herbatą, a dla wuja zbożową kawę.
- Naprawdę się postarałam - powiedziała z zadowoleniem.
Udała się do sypialni wuja. Stanęła przed drzwiami i zapukała trzy razy, ale mężczyzna nie otworzył. Poirytowana wtargnęła do jego pokoju. Podrapała się po głowie, widząc puste łóżko.
Szybkim krokiem założyła czarne trampki i wybiegła na zewnątrz. Rosa osiadająca na trawie, zwilżyła jej buty, a rześkie powietrze przyjemnie wypełniło jej płuca.- Yyy - zająkała się przez moment. - Mogę wiedzieć, co ty robisz? - zapytała, widząc wuja w zabłoconych gumiakach i łopatą w ręku.
- Abigail! - odwrócił się do niej, lekko wystraszony. - Robię porządki w ogródku, chciałem zasadzić pare drzewek - dodał, odkładając łopatę na bok.
- Tak z rana?
- Nie mogłem spać, z resztą widzę, że ty tak samo - mruknął, przecierając pot z czoła.
- Myślałam, że zakopujesz już czyjeś zwłoki - zadrwiła, patrząc na wujka jak na małe dziecko, bawiące się w piaskownicy.
- Drzewka to przykrywka - zaśmiał się, a Abigail zmierzyła go wzrokiem.
- Uważaj, teraz cię zaskoczę... zrobiłam śniadanie, pośpiesz się bo będziesz miał zimne.
- Niesamowite, poczynasz ogromne postępy dziecino - odparł ironicznie. - A co takiego będę jadł?
- Naleśniki. Miały być z truskawkami, ale nasz ekwipunek w lodówce narazie jest nieco ograniczony, także z syropem chyba dasz rade zjeść - odparła, wysyłając do wuja kąśliwy uśmiech.
- Billy, nasz sąsiad z naprzeciwka, handluje owocami na targu. Na pewno ma odsprzedać koszyczek truskawek. Mogę do niego wstąpić, ale musiałbym się przebrać, jestem cały w błocie.
CZYTASZ
Wilcze gniazdo
LobisomemAbigail traci w wypadku obydwoje rodziców. Będąc świadkiem ich śmierci, nie zdaje sobie sprawy z otaczającego ją niebezpieczeństwa. Zwykła rzeczywistość dziewczyny, zamienia się w koszmar, ale czasem w najmroczniejszym lesie kryje się światło, wskaz...